- Za kilka miesięcy nowy prezes obejmie obowiązki i Rada Polityki Pieniężnej stanie w obliczu nowych czynników gospodarczych - uznał Jerzy Żyżyński, jeden z nowo powołanych członków Rady Polityki Pieniężnej. - Wciąż myślę, że cięcie jest pożądane. Nie uważam, że decyzja o obniżce byłaby możliwa lub celowa w najbliższych miesiącach – dodał.
- Choć zastąpiono już niemal wszystkich (pozostało wciąż dwóch spośród dziesięciu) członków zasiadających w Radzie Polityki Pieniężnej, polityka monetarna pozostanie w "w okresie przejściowym" do momentu, aż prezes Marek Belka zakończy swą kadencję z końcem czerwca - wynika ze słów Jerzego Żyżyńskiego, które padły w wywiadzie dla "Bloomberga" po zakończeniu spotkania RPP w zeszłym tygodniu. Było to dla niego pierwsze spotkanie rady od czasu nominacji.
Lepiej się wstrzymać
Okolicznością, która sugeruje, by wstrzymać decyzje o cięciach stóp, jest możliwy ekonomiczny wpływ nowego programu świadczeń rodzinnych Rodzina 500 plus oraz ewentualne zmiany dotyczące podatku bankowego.
Oddziaływanie tych reform będzie można ocenić dopiero w następnej projekcji inflacyjnej, która odbędzie się w lipcu.
Jakie skutki obniżki?
Stanowisko Żyżyńskiego rozczarowało wielu analityków i traderów, którzy od miesięcy obstawiają zakłady za tym, że należy spodziewać się dalszego luzowania polityki monetarnej.
Spowodowałoby to wpuszczenie większej ilości pieniądza do obiegu. Obniżka stóp procentowych stanowi także zachętę do zaciągania kredytów, które stają się wtedy znacznie tańsze. To dobra wiadomość dla tych, którzy zaciągnęli zobowiązania w polskiej walucie - miesięczna rata kredytu może być tańsza nawet o kilkadziesiąt złotych.
Niższe stopy procentowe niosą za sobą także złe wiadomości: gorzej oprocentowane lokaty bankowe. Oszczędzanie na kontach bankowych przestanie być aż tak opłacalne. Może to stanowić także pokusę, by pieniądze z banków zabrać i zainwestować, bądź po prostu wydać.
Obserwując zachowania giełdowe w historii, można zauważyć pewne zależności pomiędzy obniżką stóp, a reakcjami parkietu. Niższe stopy spotykały się z optymizmem inwestorów, którzy "na hurra" kupowali akcje. Dalej, skutkowało to wzrostem głównych indeksów giełdowych. Dawało to nadzieje na umocnienie dynamiki wzrostu w dalszych kwartałach. Trudno ocenić, jak to będzie wyglądało dziś. Europejski Bank Centralny podjął podobną decyzję, ale nie przyniosła ona jednak żadnych skutków.
Obniżka stóp procentowych - zwłaszcza, jeśli będzie głębsza niż się przewiduje - może zaowocować osłabieniem złotego. Co to oznacza? Istnieje ryzyko, że inwestorzy zagraniczni przestaną się interesować Polską. Jest to dobra wiadomość dla eksporterów, którym słabsza waluta przyniesie pomnożenie zysków.
Najgłośniejszy z gołębi
Po tym jak Żyżyński dołączył do RPP, ekonomiści Goldman Sachs Group Inc. stwierdzili, że "wyraża on bardziej gołębie poglądy niż reszta nowych członków, co oznacza, że jego przystąpienie może umocnić gołębią stronę RPP". W nomenklaturze ekonomicznej "gołębiami" nazywa się tych bankierów i ekonomistów, którzy skłaniają się ku obniżaniu stóp procentowych.
Deflacja dalej trwa
Wraz z zawieszeniem finansowania zewnętrznego w marcu 2015 roku, roczna deflacja w Polsce nieoczekiwanie pogłębiła się do 0,9 proc. w marcu. Bank centralny przewiduje, że dalsze spadki cen będą kontynuowane w dłuższym terminie - licząc aż od połowy 1950 roku.
Decyzja o obniżce stóp procentowych w takich okolicznościach jest ryzykowna. Może bowiem skutkować dalszym pogłębianiem się deflacji. Jednorazowa obniżka cen (w myśl teorii racjonalnych oczekiwań) nie zostanie uznana za trwałą, a co za tym idzie wcale nie wpłynie na zmiany cen.
Eryk Łon, kolejny członek RPP, któremu przypisuje się przychylność ku obniżkom stóp procentowych, oświadczył, że zagłosuje za cięciem stóp w przypadku spowolnienia wśród głównych partnerów handlowych oraz w momencie, gdy zaistnieje ryzyko "uporczywej deflacji".
Rynki reagują
Komentarze Żyżyńskiego miały wpływ na zachowanie się walut. Złoty w poniedziałek popołudniu zyskał na wartości i umocnił się o 0,4 proc. dobijając do 4,2817 zł w parze do euro o godzinie 16.47 w Warszawie.
Komentarze, które pojawiają się także ze strony innych polityków i wyrażają wątpliwości dotyczące pogłębienia dalszego rozluźniania powodują, że traderzy ochładzają swoje oczekiwania co do pojawienia się tzw. "stymulusa".
Zmienić mandat NBP
Nawet, jeśli wydaje się, że Żyżyński optuje za dalszym luzowaniem polityki monetarnej, sugeruje on przyjęcie bardziej dalekosiężnej wizji. Zwraca uwagę na ograniczenia narzędzi stosowanych przez bank centralny, które mogłyby pomóc w naprawie polskiej gospodarki. Żyżyński uważa, że potrzebna jest debata o zmianie mandatu NBP.
- Jeśli by to zależało ode mnie, próbowałbym to zrobić na odwrót - stwierdził. - Nie ma to nic wspólnego z jego (red. NBP) niezależnością. Bank nie musi być narzędziem w rękach rządu. Powinien raczej wspierać wzrost gospodarczy - ocenił członek RPP. Wzrost PKB wyniósł ponad 3 proc. w 2014 i 2014 roku. Teraz NBP przewiduje, że będzie to dodatkowe 3,8 proc w tym i kolejnym roku. Zdaniem Żyżyńskiego to nie wystarczy, ponieważ Polska potrzebuje wyniku na poziomie przynajmniej 5 proc., by móc dorównać członkom tzw. starej UE. Zdaniem Żyżyńskiego dla banku centralnego, wzrost PKB powinien być "najważniejszym elementem, ważniejszym niż inflacja, zwłaszcza, w globalnym środowisku dezinflacji i spowolnienia gospodarek".
Autor: ag/gry / Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia/(CC BY-SA 3.0 PL) | Adrian Grycuk