Brak rąk do pracy wymusi na pracodawcach podwyżki wynagrodzeń. Tak dobrze jak przed kryzysem nie będzie, ale są branże, w których wzrost będzie dwucyfrowy - pisze w środę "Dziennik Gazeta Prawna".
W niektórych sektorach - jak zauważa "DGP" - dynamika wynagrodzeń wróciła już na przedkryzysowy poziom.
GUS już w ubiegłym tygodniu informował, że w czerwcu pensje w firmach zatrudniających powyżej dziewięciu pracowników były o 6 proc. większe niż rok wcześniej. Był to najmocniejszy wzrost od końca 2009 r.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, które branże miały na to największy wpływ. Było to górnictwo (21,4 proc. w górę), ale też handel (7,6 proc. w górę) oraz administrowanie i działalność wspierająca, czyli domena agencji pośrednictwa pracy i call center (7,7 proc. w górę).
Jak pisze "DGP", w handlu pod koniec roku zobaczymy tam nawet kilkunastoprocentowe podwyżki. Wszystko wskazuje, że podobnie będzie w budownictwie.
Nie ma rąk do pracy
W pozostałych sektorach gospodarki na razie tak różowo nie będzie. Eksperci przyznają jednak, że wyraźniejsze przyspieszenie w kwestii wynagrodzeń to kwestia miesięcy, nie kwartałów.
Do wzrostu płac z lat 2007-2008, który przekraczał nawet 10 proc. w skali roku, raczej szybko nie wrócimy. Mimo to widać już wyraźnie, że nadchodzą nowe rekordy płacowe - pisze "DGP". W negocjacjach płacowych pomaga pracownikom coraz większy deficyt rąk do pracy, który może się pogłębić już jesienią wraz z obniżką wieku emerytalnego.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock