Jednym z głównych tematów rozpoczynającego się w środę trzydniowego posiedzenia Senatu jest ustawa o frankowiczach. Najprawdopodobniej senatorowie poprawią wprowadzony przez Sejm zapis, który koszty przewalutowania kredytów walutowych w 90 procentach przenosi na bank. - Przede wszystkim senatorowie powinni zmienić tytuł ustawy, na ustawę o darowaniu długów osobom, które na to darowanie nie zasługują - mówił w TVN24 Biznes i Świat Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polski. - Senatorowie powinni tę ustawę odrzucić z takich powodów, że ona próbuje zalegalizować bezprawne wyłudzenie - ocenił z kolei Maciej Pawlicki, prezes stowarzyszenia „Stop bankowemu bezprawiu”.
Według Jerzego Bańki „senatorowie powinni zmienić tytuł ustawy, na ustawę o darowaniu długów osobom, które na to darowanie nie zasługują”. - Jest to czysta darowizna z cudzej kieszeni. Każda administracyjna zmiana stosunków umownych, taka ingerencja jest niedopuszczalna. W sensie prawnym jest ona niekonstytucyjna. Chyba, że będzie ona tak jak na Węgrzech wcześniej uzgodniona - podkreślił Bańka.
Różna zdania
Z kolei według Macieja Pawlickiego, senatorowie powinni tę ustawę odrzucić „z takich powodów, że ona próbuje zalegalizować bezprawne wyłudzenie”. - Te kredyty wcale nie są kredytami. Tam nie było żadnej waluty. Zgadzam się, że należy zmienić tytuł ustawy. Nie można mówić o kredytach walutowych, ponieważ były one złotówkowe i zostały one jedynie odniesione do kursu waluty. W związku z czym są instrumentami finansowymi a nie kredytami. To jest rzecz podstawowa. Myślę, że to prędzej czy później zostanie udowodnione, tak jak stało się to w innych krajach - dodał. - My opracowaliśmy broszurę, która wyjaśnia podstawowe kłamstwa, czy nieporozumienia wokół tych toksycznych instrumentów finansowych, sprzedanych kilku milionom Polaków w opakowaniu kredytów. To jest sytuacja niedopuszczalna. Wolny rynek stoi na jednym - rzetelnej informacji o sprzedawanym produkcie. Tu było zatajenie, tej informacji nie było i wobec tego jest rażąca dysproporcja między silnym bankiem, który wiedział co robi i klientem, który nie wiedział co kupuje - podkreślił.
Siła przekazu
Według wiceprezesa ZBP w kwestii kredytów frankowych wielu obywateli dało się nabrać na „nieprawdziwe stereotypy”. - Taka jest siła czarnego PR, kiedy powtarza się nieprawdę po raz tysięczny, on osiada w nas i pozostaje w świadomości. Te tezy są fałszywe. Na dowód tego powiem tylko jedno słowo. Gdyby dziś frank był po 2,5 zł, dziś byśmy tutaj nie siedzieli. Wszyscy klienci, którzy mają te kredyty byliby szczęśliwi - oceniał Jerzy Bańka.
- Niestety zmaterializowało się tzw. ryzyko rynkowe, którego nikt nie był w stanie przewidzieć - dodał.
- Kredyt walutowy jest wartością zmienną, bo taka jest jego istota. Oczywistym jest, że dziś sytuacja kredytobiorców zaangażowanych we franki jest bardzo trudna. Ale pamiętajmy o tym, że sektor bankowy podjął na początku tego roku działania na rzecz utrzymania stałych opłat tak, aby raty nie skoczyły gwałtownie. Oczywiście nie zmniejsza to w żaden sposób wolty kapitału do spłaty. Ta wartość jest zależna od aktualnego kursu franka. Za rok czy dwa może być zupełnie inaczej - dodał.
Głośna ustawa
Projekt ustawy o frankowiczach przygotowany został przez klub PO. Wpłynął do Sejmu w lipcu. Miał pomóc w rozwiązaniu problemów posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br. Wiele z tych kredytów ma dziś tzw. wskaźnik LtV przekraczający 100 proc. (co oznacza, że wartość hipoteki jest niższa niż wartość kredytu). Projekt przewidywał, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank ma umarzać 50 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości. Z programu mogłyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Duże zmiany
Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki. Poprawkę przygotował poseł SLD Wincenty Elsner, który, jak donosiły media, sam ma kredyt we frankach. Wersja ustawy przyjęta przez Sejm wywołała negatywne reakcje instytucji, odpowiedzialnych za stabilność finansów. NBP i KNF uznały, że wejście w życie ustawy może kosztować banki ponad 20 mld zł. Komitet Stabilności Finansowej wręcz wypowiedział się o zagrożeniu dla całego sektora finansowego w Polsce. Podczas ubiegłotygodniowego, burzliwego posiedzenia senackiej komisji wiceszef KNF Wojciech Kwaśniak przekonywał, że wejście w życie ustawy w sejmowej wersji "zdestabilizuje polski system finansowy", bo trzeba będzie zaangażować środki publiczne do stabilizowania banków. Z kolei wiceminister finansów Izabela Leszczyna wskazywała, że w efekcie wejścia w życie obecnej wersji ustawy w 6 bankach koszty umorzeń przekroczą 20 proc. ich kapitałów własnych. Nie można więc będzie wykluczyć - jak mówiła - wszczęcia procedur naprawczych, a nawet wypłat klientom banków kwot z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ustawa może też, zdaniem Leszczyny, spowodować straty w CIT w latach 2016-18 rzędu 3,5 mld zł. Odmienne poglądy prezentowali zaproszeni na posiedzenie komisji senackiej przedstawiciele organizacji społecznych, zrzeszających frankowiczów. Tomasz Sadlik z organizacji Pro Futuris mówił, że to banki powinny być w stu procentach obciążone kosztami przewalutowania kredytów, a klienci wcale. "Tylko wtedy ta ustawa ma sens, inaczej należy ją wyrzucić do kosza" - powiedział. W obecnej wersji, jego zdaniem, ustawa powinna się nazywać: "o szczególnej pomocy dla nieuczciwych banków".
Autor: mn//gry / Źródło: TVN24 Biznes i Świat, PAP