Firmy biorą na siebie koszty walki z pandemią i powinny otrzymać odpowiednie rekompensaty – ocenił w rozmowie z TVN24 rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz. Przypomniał też o swoich postulatach dotyczących wsparcia dla firm. Część przedsiębiorców zapowiedziało otwieranie swoich biznesów mimo obowiązujących obostrzeń związanych z pandemią COVID-19.
- Gdyby zatkać dziurę w tarczy branżowej 6.0 oraz wrócić do planu z listopada, do odpowiedzialnego wychodzenia z pandemii, czyli dać przedsiębiorcom perspektywę, otwierania i zamykania firm, tam było to uzależnione od liczby zachorowań, to te nastroje byłyby zupełnie inne. Ja jestem Rzecznikiem Małych i Średnich Przedsiębiorców, mam cały czas kontakt z tym środowiskiem, i to właśnie te dwa elementy powodują dzisiejszą frustrację – powiedział.
Propozycje Rzecznika
Adam Abramowicz przypomniał o dwóch rozwiązaniach proponowanych przez biuro Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw – objęcie pomocą wszystkich firm, których spadek przychodów wyniósł od 70 do 90 proc. oraz powrót do wprowadzania obostrzeń według lokalnych wskaźników zachorowań i tym samym podzielenie kraju na strefę zieloną, żółtą i czerwoną.
- Wszystkie propozycje (...) zostały przekazane panu premierowi, to było w tamtym tygodniu, myślę, że są analizowane i że jakieś wnioski zostaną wyciągnięte – stwierdził.
Zdaniem Adama Abramowicza "powinniśmy okazywać solidarność sobie nawzajem".
- Jeżeli społeczeństwo oczekuje od przedsiębiorców, żeby się poświęcili dla walki z koronawirusem i wzięli na siebie dużą część kosztów (..), to przedsiębiorcy muszą mieć pewność, że społeczeństwo jest na tyle solidarne, że rekompensaty (państwo – red.) zapłaci wszystkim zamkniętym - mówił.
- Do 1 lutego decyzje zostały podjęte, teraz musimy wiedzieć, co będzie po pierwszym lutym. Naprawdę ten plan, który pan premier przedstawił w listopadzie i był określany jako optymalny i opracowany przez fachowców, on rzeczywiście jest dobry, bo daje perspektywę i uzasadnienie, jeżeli są zachorowania – zamykamy, jeżeli nie ma – luzujemy, działamy elastycznie – dodał.
"Zamknięcia są przed nami"
Adam Abramowicz ocenił, że bankructwa firm "są pewnie przed nami".
- Mogą to być wręcz tragedie. Proszę sobie wyobrazić sytuację firmy, która została założona w grudniu 2019 roku, na przykład młodzi ludzie otworzyli hotel, musieli zainwestować, wzięli kredyt, samochody w leasing i nawet są w tym PKD, które jest w ustawie, ale otworzyli firmę nie w tym momencie, kiedy trzeba, czyli w grudniu i są pozostawieni sami sobie. To może doprowadzić do osobistych tragedii – bank nie będzie się pytał, czy oni z powodu pandemii mają zamknięte, czy nie, tylko będzie windykował - tłumaczył.
- Jeżeli działalność jest prowadzona w formie osobistej, takich firm jest najwięcej w Polsce, nie w ramach spółki prawa handlowego, gdzie odpowiedzialność jest ograniczona tylko do wysokości kapitału, do majątku spółki, to odpowiada się całym majątkiem swoim, a być może długi mogą pójść nawet i na dzieci, jeżeli narosną do jakiś ogromnych kwot. W związku z tym ci ludzie rzeczywiście są dzisiaj zdesperowani i niedobrze byłoby, gdybyśmy ich zostawili - podsumował.
Biznes otwiera się mimo obostrzeń
Zgodnie z decyzjami ogłoszonymi w grudniu ub.r. przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, od 28 grudnia, początkowo do 17 stycznia 2021 r., zostały wprowadzone dodatkowe obostrzenia, m.in. zamknięcie hoteli, ograniczenie w działaniu galerii handlowych i stoków narciarskich. Obostrzenia zostały później przedłużone do 31 stycznia.
Część przedsiębiorców z Podhala zamierzało otworzyć swoje działalności, bez względu na ewentualne dalsze obostrzenia. W tym celu powstała inicjatywa Góralskie Veto, która zrzeszyła kilkuset przedsiębiorców. Również niektórzy przedsiębiorcy z woj. śląskiego deklarowali, że mimo wprowadzonych przez rząd ograniczeń otworzą swoje lokale i w najbliższych dniach wznowią działalność.
Na dodatek prawnicy zwracają uwagę, że wszelkie ograniczenia działalności gospodarczej powinny być wprowadzone w ustawie, a nie - jak to zrobił rząd - w rozporządzeniu.
Wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski w rozmowie z TVN24 podkreślał jednak, że "dopóki restrykcje nie zostają zniesione, otwieranie barów i restauracji nie jest bezpieczne i tym bardziej nie jest odpowiedzialne".
W piątek wicepremier, szef MRPiT Jarosław Gowin powiedział, że najdotkliwszą karą dla firm łamiących przepisy będzie wyłączenie z tarcz: branżowej i finansowej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock