Za sprawą zmian podatkowych szykowanych przez PiS część osób może zyskać mniej niż wynika to z rządowych deklaracji. Ma to związek z ograniczeniem możliwości skorzystania z ulg, na przykład na leki. - Gdy nie ma podatku, to nie ma od czego odliczać - wyjaśnia w rozmowie z TVN24 Biznes Małgorzata Samborska, partner i doradca podatkowy w Grant Thornton.
Podstawowe zmiany w podatkach zaproponowane przez partie rządzące w Polskim Ładzie to kwota wolna od podatku do 30 tys. zł, podniesienie drugiego progu podatkowego z 85,5 tys. zł do 120 tys. zł oraz podniesienie obciążeń z tytułu składki zdrowotnej poprzez brak możliwości odliczenia jej od podatku. Pierwsze dwie zmiany są dla podatników korzystne, trzecia - nie.
6 tysięcy na etacie
Pracownicy z pensją do poziomu 2,5 tys. brutto nie zapłacą podatku w ogóle, ale - jak wylicza Grzegorz Szysz, partner w Grant Thornton - wejście w życie zapowiedzianych zmian spowoduje, że skorzystają wszyscy pracownicy, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę i mają wynagrodzenie na poziomie niższym niż około 6 tysięcy złotych. Według danych, które udostępniło nam Ministerstwo Finansów, pensję do 6 tys. złotych w 2019 roku pobierało 10,6 mln podatników, co stanowiło 81 proc. pracowników na etacie (bez podatników do 26. roku życia zwolnionych od podatku).
Osoby zarabiające pomiędzy 6 tys. a 11 tys. brutto miesięcznie mają nie stracić na zmianach podatkowych, ale w tym celu ma być wdrożona dodatkowa "ulga dla klasy średniej". Stąd grafika, którą pokazuje PiS, z której wynika, kto może zyskać, a kto stracić na zmianach w podatkach.
Także w przypadku emerytów rząd zapowiada, że osoby ze świadczeniami do 2,5 tys. brutto - za sprawą podwyżki kwoty wolnej - nie zapłacą podatku. - Co do zasady osoby pobierające świadczenie do 5 tysięcy złotych brutto zyskują na Nowym Ładzie - wyjaśnia Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego. Jak dodaje, zgodnie z danymi ZUS po marcu 2020 około 7,4 procent emerytów i rencistów pobiera z ZUS świadczenie ponad 5000 złotych brutto, co oznacza, że zmiana może być niekorzystna dla 440 tysięcy osób.
Instytut przygotował analizę skutków nowych rozwiązań podatkowych w dwóch wariantach - kiedy składka zdrowotna jest odliczana i - co bardziej prawdopodobne - nie jest odliczana od podatku.
Kłopot jest tylko - zarówno w przypadku pracowników, jak i emerytów - z tym "co do zasady". Jak zauważa Małgorzata Samborska, partner i doradca podatkowy w Grant Thornton, brak PIT w przypadku pracowników i emerytów to jednocześnie brak możliwości skorzystania z ulg, by pomniejszyć daninę na rzecz państwa.
Ulga na leki
- Widziałam przypadki, że emeryci narzekali: co z tego, że nie zapłacę podatku, ale nie rozliczę żadnej ulgi na lekarstwa, ulgi na rehabilitację - mówi Samborska w rozmowie z TVN24 Biznes.
W przypadku ulgi na lekarstwa, funkcjonującej w ramach ulgi rehabilitacyjnej, odliczana jest różnica pomiędzy wydatkami faktycznie poniesionymi w danym miesiącu a kwotą 100 zł.
- Jeśli ktoś ponosi wysokie wydatki na leki, to może się okazać, że i tak nie płacił podatków, mimo stosunkowo niskiej kwoty wolnej - powiedziała partnerka w firmie doradczej Grant Thornton.
"Gdy nie ma podatku, to nie ma od czego odliczać"
Samborska zwraca uwagę, że w przypadku pracowników "mamy ulgę na termomodernizację, która kwotowo jest najbardziej istotna". - Ona w dużym stopniu mogła pomniejszyć podstawę opodatkowania, niemalże do zera, bo wynosi do 53 tysięcy złotych - zaznacza.
I dodaje, że pracownicy korzystają także z ulgi dla honorowych dawców krwi, ulgi na internet czy odliczeń darowizn na organizacje pożytku publicznego, czy kościół. - Najpopularniejsza jest ulga na dziecko. Ale z nią jest trochę inaczej, bo nawet w przypadku braku podatku, od którego można tę ulgę odliczyć, to i tak można otrzymać zwrot. Dzisiaj wysokość tego zwrotu jest ograniczona do wysokości zapłaconych przez podatnika składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, które podlegają odliczeniu - wyjaśnia.
- Tak więc jako skutek uboczny Polskiego Ładu w formie prezentowanej dzisiaj widzę ograniczenie możliwości rozliczania ulg podatkowych. Gdy nie ma podatku, to nie ma od czego odliczać. Ale nie wykluczam, że w tym obszarze zostaną wprowadzone jeszcze jakieś mechanizmy korygujące, na przykład poprzez umożliwienie odliczeń od składki zdrowotnej - stwierdza Samborska.
Marek Kolibski z Kancelarii Kolibski, Nikończyk, Dec & Partnerzy przekonuje, że kwestia likwidacji lub znacznego ograniczenia możliwości odliczeń jest na razie jedynie zagadnieniem teoretycznym, ponieważ nie znamy jeszcze projektów ustaw dotyczących zmian w podatkach. To w nich ostatecznie zostanie rozstrzygnięte, czy ulgi, do jakich uprawnieni są podatnicy, nie będą mogły być w praktyce wykorzystywane. - Można powiedzieć hipotetycznie, że jest takie ryzyko, jednak dopiero się o tym przekonamy - wyjaśnia.
- W przypadków osób, które mają dochody w nowym systemie ponad 2,5 tys. zł, miejmy nadzieję, że to będzie tak zapisane, że będą mieli prawo do ulg i zwolnień od tego dochodu (obecnie) niezwolnionego - mówił. Chodzi na przykład właśnie o składkę zdrowotną, na co wskazywała Małgorzata Samborska.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock