Polska i Czechy podpisały porozumienie w sprawie kopalni Turów. - Odnoszę wrażenie, że polski rząd zaczyna się specjalizować w rozwiązywaniu problemów, które sam stwarza. Odtrąbienie dzisiaj sukcesu jest co najmniej nieuzasadnione - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.
Zdaniem Janusza Steinhoffa, byłego ministra gospodarki i wicepremiera, "błąd strony polskiej polegał na tym, że nie nawiązaliśmy partnerskiego dialogu z naszymi sąsiadami". - To, że kopalnia odkrywkowa, niestety, oddziałuje bardzo szeroko na środowisko naturalne, to jest oczywiste i bez względu na to, czy ta kopalnia jest w Niemczech, w Czechach czy w Polsce, oddziaływanie jest podobne, szczególnie na stosunki wodne, ale również inne uwarunkowania środowiskowe, obligowały stronę czeską do wystąpienia z roszczeniami - komentował były minister gospodarki.
W jego ocenie "roszczenia powinny być rozstrzygnięte po partnersku". - Myślę, że strona polska nie dopełniła tych warunków, które wynikają z prawa. Przede wszystkim wydanie decyzji środowiskowej z horyzontem 2044 roku, bez jakiegokolwiek oglądania się na interesy naszych sąsiadów było zdecydowanym błędem - podkreślił Steinhoff.
Gość "Faktów po Faktach" poruszył też kwestię negocjacji. - Odnoszę wrażenie, że polski rząd zaczyna się specjalizować w rozwiązywaniu problemów, które sam stwarza. Odtrąbienie dzisiaj sukcesu jest co najmniej nieuzasadnione - powiedział.
- Przypominam sobie siedem miesięcy temu pan premier Morawiecki po spotkaniu z premierem Babiszem (ówczesnym premierem Czech Andrejem Babiszem - red.) ogłosił sukces, że sprawa jest załatwiona. Minęło siedem miesięcy, dzisiaj podpisujemy porozumienie z naszymi sąsiadami, ale za cenę 45 milionów euro. Zapłaciliśmy również dodatkowo potężną karę, czyli pół miliona euro dziennie za niewykonanie decyzji, która moim zdaniem była niewykonalna, bo nie da się kopalni zamknąć z dnia na dzień - wskazał Janusz Steinhoff.
Kary za kopalnię Turów
Łączny rachunek za kopalnię Turów przekracza pół miliarda złotych. Zgodnie z czwartkową umową Polska zapłaci Czechom rekompensatę w wysokości 45 milionów euro, czyli około 204 mln zł. Do tego trzeba doliczyć kary nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości prawie 68,5 mln euro, czyli równowartość ponad 310,3 mln zł.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał jednak w czwartek, że rząd nie zamierza płacić kary nałożonej przez TSUE. Do tych słów odniosła się Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka prasowa WWF Polska. - Lekceważenia prawa, czy to jest prawo polskie, czy prawo europejskie, się nam zupełnie nie opłaca. Te 300 milionów złotych, które cały czas są w mocy, ponieważ licznik się zatrzymał w związku z tym, że udało się doprowadzić do zgody z Czechami, ale to przecież nie jest tak, że te pieniądze zostały wykasowane - zwróciła uwagę.
Jak wskazała Karpa-Świderek, to są środki, które można przyrównać do tego, ile można byłoby wybudować nowych instalacji fotowoltaicznych. - Całą Bogatynię, w której jest kopalnia Turów - o tym zresztą pisał dzisiaj były premier Jerzy Buzek - można byłoby, i to jeszcze z nawiązką, taką fotowoltaiką przykrzyć - wyjaśniła przedstawicielka WWF Polska.
- Podaję ten przykład po to, aby pokazać, jak to są duże pieniądze. Za każdym razem, kiedy wchodzimy w taki spór, który ostatecznie przecież przegrywamy (...), tracimy jakąś szansę, tracimy jakąś szansę na modernizację, tracimy szansę na obniżenie emisji - podkreśliła.
Źródło: TVN24 Biznes