Stany Zjednoczone rozważają nałożenie sankcji na podmioty z Chiny i Rosję w związku z dokonanymi przez nich cyberatakami, które dotknęły USA w ostatnim czasie - zdradziło kilku amerykańskich urzędników w rozmowie z Reutersem.
Źródła agencji twierdzą, że choć ostateczna decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta, to konsekwencją może być znaczne pogorszenie stosunków z Rosją, a także popsucie atmosfery przed wrześniową wizytą w Waszyngtonie prezydenta Chin Xi Jinpinga.
Seria cyberataków
Odważniejsze działania Stanów Zjednoczonych są skutkiem fali cyberataków, które w ostatnich kilkunastu miesiącach dotknęły kraj. Odnotowano nawet próby włamania do systemów Białego Domu - przypomina Reuters.
Podejrzaną aktywność zaobserwowano m.in. wobec Biura Zarządzania Personelem (OPM). Celem hakerów były dane o pracownikach administracji, które mogłyby posłużyć zagranicznym szpiegom.
Amerykańscy urzędnicy podejrzewają, że za atakiem stoją Chiny. Pekin jednak zastrzega, że nie ma z tym nic wspólnego. Jednocześnie przypomina, że chiński rząd wielokrotnie sam padał ofiarami takich ataków.
Wysiłki dyplomatyczne
Źródła Reutersa sugerują, że ostateczna decyzja w sprawie sankcji na chińskie podmioty podejrzewane o cyberataki może częściowo zależeć od rezultatów zabiegów dyplomatycznych.
W zeszłym tygodniu z wizytą do Pekinu udała się doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice. Asystent sekretarza stanu Daniel Russel odwiedzi Chiny w następny weekend. W przededniu wizyty prezydenta Chin, która jest zaplanowana na drugą połowę września.
Rzecznik Białego Domu Josh Earnest odmówił potwierdzenia, czy Stany Zjednoczone rozważają nałożenie sankcji wobec chińskich podmiotów, choć jak stwierdził troska Amerykanów o bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni "nie jest niespodzianką" dla Pekinu.
- To byłoby niemądre, by wykluczać nałożenie sankcji, ponieważ stanowiłoby to dla hakerów przyzwolenie na podjęcie następnych kroków - zaznaczał w rozmowie z dziennikarzami.
Jak dodał, dekret podpisany przez Obamę w kwietniu jest "dodatkowym narzędziem, które pozwala stanąć twarzą w twarz z tym szczególnym wyzwaniem".
Kto jeszcze?
Amerykańscy urzędnicy w rozmowie z Reuterem zastrzegają jednak, że oprócz Chin kary mogą grozić także podmiotom lub osobom z innych państw. Na celowniku Amerykanów znalazła się także Rosja, której obywatele mają odpowiadać za niektóre z ujawnionych ataków.
Pozytywne skutki
Rozmówcy Reutersa zwróciły uwagę, że sankcje nałożone na osoby lub firmy skutecznie odetną je od korzystania z amerykańskiego systemu finansowania.
Źródła odmówiły jednak podania konkretnych nazw podmiotów, którym grożą sankcje. Głównie w obawie o to, że wcześniejsze ostrzeżenia mogą pozwolić im na ukrycie majątku.
Chiny odpowiadają
Do doniesień o możliwych sankcjach ustosunkował się chiński ambasador w Stanach Zjednoczonych. "Chiński rząd podtrzymuje, że stanowczo sprzeciwia się oraz zwalcza wszelkie formy ataków cybernetycznych" - napisał w oświadczeniu rzecznik prasowy Ambasady Chin Zhu Haiquan.
Zapewnił, że Chiny dążą do wzmocnienia dialogu i współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, jednocześnie zastrzegając jednak, że "bezpodstawne spekulacje, czy oskarżenia nie są pomocne w rozwiązaniu problemu".
Ambasada Rosji w USA nie odpowiedziała na prośbę Reutersa o komentarz w tej sprawie.
Cyberataki na świecie. Najwięcej pochodzi z Chin, USA najczęstszą ofiarą:
Autor: mb / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock