Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zmaga się nie tylko z frontem na wschodzie kraju, ale też z oligarchami, którzy roszczą sobie prawo do nieformalnego udziału w sprawowaniu władzy. Zdaniem gości programu "Otwarcie Dnia", Michała Broniatowskiego i Stanisława Cioska, zmiana mentalności wpływowych i najbogatszych ludzi na Ukrainie potrwa długie lata.
- Podczas gdy władze ukraińskie próbują wprowadzić w kraju porządek, oligarchowie usiłują wprowadzić w państwie chaos - oświadczył w sobotę prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Oznajmił, że nie będzie tolerował chaosu i opowiada się za "deoligarchizacją" kraju.
Podgrzewanie atmosfery
- Poroszenko specjalnie podgrzewa atmosferę, żeby mieć lepszą pozycję do walki z oligarchami. Nie przeceniałbym tego zjawiska. Trzeba pamiętać, że cała rewolucja Majdanu była po to, żeby zniszczyć oligarchiczny system, jaki istniał na Ukrainie przez ponad 20 lat - powiedział Michał Broniatowski, redaktor naczelny magazynu "Forbes" i założyciel ukraińskiej telewizji "Espreso TV".
Dodał, że Ukraina najpierw musi się umocnić i zbudować struktury, aby zacząć walczyć z oligarchami. - To jest normalny proces i nie ma się co dziwić, że to tak się odbywa. Nie zapominajmy, że Ukraina była ściśle kontrolowana przez oligarchów, system państwa był zbudowany wokół nich - podkreślił.
Stanisław Ciosek, były ambasador RP w Moskwie zwrócił uwagę, że w Rosji również istniał system oligarchiczny, ale Putin "złapał go na smycz". - Natomiast na Ukrainie było odwrotnie. To oligarchowie trzymali państwo na smyczy. Sprawowali tam realną władzę - zauważył.
Dwa wyjścia
Według niego Poroszenko ma dwa wyjścia. - Może pójść śladem prezydenta Putina, ale nie ma to sił i wątpię, żeby podporządkował sobie oligarchów. Może też zrobić porządek z oligarchami w bardziej cywilizowany sposób tzn. z pomocą skutecznego prawa. Życzę Ukrainie, aby nie poszła rosyjskim tropem, tylko współczesnym - powiedział Ciosek.
Przypomniał też, że Poroszenko sam jest oligarchą, z tą różnicą, że obecny prezydent Ukrainy sam zbudował swój majątek.
Broniatowski zaznaczył, że Putin zniszczył oligarchów "przystawiając im pistolet do głowy". - Użył aparatu służby bezpieczeństwa, a takich prerogatyw Poroszenko nie ma. Prezydent Ukrainy ma także dodatkowy kłopot w postaci wojny w swoim kraju - powiedział.
Zatrzymał Rosjan
Goście "Otwarcia Dnia" rozmawiali także o sprawie oligarchy Ihora Kołomojskiego, który zrezygnował ze stanowiska gubernatora obwodu dniepropietrowskiego. Przyczyną dymisji był konflikt z władzami centralnymi, który wybuchł, gdy w ubiegłym tygodniu oligarcha zajął wraz z uzbrojonymi ludźmi siedzibę Ukrtransnafty, państwowego operatora rurociągów naftowych, ponieważ zwolniono lojalnego wobec niego szefa tego przedsiębiorstwa.
- Niezależnie od tego jak bardzo oburzamy się na to, co zrobił Kołomojski to musimy pamiętać, że to on nie dopuścił do tego, aby nie doszło do prorosyjskiej rebelii w obwodzie dniepropietrowskim - powiedział Broniatowski.
Biznesowy patriotyzm
Z redaktorem naczelnym "Forbesa" zgodził się ambasador Ciosek. - Nie wiadomo tylko, czy sytuacja się nie odwróci i Putin nie dogada się z oligarchami - zaznaczył były ambasador.
W taki scenariusz wątpi jednak Broniatowski. - To jest mało prawdopodobne. Cała potężna oligarchia ukraińska jest patriotyczna, ale nie dlatego, że kochają Ukrainę, a nienawidzą Rosji, tylko dlatego, że mają interesy na Ukrainie, którego największymi konkurentami są Rosjanie. Im się nie śpieszy do Rosji - zaznaczył Broniatowski.
Ciosek uważa, że najlepszym sposobem na "deoligarchyzację" Ukrainy jest odebranie majątku oligarchom. - To nie jest jednak takie proste. To równie trudne zadanie jak wygranie wojny z Rosją - podkreślił.
Autor: tol / Źródło: TVN24 Biznes i Świat