Polskie władze zostały wezwane przez Komisję Europejską do pilnego dostarczenia dowodu zaprzestania działalności wydobywczej węgla brunatnego w kopalni Turów, zgodnie z nakazem Trybunału Sprawiedliwości UE. - Trudno, żebyśmy zmienili naszą decyzję i zamknęli 4-7 procent naszego systemu elektroenergetycznego - stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
KE chce dowodu wstrzymania wydobycia w Turowie
- Pismem z dnia 19 października 2021 r. Komisja zwróciła się do Polski o przekazanie informacji, w jaki sposób zamierza zastosować się do nakazu o środkach tymczasowych. Ponadto zwrócił się do władz polskich o pilne dostarczenie Komisji dowodu zaprzestania działalności wydobywczej węgla brunatnego w kopalni Turów, zgodnie z nakazem Trybunału Sprawiedliwości UE - powiedział rzecznik KE Tim McPhie na konferencji prasowej w Brukseli.
Dodał, że "w przypadku braku dowodu takiego zaprzestania Komisja zacznie regularnie wydawać wezwania do zapłaty".
Premier Mateusz Morawiecki komentuje
Premier Mateusz Morawiecki był pytany podczas wtorkowej konferencji prasowej w KPRM, jaka będzie odpowiedź rządu na to wezwanie. - Trudno żebyśmy zmienili naszą decyzję i zamknęli 4-7 procent naszego systemu elektroenergetycznego - podkreślił szef rządu.
Jego zdaniem trudno, by Polska "pozbawiała ciepła dziesiątek tysięcy mieszkańców, tysięcy pracowników pozbawiała pracy, a prądu pozbawiała miliony polskich gospodarstw domowych".
Premier zapowiedział, że nie zgodzi się na takie rozwiązanie. - Są granice rozsądnych decyzji, które można i należy brać pod uwagę, ale niektóre decyzje po po postu wykraczają poza jakąkolwiek zdolność, możliwość akceptacji z punktu widzenia społecznego, gospodarczego, a w tym przypadku także z punku widzenia bezpieczeństwa energetycznego - ocenił.
Zwrócił uwagę, że idzie zima. - Pytam Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu: czy chcecie państwo, żeby ludzie marzli w zimie, żeby zostali pozbawieni prądu w miesiącach zimowych. Ja jako premier rządu na pewno się na coś takiego nie mogę zgodzić - podkreślił Mateusz Morawiecki.
Spór o kopalnię Turów
W lutym br. czeskie władze skierowały sprawę związaną z kopalnią Turów na Dolnym Śląsku do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ich zdaniem rozbudowa kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca. W maju unijny sąd, w ramach środka zapobiegawczego, nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku.
Polska nie wstrzymała wydobycia, w związku z tym Czesi wnieśli na początku czerwca o zasądzenie od Polski na rzecz budżetu UE okresowej kary pieniężnej w wysokości 5 mln euro dziennie za uchybienie jej zobowiązaniom. Polska natomiast złożyła wniosek zmierzający do uchylenia majowego postanowienia.
TSUE we wrześniu oddalił wniosek naszego kraju, jednocześnie wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta zobowiązała Polskę do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie. Trybunał wyjaśnił, że "tego rodzaju środek należy uznać za konieczny do wzmocnienia skuteczności środka tymczasowego zarządzonego postanowieniem z dnia 21 maja 2021 roku".
Polski rząd jednocześnie w czerwcu rozpoczął negocjacje ze stroną czeską. Porozumienie miałoby pozwolić na wycofanie pozwu z TSUE. Do tej pory strony nie osiągnęły jednak kompromisu.
Kopalnia i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącej częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock