Wróćmy do tego planu i zacznijmy odblokowywać gospodarkę tam, gdzie zachorowań jest na tyle mało, że bezpiecznie można to zrobić – stwierdził na antenie TVN24 Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz. Apelował do rządzących, by wyznaczyli koniec blokady albo zracjonalizowali czas oczekiwania na jej koniec.
- Przedsiębiorcy rozumieją, że jest pandemia i trzeba się poświęcić dla społeczeństwa, ale społeczeństwo musi się też poświęcić dla przedsiębiorców. To musi być relacja zwrotna. Nie można oczekiwać, że przedsiębiorcy wezmą na siebie wszystkie koszty – podkreślił Abramowicz.
Jeśli chodzi o powrót do planu, to nawiązywał do przedstawionych jeszcze w listopadzie zasad, które przewidywały m.in. etapy odpowiedzialności i stabilizacji. Określono też wtedy zasady dla powiatów, które miałyby zostać podzielone na zielone, żółte i czerwone. I o powrót do tego właśnie planu apelował Rzecznik MŚP.
"Wróćmy do tego planu"
- Przedsiębiorcy liczą na to, że pan premier (Mateusz Morawiecki – red.) zakończy ten etap odpowiedzialności i wejdziemy w te etapy, które w planie rządu były – gdy zaostrzenia i obostrzenia zależą od liczby zachorowań – powiedział rzecznik.
Dodał, że "są dziś powiaty, gdzie średnia z całego tygodnia jest mniejsza i powiaty są w strefie zielonej". - Wróćmy do tego planu i zacznijmy odblokowywać gospodarkę tam, gdzie tych zachorowań jest na tyle mało, że bezpiecznie można to robić. Wtedy dajmy tym przedsiębiorcom, którzy mają zamknięte firmy, a nie mieszczą się w tarczach - rekompensaty - przez zastosowanie 70-procentowej skali spadku obrotów, jako kryterium bez względu na kod PKD - to my proponujemy jako środowisko. Pokażmy koniec tej blokady albo przynajmniej zracjonalizujmy ten czas oczekiwania – powiedział Abramowicz.
Wyjaśnił też, że powiaty zielone stanowią zdecydowaną większość "od południa do środka Polski". - Później są żółte, czerwonych jest dużo mniej. W czerwonych są obostrzenia (w planie z listopada – red.) dla wszystkich branż takie, jakie są teraz. Ale w zielonych i żółtych wszystkie branże mogłyby ruszyć, przy zachowaniu obostrzeń epidemicznych – stwierdził Rzecznik MŚP.
Otwieranie się biznesów i kary
GIS poinformował TVN24 Biznes, że od 15 stycznia liczba podmiotów, w których naruszono przepisy przeciwepidemiczne wyniosła 122, w tym dziewięć w ciągu ostatniej doby. W związku z tym wszczęto lub zaplanowano 112 postępowań administracyjnych.
- Przy takich ostrych rozwiązaniach (karach dla firm – red.), jeżeli przedsiębiorcy decydują się na otwieranie swoich firm, to powinien być to sygnał dla rządu, żeby się pochylić i zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Tutaj już nie można bagatelizować tej sprawy – ocenił Abramowicz.
Powiedział, że przedsiębiorcy decydujący się na taki krok mogą być zdesperowani. - A dlaczego zdesperowani? Z dwóch powodów: po pierwsze tarcze nie są szczelne i one wykluczają niektórych przedsiębiorców, którzy są zamknięci już od ponad trzech miesięcy i nie mają przychodów, aby realizować należności z kosztów stałych, typu czynszów, kredytów, odsetek, zobowiązań wobec pracowników – mówił.
- Drugim elementem frustracji jest to, że przedsiębiorcy nadal nie wiedzą, kiedy te firmy będą mogły ruszyć. Nawet jeżeli otrzymują pomoc, to ona jest określona, im dłuższy czas zamknięcia, tym realnie daje ona mniejsze możliwości opłacenia właśnie tych kosztów stałych – dodał.
Biznes otwiera się mimo obostrzeń
Pomimo decyzji rządu o przedłużeniu obostrzeń do 31 stycznia, w tym zamknięcia hoteli i utrzymania restrykcji dotyczących restauracji, siłowni i klubów fitness, część przedsiębiorców otworzyło swoje działalności w drugiej połowie stycznia. Niektórzy chcą to zrobić na początku lutego.
W "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk powiedziała, że około 150-200 podmiotów otworzyło się pomimo obowiązujących obostrzeń.
Z kolei parę dni temu sekretarz generalny zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej Sławomir Grzyb przekazał, że nawet 20 tysięcy przedsiębiorców gastronomicznych wykluczonych i pominiętych w tarczach pomocowych wznowiło działalność po 18 stycznia.
Za złamanie obostrzeń związanych z koronawirusem grożą dotkliwe kary. - Jeśli chodzi o przedsiębiorców, tu mamy do czynienia z przepisami o ograniczeniu niektórych działalności gospodarczych, kary przewidziane są od 10 do 30 tysięcy złotych – powiedział w grudniowej rozmowie z TVN24 Biznes rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.
Przedsiębiorców, którzy otworzą biznes mimo obostrzeń, czekają nie tylko kary finansowe. Wicepremier, szef MRPiT Jarosław Gowin powiedział, że najdotkliwszą karą dla firm łamiących przepisy będzie wyłączenie z tarcz: branżowej i finansowej.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że na początku ostatniego tygodnia stycznia będą podane informacje dotyczące obowiązujących w kolejnych tygodniach obostrzeń.
Wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski w niedawnej w rozmowie z TVN24 podkreślał, że "dopóki restrykcje nie zostają zniesione, otwieranie barów i restauracji nie jest bezpieczne i tym bardziej nie jest odpowiedzialne".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: PAP