Kierunek prac nad EFSI wskazuje, że państwa członkowskie UE nie będą dopłacały do Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych - poinformowali w czwartek przedstawiciele Ministerstwa Finansów. Rządy będą mogły angażować się w krajowe lub sektorowe platformy inwestycyjne lub konkretne projekty.
EFSI to trzyletni plan inwestycyjny zaproponowany przez szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera. Ma on pomóc ożywić wzrost i zatrudnienie w osłabionej gospodarczo UE i sprawić, że w ciągu trzech lat na inwestycje zostanie wygenerowanych 315 mld euro.
Duże plany
Filarem planu ma być Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych (EFSI). Aby przyciągnąć prywatnych inwestorów, będzie miał do dyspozycji 21 mld euro w formie gwarancji z unijnego budżetu (16 mld euro) i Europejskiego Banku Inwestycyjnego (5 mld euro). Dzięki lewarowaniu bazy kapitałowej na rynkach finansowych zdolność inwestycyjna EFSI ma wzrosnąć do 60 mld zł. Pieniądze te będą mogły być wykorzystywane np. w formie pożyczek. Plan Junckera zakłada, że dzięki przyciągnięciu kapitału prywatnego całkowita wartość wygenerowanych inwestycji w latach 2015-2017 sięgnie 315 mld euro. Przewiduje się, że wartość inwestycji w ramach tzw. okna inwestycyjno-infrastrukturalnego sięgnie 240 mld euro, a w ramach okna małych i średnich przedsiębiorstw - 75 mld euro. Według MF przedstawiona przez prezydencję łotewską kompromisowa propozycja w sprawie EFSI przewiduje, że wpłaty poszczególnych państw czy innych instytucji do EFSI będą niemożliwe. - Powstał konsensus, do którego my też się przyłączyliśmy, co do tego, że inwestycja na poziomie samego funduszu jest obarczona zbyt wieloma znakami zapytania - wyjaśnił wiceminister finansów Artur Radziwiłł podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami.
Plusy i minusy
Jego zdaniem takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Jak wskazał, umożliwienie krajom wpłat do EFSI oznaczałoby, że chciałyby one mieć kontrolę nad tworzeniem reguł inwestycyjnych - tak aby były one dla nich korzystne. - Większość krajów uznała, że to zbyt ryzykowne, wolą się dokładać do funduszu na poziomie krajowych lub sektorowych platform inwestycyjnych lub indywidualnych projektów. Z punktu widzenia krajów członkowskich to duży plus, bowiem mogą dysponować własnymi pieniędzmi w taki sposób, w jaki chcą - powiedział wiceminister. Jego zdaniem minusem takiej koncepcji jest to, że wpłaty takie najprawdopodobniej będą traktowane jako wydatki powiększające deficyt sektora finansów publicznych. Radziwiłł wskazał, że nie wiadomo też, jak kontrybucje takie będą oceniane w kontekście pomocy publicznej. Dla powodzenia planu Junckera byłoby lepiej, gdyby były one wyłączone z procedur pomocy publicznej, lub też korzystniej traktowane z punktu widzenia procedur przyznawania takiej pomocy. - Wyłożenie pieniędzy państwa do kapitału EFSI oznaczałoby ich lewarowanie na poziomie centralnym, natomiast w przypadku inwestycji poprzez krajową platformę inwestycyjną tego nie będzie - dodał.
Polski udział
Joanna Dopierała-Konkołowicz z departamentu UE w resorcie finansów powiedziała, że to czy Polska będzie włączy się do realizacji celów inwestycyjnych EFSI poprzez platformy inwestycyjne, czy też indywidualne projekty zależeć będzie m.in. od wpływu tego typu zaangażowania na finanse publiczne. - Oprócz tego będziemy starali się dokonać bilansu potencjalnych korzyści i kosztów wynikających dla gospodarki z tytułu takiego zaangażowania - powiedziała. Jej zdaniem skala korzyści, które odniesie Polska z inwestycji współfinansowanych przez EFSI będzie zależeć od ostatecznego kształtu opracowywanych rozwiązań, ale także od gotowości polskich podmiotów do zgłaszania wysokiej jakości projektów. - Tutaj mamy niestety pewne obawy, bowiem inwestycje infrastrukturalne w Polsce finansowane są dotychczas głównie z prostszych do wykorzystania bezzwrotnych funduszy unijnych lub środków publicznych. Będziemy zatem musieli dopiero budować gotowość do pełnego wykorzystania innowacyjnych instrumentów finansowych, jakie oferuje EFSI - powiedziała. Według niej nie będą to proste do uzyskania pieniądze. Niemniej, jej zdaniem, starania o finansowanie z EFSI mogą być dla polskich inwestorów dobrą lekcją korzystania z innowacyjnych instrumentów finansowych. - Zakładamy, że po zakończeniu obecnej perspektywy finansowej (po 2020 r. - red.) wykorzystanie tych instrumentów, tak czy inaczej będzie musiało wzrosnąć - oceniła.
Ocena wstępna
Radziwiłł zwrócił jednak uwagę, że wstępnie projekty mają być oceniane przez ekspertów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Tymczasem Polska jest obecnie w czołówce krajów skutecznie korzystających ze środków z EBI. Rocznie polskie projekty uzyskują dofinansowanie z tego banku rzędu 5,5 mld rocznie. Wiceminister wyjaśnił, że w założeniu EFSI ma finansować bardziej ryzykowne projekty niż te, które uzyskują wsparcie z EBI. - Jeżeli teraz uzyskujemy 5,5 mld euro rocznie, to kwota ta może się znacząco zwiększyć dzięki możliwości dodatkowej absorbcji ryzyka przez EFSI - powiedział Radziwiłł. Jego zdaniem esencją programu i warunkiem powodzenia jest zaangażowanie sektora prywatnego. Będzie on jednocześnie największym beneficjentem programu. Dlatego sektor prywatny powinien już teraz zacząć pracować nad projektami, które mogłyby uzyskać dofinansowanie z Funduszu. - Warto kontaktować się z nami, ale też z przedstawicielami EBI, którzy pracują na poziomie projektów (...). Komitet Inwestycyjny, który ma zostać powołany może zdecydować, że warto do jakiegoś projektu dołożyć pieniądze z EFSI. Choć w debacie publicznej częściej mówi się o tzw. oknie inwestycyjnym-infrastrukturalnym, jest też okno małych i średnich przedsiębiorstw. Jest szansa, że ono ruszy naprawdę szybko - powiedział. Dodał, że chodzi o połowę tego roku.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Komisja Europejska