Tegoroczne wakacje stoją pod wielkim znakiem zapytania. Branża turystyczna jest w strachu, bo zamknięte latem pensjonaty i hotele, mogą zrujnować biznesy. Właściciele ośrodków wypoczynkowych i organizatorzy wczasów szykują się na najgorsze. Część branży może jednak zarobić, jak nigdy wcześniej. Materiał Łukasza Wieczorka.
Zima była kiepska, majówka nie pozwoli odrobić strat. Wakacje to dla wielu ostatnia deska ratunku.
- Jeżeli sezonu letniego nie będzie, to wszyscy zamkną firmy – uważa Marek Dembiński, prezes warszawskiego Centrum Obozów i Kolonii Cogito.
Fatalne nastroje panują w całej branży turystycznej. Od kilku tygodni zamknięte są hotele i pensjonaty. Odwołane są wszystkie wycieczki szkolne.
W Karpaczu powinno być już 30 tysięcy turystów. - Ruch turystyczny zerowy, jeśli chodzi o miasto – mówi burmistrz Karpacza Radosław Jęcek.
Miasto liczy straty i już myśli o kredycie. Przedsiębiorcy żyją z oszczędności, które szybko się kurczą. - Sytuacja jest bardzo trudna – mówi Piotr Kaczmarek ze schroniska Odrodzenie w Karkonoszach.
- Nie czujemy pomocy rządu – dodaje Tomek Stanek, właściciel pensjonatu Bawaria w Karpaczu.
Branża mocno liczy na turystów. Ci dzwonią, pytają, kiedy mogą przyjechać. Hotelarze są w blokach startowych. - Czekamy na jakiś sygnał, kiedy będziemy mogli wszystko uruchomić – mówi Kaczmarek.
- Jeżeli nie ma decyzji, to nie wiemy, czy zamykać firmy i zwalniać ludzi, bo już jest po zawodach kolokwialnie mówiąc, czy poczekać, bo w jakimś zakresie sezon turystyczny będzie możliwy – twierdzi Marek Dembiński.
Przedsiębiorcy żyją w niepokoju, tym bardziej, że minister zdrowia, już mówił, że to nie będą takie same wakacje jak rok temu.
- Masowe kolonie, obozy, spotykanie się wpłyną na szersze rozprzestrzenianie się koronawirusa. Na dziś jeszcze kategorycznego "nie" - nie ma. Jest to pomarańczowe światło – wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
- Z pustego i Salomon nie naleje. To oznacza bankructwa firm – mówi Dembiński i czeka na konkrety. Rodzice wpłacili już 20 procent zaliczki za wyjazdy dzieci. Zgodnie z zapisami tarczy antykryzysowej, nie musi oddawać pieniędzy przez 180 dni.
- To jest rozwiązanie tymczasowe, które uratuje nam płynność przez kilka miesięcy, ale to nie jest rozwiązanie, które pozwoli przeżyć firmom i ludziom tam pracującym. Po 180 dniach i tak te pieniądze będzie trzeba klientom zwrócić – zaznacza Dembiński.
Ministerstwo Rozwoju, które dziś odpowiada za turystykę, zastanawia się nad planem B na wakacje 2020. - Na pewno nie będą one w takiej tradycyjnej formie jak zawsze, czyli wielkie grupy, wyjazdy i tak dalej. Niemniej szukamy takiego sposobu z ograniczeniami liczby osób, dojazdem własnym i innymi ułatwieniami, które pozwoliłyby, żeby te wakacje dla dzieciaków jednak się odbyły – podkreśla dyrektor departamentu turystyki w resorcie rozwoju Rafał Szlachta.
Polska Organizacja Turystyczna i resort rozwoju zachęcają, by nie odwoływać wakacji. Podróż można przełożyć. Pieniądze, nawet w przypadku upadku firmy, nie przepadną.
- Proszę sobie wyobrazić, że nagle setki tysięcy osób odwołuje te wycieczki, to biura padają jedno po drugim - mówi Szlachta.
- Wakacje będą, ale nastawmy się wszyscy, że wakacje będą w kraju – stwierdza Tomek Stanek, właściciel pensjonatu w Karpaczu.
A może nie będzie to hotel, tylko kamper? Od wybuchu pandemii wyjazdy tego typu samochodami cieszą się coraz większym zainteresowaniem.
- Terminy wrześniowe i październikowe, które zazwyczaj nie były tak bardzo oblegane, w tym roku mogą być rzeczywiście bardziej zajmowane – uważa Kajetan Zimniak z portalu wynajmig.pl.
Wszyscy przedsiębiorcy z branży turystycznej liczą, że w wakacje nie będą musieli robić sobie przymusowych wakacji, wciąż wypatrują światełka w tunelu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24