Polska gospodarka w tym roku mogłaby się rozwijać szybciej niż w ubiegłym, jednak na przeszkodzie stoją ryzyka związane z kryzysem rosyjskim - uważają ekonomiści, z którymi rozmawiała PAP. Ich zdaniem 2015 r. i tak powinien być lepszy od poprzedniego.
Zdaniem ekonomistów polska gospodarka będzie w tym roku rozwijać się w tempie ponad 3 proc., ale mogło by być lepiej. O ile mechanizmy wewnętrzne działają poprawnie, o tyle niekorzystny wpływ na nią mogą mieć czynniki zewnętrzne, przede wszystkim wynikające z kryzysu rosyjskiego i niepewnej sytuacji w strefie euro. Na szczęście tania ropa naftowa, a tym samym spadające ceny paliw spowodują, że w tym roku więcej pieniędzy pozostanie w kieszeniach Polaków. Jeżeli zostaną wydane na konsumpcję, posłuży to polskiej gospodarce.
Co nas zaboli?
Zdaniem głównego ekonomisty banku Pekao Marcina Mrowca, w tym roku wzrost gospodarczy Polski będzie taki sam, jak w ubiegłym roku i wyniesie 3,3 proc. Ekonomista spodziewa się wyższej konsumpcji oraz nieco niższego tempa wzrostu inwestycji (co wynikać ma z niepewności związanych z napływem do Polski pieniędzy unijnych), a także kontynuacji pozytywnych tendencji na rynku pracy; lekkiego wzrostu zatrudnienia i dalszego spadku bezrobocia.
Utrzymywać się będą niskie stopy procentowe, które przełożą się na niskie rentowności obligacji, co z kolei obniża koszty rolowania długu. Dla resortu finansów to dobra wiadomość, bo mniej wyda na obsługę zadłużenia. Zdaniem ekonomisty niska inflacja nie musi zaszkodzić dochodom podatkowym fiskusa. Pieniądze zaoszczędzone w związku z żywnością (która jest opodatkowana preferencyjnymi stawkami VAT) mogą bowiem wydać na towary opodatkowane podstawową, 23 proc. stawką. Podobnie może być z oszczędnościami wynikającymi z tańszych paliw. - Jeżeli założymy wysoką skłonność Polaków do konsumpcji, że zaoszczędzone pieniądze wydadzą gdzie indziej, to może się to nawet okazać pozytywne dla budżetu państwa - ocenił.
Rosyjskie ryzyko
- Ogólny obraz jest dość pozytywny. Trzeba jednak zwrócić uwagę na ryzyka - głównie zewnętrzne. Nie wiemy, jak się potoczy sytuacja na Ukrainie i w Rosji - zaznaczył Mrowiec. Ukraina może potrzebować ok. 15 mld dolarów, żeby nie ogłosić bankructwa, a rezerwy walutowe Rosji, które jeszcze dwa lata temu szacowano na ok. 600 mld dol. będą - w obliczu sankcji, taniejącego rubla i konieczności finansowania niektórych banków i firm energetycznych - topnieć w oczach. Jeżeli do tych czynników dołoży się ucieczka kapitału z Rosji i niskie ceny ropy naftowej, pojawi się pytanie o stabilność gospodarki rosyjskiej. Byłoby to wyzwaniem zarówno dla Polski, jak i całego europejskiego systemu gospodarczego.
- Do tego dochodzą ryzyka na Zachodzie Europy. Co prawda gospodarka europejska powinna rozwijać się szybciej niż w ubiegłym roku, niemniej nie można pominąć ryzyk politycznych; wzrostu popularności partii radykalnych, która może doprowadzić do pytań o spójność strefy euro. Nie byłoby to obojętne dla polskiej gospodarki - dodał ekonomista. Według niego, gdyby ryzyka zewnętrzne można było wykluczyć, to polska gospodarka rozwijałaby się szybciej niż w jego prognozie.
"Szybszy wzrost produkcji"
Także główny ekonomista ING Banku Rafał Benecki spodziewa się, że polskie PKB urośnie o ok. 3,3 proc. - Widzimy solidny wzrost zamówień w polskim przemyśle, pierwsze sygnały ubijania dna spowolnienia w gospodarce niemieckiej, co powinno pomóc polskiemu przemysłowi na początku roku i w efekcie przełożyć się na ponowny, szybszy wzrost produkcji - powiedział Benecki. Jego zdaniem przyspieszenie w polskiej gospodarce zobaczymy szczególnie w drugiej połowie roku.
Według niego przyspieszy także gospodarka europejska. Jest to o tyle dla nas ważne, bowiem polskie firmy, które straciły rynki Rosji i Ukrainy dość sprawnie przerzuciły swoją aktywność na rynki strefy euro. - Rok 2015 jest rokiem wyborczym, a historia pokazuje, że zazwyczaj koniunktura w takich latach była troszkę lepsza - ocenił. Jego zdaniem spodziewać się można także poprawy na rynku pracy. Zagrożeniem dla pozytywnego scenariusza mogą być jednak ewentualne masowe zwolnienia w górnictwie.
Rosja dotknie dna?
- Kryzys rosyjski będzie jeszcze dawał o sobie znać. W Rosji możemy mieć do czynienia z bankructwami firm, problemami banków, pogłębieniem recesji oraz wycofywaniem się kapitału z tego kraju, co nie pozostałoby bez wpływu na złotego - dodał ekonomista. Podobne zagrożenia widzi główny ekonomista BIZ Banku Ignacy Morawski. Według niego wszystkie wewnętrzne mechanizmy wzrostowe w Polsce działają dobrze. - Mamy wzrost konsumpcji, spadek bezrobocia, ludzie czują się pewni na rynku pracy więc więcej kupują, firmy inwestują. Widać normalny cykl ożywienia gospodarczego (...), gospodarka wychodzi na prostą. Gdyby na świecie sytuacja była w miarę spokojna, to wewnętrzne mechanizmy polskiej gospodarki pozwalałby nam na wzrost między 3,5-4 proc. PKB - uważa ekonomista.
Zaznaczył, że co prawda Rosja nie jest naszym najważniejszym partnerem handlowym, niemniej jeśli Rosja będzie we recesji, to odbije się to na Ukrainie, Białorusi i całym obszarze postsowieckim, a którym prowadzimy niemały handel. Nie wiadomo też, czy Europy wyjdzie ze stagnacji, czy nie. Zdaniem Morawskiego buforem chroniącym przed dramatycznymi konsekwencjami kryzysu w Rosji jest spadek cen ropy, który podnosi dochody realne ludności. - Jesteśmy importerem surowców energetycznych, więc spadek ich cen oddziałuje pozytywnie na gospodarkę - wyjaśnił ekonomista.
Według niego najjaśniejszym punktem gospodarki w tym roku będzie rynek pracy, a bezrobocie na koniec roku może spaść 10,3 proc. Morawski zaznaczył, że ten rok będzie pierwszym od 2011 r. bez istotnych oszczędności fiskalnych. - Moglibyśmy konsolidować finanse publiczne w tym roku, ale w roku wyborczym rząd nie chce dokonywać drastycznych cięć - uważa Morawski.
Autor: /gry / Źródło: PAP