- Nawet, jeśli dzisiaj nie wszyscy w to wierzą, to gwarantuje, że 2017 rok na pewno pokaże nam, jaka jest siła deficytu pracowników - przekonywał w programie "Bilans" Krzysztof Inglot z Work Service. Jego entuzjazm studziła Hanna Więcewicz z Manpower Group, która oceniła, że sytuacja na rynku jest pozytywna jedynie dla określonej grupy stanowisk. Z kolei Ignacy Morawski ze Spotdata zgadzał się z tym, że "rynek pracy przesuwa się w kierunku pracownika", jednak zauważył zjawisko "wysokiego odsetka niezajętych miejsc pracy" wywołany brakiem odpowiedniej kadry.
- To jest rok walki o pracownika, ponieważ w 2017 roku oprócz dominującej roli pracownika na rynku pracy i podaży na jego pracę, nakładają się trzy kolejne elementy. Kwestia demograficzna i odpływu młodych ludzi z rynku pracy - odczujemy po raz pierwszy, że społeczeństwo się starzeje. Druga rzecz to kwestia ustawy emerytalnej, która odejmie ok. 300 tys. osób z rynku pracy. A po trzecie malejące bezrobocie, które zejdzie do okolicy 7,9 proc. - wymieniał Krzysztof Inglot z Work Service.
Prognozy Manpower Group są nieco mniej entuzjastyczne. - Sytuacja jest pozytywna, ale dla określonej grupy stanowisk. Jak pokazują nasze badania, największe wzrosty są dla produkcji przemysłowej, w związku z tym, na pracowników wykwalifikowanych, fizycznych w całym kraju jest duży popyt - mówiła w TVN24 BiS Hanna Więcewicz, która dodała jednak, że często są to ludzie, którzy otrzymują np. najniższą krajową. Ekspertka z Manpower Group przyznała, że mało wykwalifikowani pracownicy szukają pracy dużo dłużej i zwiększa się liczba miesięcy, które spędzają na poszukiwaniach. Szczególnie, jeśli stawiają wymagania dotyczące lokalizacji, wynagrodzenia, a także mają oczekiwania dotyczące zarobków. - Należy też zwrócić uwagę na sektory. Polska blado wypada w porównaniu do rynku europejskiego czy światowego, gdzie 36 proc. pracodawców rozważa zatrudnienie osób z innego sektora. W Polsce jest to 16 proc. - mówiła Więcewicz.
"Jest ssanie"
Z kolei Ignacy Morawski, ekonomista z firmy Spotdata stwierdził, że większość wskaźników z rynku pracy, sugeruje, że jest popyt na tę pracę.
- To widać po liczbie ofert pracy w urzędach pracy, które są bliskie rekordowych poziomów, a także po ankietach wśród przedsiębiorstw - mówił Morawski, wskazując także na dobre dane PMI.
- Generalnie zgodziłbym się, że rynek pracy przesuwa się w kierunku pracownika, ale jest taka cecha rynku, którą widać i w Polsce, i właściwie we wszystkich krajach europejskich - występowanie wysokiego odsetka niezajętych miejsc pracy - dodał ekonomista, tłumacząc, że firmy nie są w stanie zapełnić wakatów, ponieważ trudno im znaleźć pracownika, który spełniałby ich wymagania. Morawski zwrócił także uwagę na silny popyt na pracę w branży IT. - Jest bardzo silne ssanie na pracę w tej dziedzinie. To widać po masie organizowanych kursów - mówił w TVN24 BiS.
Szukanie pracy to trauma
Wypowiedzi gości wtorkowego programu "Bilans" nieco kontrastują z opiniami Joanny Tyrowicz z IE NBP, która skrytykowała powszechne twierdzenie o "rynku pracownika".
- W Polsce - wbrew obiegowym opiniom - nie ma rynku pracownika. Stopa bezrobocia spada nie dlatego, że coraz więcej ludzi znajduje pracę, ale dlatego, że coraz mniej ludzi ją traci i coraz mniej osób wchodzi na rynek - mówiła Tyrowicz. Jej zdaniem, szukanie pracy w Polsce to doświadczenie traumatyczne. Przeciętnie osoba, która szuka pracy, znajduje ją po okresie około 10 miesięcy.
Zobacz: Teraz panuje rynek pracownika. Sytuacja najlepsza od 25 lat (Film z 7.07.2016)
Autor: ag / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: pixabay (CC 0 1.0)