W Polsce - wbrew obiegowym opiniom - nie ma rynku pracownika. Stopa bezrobocia spada nie dlatego, że coraz więcej ludzi znajduje pracę, ale dlatego, że coraz mniej ludzi ją traci i coraz mniej osób wchodzi na rynek - mówi Joanna Tyrowicz z IE NBP.
Pracodawcy informują, że coraz trudniej znaleźć osobę na wolne miejsce pracy, bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie, w opinii publicznej od jakiegoś czasu mówi się o rynku pracownika.
Niski wzrost pensji
Jednak zdaniem dr hab. Joanny Tyrowicz z Instytutu Ekonomicznego NBP w Polsce nie mamy do czynienia z tzw. rynkiem pracownika m.in. ze względu na to, że niska jest dynamika wzrostu wynagrodzeń. - Co prawda od roku wszyscy mówią, że bezrobocie w Polsce jest tak niskie, że mamy w Polsce rynek pracownika, ale tego nie widać w innych danych. Poza tym, stopa bezrobocia spada nie dlatego, że coraz więcej osób znajduje pracę, ale dlatego, że coraz mniej ludzi ją traci i coraz mniej osób wchodzi na rynek pracy. Na rynku pracy obserwujemy coraz mniej przepływów, co oznacza, że coraz rzadziej pracownicy przechodzą z firmy do firmy - mówi dr hab. Joanna Tyrowicz i dodaje, że polska gospodarka przyjęła w pewnym stopniu formę przetrwalnikową - ani pracownicy nie chcą zmian, ani pracodawcy. - To powoduje spadek wskaźników mówiących o dynamice rynku pracy. Czy więc rynek jest rynkiem pracownika? Gdyby ludzie w to wierzyli, to zmienialiby pracę, a tego nie robią. Nie robią tego ponieważ widzą, co się dzieje w ich firmach, u konkurencji, w zamówieniach - dodaje.
Dobre dane
Jej zdaniem podstawowe wskaźniki polskiego rynku pracy są dobre. W Polsce mamy wysokie zatrudnienie, dużą liczbę osób pracujących i rekordowo niskie bezrobocie przy relatywnie stabilnym wzroście wynagrodzeń. To jej zdaniem same dobre wiadomości dla gospodarki. - Dobrze, że wynagrodzenia rosną, ale też dobrze, że nie rosną szybciej niż wydajność pracy. Z punktu widzenia gospodarki dynamika wydajności pracy i dynamika wynagrodzeń powinny iść w parze. Ponieważ nasza gospodarka nie rośnie teraz bardzo szybko to znaczy, że i wydajność nie rośnie za szybko, a zatem i wynagrodzenie też nie powinny rosnąć szybko. Wzrost płac powyżej wzrostu wydajności pracy zachęca przedsiębiorców do redukowania zatrudnienia i zwiększania wyposażenia w maszyny - mówi dr hab. Tyrowicz i przypomina, że w latach 2006-2008, w czasie boomu na rynku pracy, wynagrodzenia rosły realnie o 12 proc., ale gospodarka nie może na dłuższą metę tak funkcjonować. - Potem mieliśmy okres kryzysu, kiedy wydajność rosła szybciej niż płace i cieszyliśmy się, że bezrobocie nie rosło, a zatrudnienie dość szybko zaczęło się zwiększać pomimo spowolnienia gospodarczego. Obecnie jesteśmy w miejscu, w którym krzywa wzrostu wynagrodzeń i krzywa wzrostu wydajności przecinają się - płace zaczynają rosnąć szybciej od wydajności pracy - dodaje.
Trauma bezrobotnego
Zdaniem dr hab. Joanny Tyrowicz szukanie pracy w Polsce to doświadczenie traumatyczne. Przeciętnie osoba, która szuka pracy, znajduje ją po okresie około 10 miesięcy. - Ten wskaźnik nie obniża się od trzech lat, mimo że przez ten czas cały czas maleje bezrobocie. Mamy bardzo niesprawny rynek pracy. Więc jeśli ktoś ma za sobą traumę poszukiwania pracy i w końcu ją znajduje, to wcale nie musi rezygnować z niej po otrzymaniu 500 zł na dziecko. Tym bardziej, gdy nie ma pewności, że pieniądze te są dane na zawsze. Tego aspektu nie jesteśmy w stanie uwzględnić w modelu mikrosymulacyjnym, dlatego w pewnym stopniu przeszacowuje on skalę dostosowania. Pamiętajmy też, że pracy szuka się trudniej na rynkach peryferyjnych - nie w dużych miastach - gdzie skupiona jest większa dzietność i program 500 plus odgrywa większą rolę - uważa Tyrowicz.
Mniej rąk do pracy?
Jej zdaniem obniżenie wieku emerytalnego może niekorzystnie wpłynąć na rynek pracy. - Mniej pracujących osób w danym punkcie w czasie to – pomijając stronę fiskalną – nie jest dobra wiadomość dla rynku racy. Jeśli ludzie szybciej będą odchodzić z pracy, to nie jest to dobra wiadomość także z perspektywy długookresowej. Świadomość, że możemy wcześniej opuścić rynek pracy zmniejsza motywację, by inwestować w wiedzę i umiejętności, bowiem – mówiąc brutalnie – czas, w którym ta inwestycja się zwróci będzie krótszy. Więc ludzie wcześniej będą rezygnować ze szkoleń, dokształcania się, a to obiektywnie nie są dobre informacje dla rynku pracy - wyjaśnia ekspertka i dodaje, że mimo wszystko obniżenie wieku emerytalnego nie musi zmniejszyć udziały Polaków w rynku pracy. - Po pierwsze, jak na razie możliwe jest łączenie emerytury z pracą, co oznacza, że szczególnie młodsze osoby w nowym wieku emerytalnym, które mogą na razie spokojnie kontynuować karierę, nie odejdą z pracy. Poza tym emerytury z nowego systemu będą znacznie niższe niż obecnie, więc osoby, które za 15 lat osiągną wiek emerytalny zaczną się zastanawiać, czy chcą żyć za 30 proc. swoich wcześniejszych wynagrodzeń, czy raczej wolą pracować dalej, przynajmniej przez jakiś czas. Strategie dostosowawcze do nowego rozwiązania będą różne, więc tak naprawdę nie wiemy, jaki będzie efekt łączny obniżenia wieku emerytalnego dla rynku pracy - twierdzi Tyrowicz.
Zmiany na rynku pracy w 2017. Zobacz materiał wideo:
Autor: msz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: (CC BY-NC-ND 2.0) | Gerardo Pesantez / World Bank