- Patrząc na to, jak wygląda obecnie niemiecka polityka energetyczna, można mieć duże zastrzeżenia, czy Republika Federalna Niemiec da radę zaledwie w ciągu 18 lat odejść od węgla - mówił na antenie TVN24 BiS Jakub Wiech z portalu Energetyka24.com.
W czwartek informowaliśmy, że rząd federalny i cztery kraje związkowe Niemiec, w których wydobywany jest węgiel, osiągnęły porozumienie w sprawie planu zamykania elektrowni na węgiel brunatny. Najpóźniej do 2038 roku Niemcy chcą całkowicie odejść od energetyki węglowej, która obecnie zapewnia 1/3 energii elektrycznej.
- To, co słyszymy teraz z Berlina, jest pokłosiem pracy komisji dekarbonizacyjnej, która w ubiegłym roku opublikowała raport wskazujący, że faktycznie do roku 2038 Niemcy będą w stanie wyjść z tego węgla. Tutaj chodzi oczywiście o oba rodzaje, o węgiel brunatny i kamienny. Patrząc na to, jak wygląda obecnie niemiecka polityka energetyczna, można mieć duże zastrzeżenia, czy Republika Federalna Niemiec da radę zaledwie w ciągu 18 lat odejść od węgla - powiedział Jakub Wiech z portalu Energetyka24.com.
"Pięta achillesowa niemieckiej energetyki"
Pytany o to, skąd biorą się jego wątpliwości, stwierdził, że bierze "pod uwagę to, co dzieje się z niemiecką energetyką jądrową". - Ta jeszcze niedawno odpowiadała za 12 procent niemieckiego miksu energetycznego. Teraz, po wyłączeniu elektrowni atomowej w Philippsburgu, ten udział spadnie. Miejsce energetyki jądrowej zastępują paliwa kopalne, także węgiel, gaz i tylko w mniejszym stopniu energetyka odnawialna - wyjaśnił. Ekspert zwrócił uwagę, że "w ubiegłym roku doszło do załamania, krachu jeżeli chodzi o inwestycje w energetykę wiatrową u naszego zachodniego sąsiada". - Tam podłączono od stycznia do września zaledwie kilkadziesiąt turbin wiatrowych. To zdecydowanie za mało wobec tego, czego potrzebują Niemcy, żeby dotrzymać tego rytmu, który sami sobie narzucili - podkreślił. - Piątą achillesową niemieckiej energetyki jest to, że jest ona w bardzo dużym stopniu, jeszcze cały czas zależna od węgla brunatnego. Niemcy są największym na świecie konsumentem tego surowca. Tutaj remedium może być gaz, zastępowania węgla gazem o niższej emisji, ale to nie jest rozwiązanie, o które nam wszystkim chodzi, jeżeli mówimy o ratowaniu klimatu - mówił. - Tymczasem to, co robią Niemcy, jeżeli chodzi o sektor gazu w Europie, to jest naprawdę przygotowanie rynków w krajach sąsiednich pod dostawy gazu, które będą realizowane gazociągiem Nord Stream 2, który jest w tym momencie budowany i już działającym gazociągiem Nord Stream 1. Niemiecka walka z atomem, która jest rozciągnięta na całą Unię Europejską jest de facto przygotowaniem rynków pod dostawy tego gazu. Ten gaz tłoczony pod bałtycką magistralą nie będzie spalany tylko w Niemczech. Niemcy już teraz handlują dużymi wolumenami, będą mieli jeszcze więcej tego paliwa. Dlatego tak trzeba postrzegać niemiecką transformacje energetyczną, ona jest nakierowana na wzmocnienie pewnych interesów Berlina w Europie - stwierdził.
Autor: mp / Źródło: TVN24 BiS, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay