Rok ulewnych deszczów zdewastował uprawę ziemniaka w Nowej Zelandii i wywołał obawy o "czipokalipsę".
Opady oraz spowodowane przez nie dwie poważne powodzie zniszczyły 20 proc. rocznej uprawy ziemniaka w Nowej Zelandii. Regionami szczególnie dotkniętymi przez pogodę są Waikato i Auckland, na które spadło już 25 proc. więcej deszczu niż wynosi całoroczna średnia.
Ulubiona przekąska
Mieszkańcy obawiają się, że na Święta Bożego Narodzenia może zabraknąć ich ulubionej przekąski. Niektóre supermarkety wprowadziły oznakowanie w sekcjach z czipsami, które ostrzega klientów przed niedoborem. I chociaż na razie nie ma mowy o panice, to wielu internautów wyraża swoje zaniepokojenie w mediach społecznościowym pod hashtagiem "chipocalypse".
Attention: pic.twitter.com/tBRKFRmyGq
— Angela Meyer (@ange_meyer) 14 października 2017
Rolnicy zwracają uwagę, że wkrótce mogą wystąpić problemy z produktami z ziemniaków, takimi jak chipsy i mrożone frytki, a ich niedobór może zakończyć się dopiero w przyszłym roku.
Nowa Zelandia produkuje 500 tys. ton ziemniaków rocznie i jest dziewiątym największym eksporterem na świecie. Około 250 tys. ton ziemniaków trafia później na stół w postaci frytek, a 75 tys. ton jest przerabianych na czipsy.
Ziemniaki są hodowane w Nowej Zelandii od 250 lat. Przywiózł je tam słynny brytyjski żeglarz i odkrywca James Cook. Szybko stały się podstawowym składnikiem miejscowej diety, ponieważ można było je uprawiać w znacznie chłodniejszych warunkach niż bataty, które Nowozelandczycy już znali.
W Polsce tegoroczne zbiory ziemniaków powinny być wystarczające, ponieważ areał uprawy zwiększył się o ponad 0,3 miliona ha. Polska jest na 7-8 miejscu w świecie pod względem wielkości produkcji ziemniaków.
Autor: tol / Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock