Duże inwestycje na Lotnisku Chopina w Warszawie nie wchodzą w grę - powiedział wiceminister infrastruktury Marcin Horała. - Ani nie byłyby potrzebne, ani nie zwróciłyby się w sensie ekonomicznym i finansowym - stwierdził pełnomocnik rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Wiceminister infrastruktury Marcin Horała podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury przypomniał, że były plany dotyczące rozbudowy Lotniska Chopina w Warszawie. - One w pewnym momencie zostały wypracowane, ale dla tego stanu sprzed decyzji o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego. One były jakby odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób za wszelką cenę zmaksymalizować przepustowość Lotniska Chopina - mówił.
Zaznaczył jednak, że cena "okazała się zbyt wysoka". - Ta cena, kiedy spojrzeliśmy na te plany inwestycyjne, okazała się zbyt wysoka, nieracjonalna, zwłaszcza że tego problemu z przepustowością Chopina i tak trwale nie rozwiązywała, bo jest granica, w której można optymalizować i rozbudowywać bez pozyskiwania dodatkowych gruntów. A to nie wchodzi w grę, bo to wymagałoby wyburzania dzielnic Warszawy, czego chyba nikt przy zdrowym rozsądku nie będzie postulował - wyjaśnił Horała.
Dodał, że "wszystkie plany inwestycyjne na Lotnisku Chopina zostały na ten moment wstrzymane". Jak mówił, z powodu planów budowy CPK, jak również kryzysu rynku lotniczego z powodu koronawirusa, "prawdopodobnie jakieś minimalne, bardziej usprawnienia techniczno-organizacyjne wymagające też pewnego aspektu inwestycyjnego - takie wchodzą w grę". - Natomiast duże inwestycje nie wchodzą w grę, bo ani nie byłyby potrzebne, ani nie zwróciłyby się w sensie ekonomicznym i finansowym - zaznaczył.
W czerwcu tego roku Marcin Horała mówił w kontekście przyszłości warszawskiego portu, że jedną z koncepcji branych pod uwagę jest wariant londyński. - Duże lotnisko Heathrow to będzie CPK, London City to pewnie coś w rodzaju będzie Okęcia, a lotnisko w Radomiu lowcostowe jak Stansted, czy Luton - wskazywał wiceminister infrastruktury.
Lotnisko Chopina w Warszawie jest największym portem w Polsce. Od początku roku lotnisko w ruchu międzynarodowym obsłużyło ponad 4,5 miliona osób, co oznacza spadek o 68,9 procent rok do roku, a w krajowym około 553 tysiące pasażerów - spadek o 62,2 procent. Portem zarządza Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze".
Koronawirus a rynek lotniczy
Marcin Horała mówił w Sejmie także o kondycji branży lotniczej. Stwierdził, że "mamy do czynienia z bardzo daleko idącym załamaniem tego rynku". Przypomniał, że pierwsze załamanie nastąpiło na wiosnę, kiedy administracyjnie wprowadzano zakaz lotów międzynarodowych.
- Później, stopniowo te loty w różnych relacjach były dopuszczone. I były prognozy przewidujące odbudowanie tego rynku tak, żeby gdzieś na przełomie roku, czy w pierwszej połowie przyszłego roku, było około 80 procent tego ruchu z roku 2019. Ten scenariusz realizował się mniej więcej do sierpnia tego roku. Ruch lotniczy wakacyjny wyglądał obiecująco. W niektórych aspektach można powiedzieć, że już tak się zbliżał do połowy tego ruchu sprzed kryzysu koronawirusa. Niestety, w sezonie jesiennym nastąpiło ponowne załamanie - tłumaczył wiceminister.
Jak mówił, w porównaniu do sezonu jesiennego ubiegłego roku ruch lotniczy plasuje się na poziomie około 20 procent.
Horała przekazał, że poziom ruchu lotniczego z 2019 roku, według najbardziej optymistycznych prognoz, zostanie odbudowany w 2023 roku, a według pesymistycznych - w 2027 roku, a nawet i dalej.
- Jeżeli patrzymy na polski rynek, (...) to prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia ze specyficznym odbudowywaniem tego ruchu. Zakładamy, że będzie jeszcze większa sezonowość, niż była do tej pory. Ruch wakacyjny, okołoświąteczny - w tych okresach możemy w przyszłym roku zbliżać się do dobrych wskaźników rzędu 70 procent sprzed pandemii. Natomiast w tych niskich sezonach, kiedy na przykład dominuje ruch biznesowy - tutaj będzie znacznie gorzej, te wskaźniki rok do roku będą znacznie gorsze - ocenił wiceminister.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock