Wszelkie ograniczenia, na przykład w ramach pakietu mobilnego czy dyrektywy o pracownikach delegowanych, nie służą rozwojowi gospodarki - powiedział w podwrocławskich Pietrzykowicach wicepremier Mateusz Morawiecki.
Minister rozwoju i finansów odwiedził w poniedziałek firmę spedycyjną Chomar, która ma swoją siedzibę w podwrocławskich Pietrzykowicach. - W transporcie pracuje w Polsce ponad 200 tysięcy osób, to krwiobieg naszej, ale i europejskiej gospodarki - mówił Morawiecki.
Dodał, że wizycie w firmie Chomar towarzyszyły rozmowy z przedstawicielami stowarzyszeń transportowych o problemach związanych z dyrektywą o pracownikach delegowanych.
Pracownicy delegowani
Morawiecki mówił, że rzecznik generalny Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości już w 1982 roku wskazywał, że zróżnicowanie stawek płac i warunków świadczenia pracy jest uzasadnione. - Czyli same instytucje unijne wskazywały na to, że jedni przedsiębiorcy są bardziej konkurencyjni od innych i takie różnice są uzasadnione - mówił. - Dziś w Brukseli w kontekście przemysłu logistycznego proponowane są rozwiązania, które są bardzo niedobre dla konkurencyjności całego przemysłu europejskiego, a w szczególności państw Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział Morawiecki.
Wicepremier podkreślił, że Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej wskazują na nieścisłość w procesie legislacyjnym i we wdrożeniu pakietu mobilnego. - Chcemy doprowadzić do rozsądnego kompromisu, dłuższych okresów przejściowych. Dyskutujemy na ten temat z kluczowymi krajami UE - mówił Morawiecki. Minister podkreślił, że dziś Polska jest obrońcą wolnego rynku europejskiego. - Wszelkie ograniczenia, tego typu jak: działania w ramach pakietu mobilnego, choć w tym przypadku to raczej pakiet antymobilny, czy dyrektywy o pracownikach delegowanych, nie służą rozwojowi gospodarki - powiedział.
Jakie propozycje
W 2016 roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 roku w sprawie delegowania pracowników w UE. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę. Ma mu przysługiwać nie tylko płaca minimalna, jak jest obecnie, lecz także inne obowiązkowe składniki wynagrodzenia, takie jak premie czy dodatki urlopowe. Gdy okres delegowania przekroczy dwa lata, pracownik delegowany - zgodnie z propozycją KE - byłby objęty prawem pracy państwa goszczącego.
Polskie firmy delegują do pracy w krajach UE prawie pół miliona pracowników. W opinii polskiego rządu, jeśli przepisy weszłyby w życie, znacznie pogorszyłoby to pozycję polskich przedsiębiorców na rynku UE - m.in. firm transportowych, które przestałyby być konkurencyjne wobec zachodnich przewoźników.
Macron naciska
Prezydent Francji Emmanuel Macron i wielu innych polityków na Zachodzie obecne rozwiązanie - zgodnie z którym firma płaci składki na świadczenia społeczne od delegowanych pracowników według stawek kraju pochodzenia - nazywa "dumpingiem socjalnym".
Macron chce jak najszybszego uzgodnienia zmodyfikowanej dyrektywy UE dotyczącej pracowników delegowanych, postulując równocześnie ograniczenie okresu oddelegowania do maksymalnie jednego roku. Propozycja Komisji Europejskiej mówi o maksymalnie 24 miesiącach. Przeciwnikami wprowadzania zmian do dyrektywy są, obok Polski, niektóre państwa Europy Środkowej i Wschodniej.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock