Administracja prezydenta USA Baracka Obamy w poniedziałek wydała ostateczną zgodę na poszukiwania i wydobywanie w Arktyce ropy naftowej i gazu przez koncern Shell. Firma uzyskała takie pozwolenie po raz pierwszy od 2012 roku. Sprzeciwiają się temu ekolodzy.
Zgodnie z oczekiwaniami MSW wydało zgodę na poszukiwania na Morzu Czukockim, na północ od Alaski, po naprawieniu przez firmę lodołamacza Fennica, który ma kluczowe znaczenie dla odwiertów.
Protesty ekologów
Shell wydał ok. 7 mld dolarów na poszukiwania złóż w Arktyce. Koncern nie działał w regionie od 2012 roku, gdy doszło do serii wypadków, w tym utraty kontroli nad ogromną platformą, z której straż przybrzeżna musiała uratować 18 pracowników. Według szacunków amerykańskich władz 20 proc. nieodkrytych jeszcze światowych złóż ropy i gazu znajduje się właśnie w Arktyce. Przeciwko poszukiwaniom Shella protestowali ekolodzy. Chcą chronić wieloryby, morsy i niedźwiedzie polarne na obszarach, które zdaniem naukowców zmieniają się w szybkim tempie z powodu globalnego ocieplenia. Ekolodzy obawiają się, że odwierty mogą się zakończyć katastrofą dla środowiska. Podkreślają, że wszelkie wycieki będą praktycznie niemożliwe do usunięcia ze względu na trudne warunki atmosferyczne. Shell przekonuje natomiast, że będzie mógł usunąć większość wycieków. Jak oświadczył rzecznik Shella Curtis Smith, koncern liczy na to, że potencjalne złoża staną się "krajową bazą zasobów energii". Firma nie wykluczyła, że jeszcze w tym roku zakończony zostanie odwiert naftowy. Nie podano jednak dokładnego harmonogramu prac.
Ekolodzy w kajakach zablokowali Shella. Greenpeace przeciwko wierceniu w Arktyce:
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shell.com