Na hodowców drobiu i producentów jaj padł blady strach. Od stycznia nie będą mogli liczyć na odszkodowania za likwidacje stad kur z powodu salmonelli. Producentom w oczy może zajrzeć widmo bankructwa, a ceny jaj mogą jeszcze poszybować w górę. Jaj może zabraknąć na sklepowych półkach – straszy branża.
Wszystko za sprawą planów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi zapowiadających zmiany w krajowym programie zwalczania niektórych serotypów salmonelli. Resort rolnictwa poinformował, że od przyszłego roku właściciele ferm, zmuszeni do wybicia stad kur niosek ze względu na wykrycie bakterii salmonelli, nie będą mogli liczyć na odszkodowania z budżetu państwa.
W ubiegłym roku za wybite kury i zniszczone jaja wypłacono w sumie 33 mln złotych, a jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, do końca lipca 2017 roku kwota ta przekroczyła już 80 mln złotych.
Walka z salmonellą
W Polsce działają cztery programy zwalczania salmonelli w stadach drobiu, zmiany dotyczą tego, skierowanego do hodowców kur niosek. Program realizowany jest od 2008 roku i w sumie pochłonął z budżetu państwa ok. 236 mln złotych. Ale tylko raz, w 2014 roku, udało się zrealizować cel ograniczenia występowania zakażeń w stadach (do 2 proc.), czego wymagają unijne przepisy. Dla przykładu, w ubiegłym roku było to 7,15 proc.
Właśnie wzrost zachorowalności to jeden z powodów zmian w programie. Ministerstwo podpiera się statystykami Głównego Inspektoratu Weterynarii (GIW), z których wynika, że jeszcze w 2014 roku z powodu wykrycia bakterii salmonelli trzeba było wybić 45 stad kur. Rok później było to już 65 stad, a spory wzrost zanotowano w 2016 roku, kiedy Inspekcja Weterynaryjna nakazała zlikwidowanie aż 173 stad, w większości związanych z jednym producentem.
Zmiany w krajowym programie walki z salmonellą
Resort i GIW doszły więc do wniosku, że program działa źle i należy go zmienić. Reformy domagała się też Komisja Europejska zaniepokojona coraz dłuższą listą przypadków występowania salmonelli na fermach w Polsce. W rezultacie w programie na przyszły rok, przesłanym do zatwierdzenia przez KE, zaszło kilka istotnych zmian.
Inspekcja weterynaryjna nie będzie przeprowadzała już urzędowych badań potwierdzających występowanie bakterii, co do tej pory było standardem, a co zakwestionowała Komisja. W 2018 roku, jeśli właściciel fermy zrobi badania i będą one miały dodatki wynik, nie trzeba będzie ich potwierdzać badaniami GIW. Weterynarze nie będą też wydawać decyzji o uboju ptaków, a jedynie zarządzą kierowanie jaj do przetwórstwa. Jeśli stado trzeba będzie zlikwidować, to producenci jaj nie będą mogli liczyć na odszkodowania.
Niepokój branży
Branży te pomysły się nie podobają. Zastrzeżenia do proponowanych zmian sprowadzają się właściwie do jednego. Ucierpieć mogą nie tylko producenci jaj, którym w oczy zajrzeć może widmo bankructwa lub zwyczajnie stracą finansowo, jeśli nie wybiją zakażonego stada, a jaja po dużo niższej cenie będą sprzedawać na potrzeby przemysłu. Stracić mogą też konsumenci, bo i tak wysoka cena jaj jeszcze bardziej może wzrosnąć. Jaj może tez zabraknąć na sklepowych półkach.
- Nie wyobrażam sobie tego jako producent. Dla wielu firm realizacja tego scenariusza może oznaczać bankructwo - mówi nam Renata Rzepkowska-Bartos z zarządu Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz i dodaje: - Może dojść do sytuacji, że jaj na rynku detalicznym będzie mniej, a to będzie miało też przełożenie na ceny.
- Zmiany mogą doprowadzić do zdecydowanego obniżenia przychodów hodowców w przypadku wystąpienia w ich stadach salmonelli, a w skrajnych przypadkach nawet do bankructwa – potwierdza Maciej Bujnik z Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
Na co innego zwróciła uwagę Aleksandra Porada, ekspert Krajowej Rady Drobiarstwa. - W naszej ocenie brak odszkodowań może wywołać taki skutek, że nie będą wykrywane przypadki salmonelli. Nie będą zgłaszane – powiedziała ekspertka podczas październikowego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, na której omawiano zmiany w programie
Niebezpieczna statystyka
Jak wynika z danych unijnego Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RASFF) w ubiegłym roku 45 proc. wszystkich alertów dotyczących skażenia mięsa drobiowego i jaj w UE, pochodziło z Polski. W tym roku do systemu wpłynęło na razie 49 ostrzeżeń (na 403) o salmonelli wykrytej na mięsie drobiowym i jajach z naszego kraju.
Karolina Florek z wydziału ds. chorób zakaźnych zwierząt w Głównym Inspektoracie Weterynarii wydaje się być zaskoczona oburzeniem branży odnośnie zmian w programie. Florek przypomina, że rząd takie zmiany sygnalizował już w 2015 roku. Od tego czasu liczba wykrytych przypadków mocno wzrosła, co tylko przemawia za przeprowadzeniem reformy.
Zmiany mają wymusić też na właścicielach ferm większą dbałość o stada, bo jak mówiła Karolina Florek na wspominanym wyżej posiedzeniu sejmowej komisji, u części producentów pokutuje przekonanie, że „niezależnie od tego, czy dbam, czy nie dbam, to w razie czego państwo i tak mi zapłaci”. Przypomniała też, że rząd nigdy nie wypłacał odszkodowań w przypadku drobiu rzeźnego.
"Większość krajów unijnych stosuje środki, które my będziemy stosować od przyszłego roku i nie ma tam rekompensat dla producentów jaj konsumpcyjnych" – powiedziała Karolina Florek.
Ceny jaj znowu ciągle rosną
Tymczasem ceny jaj cały czas idą w górę. Z danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wynika, że w ostatnim tygodniu najmocniej wzrosły ceny jaja typu L. Za sto sztuk trzeba było zapłacić 57,6 złotych, o 6,1 proc. więcej niż przed tygodniem.
Potaniały jedynie najmniejsze jaja, za które trzeba zapłacić 41,8 (za sto sztuk), mniej o 4,1 proc. niż tydzień wcześniej.
Autor: Maciej Stańczyk / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock