Szczyt inflacji powinien być w sierpniu - powiedział w programie "Jeden na jeden" w TVN24 Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Jak przekazał, zespół makroekonomiczny PIE spodziewa się, że wzrost cen nie przekroczy 16 procent. - Pierwszym sygnałem dla tego są dane z tak zwanej inflacji producenckiej - powiedział Arak.
Jak wynika z sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24, 74 proc. Polaków musiało ograniczyć wydatki w ostatnim czasie w związku z rosnącymi cenami. Jedna czwarta pytanych nie ograniczała wydatków, z kolei 1 proc. pytanych nie ma zdania. Piotr Arak przyznał, że nie dziwią go wyniki sondażu. - Nie dziwi mnie to, że część społeczeństwa w tym momencie decyduje się na tego typu kroki, ponieważ jest to logiczne - powiedział gość programu "Jeden na jeden" w TVN24.
- Sytuacja jest taka, że wchodzimy w spowolnienie gospodarcze. Polska, podobnie jak w zasadzie wszystkie kraje na świecie, jest w takiej sytuacji trochę zarządzania kryzysowego. Mamy w Europie, Stanach Zjednoczonych, a także naszym kraju, najwyższą inflację od kilkudziesięciu lat. To powoduje dosyć wiele problemów, polityka monetarna oznacza w takiej sytuacji zacieśnianie, czyli podnoszenie stóp procentowych, to z kolei także powoduje pewne problemy dla części osób, które mają kredyty - mówił dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Inflacja w Polsce
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że inflacja w lipcu br. wyniosła 15,6 proc. rok do roku. Dla porównania w czerwcu ceny towarów i usług rosły w tempie 15,5 proc. rok do roku. Piotr Arak w programie "Jeden na jeden" w TVN24 był pytany o prognozy dotyczące szczytu inflacji w Polsce.
- Nasz zespół makroekonomiczny spodziewa się tego, że szczyt powinien być w sierpniu. To powinno być mniej więcej na poziomie 15,5-15,7 procent, czyli poniżej 16 procent. Większość zespołów makroekonomicznych podobnie prognozuje ten miesiąc - powiedział Arak.
- Pierwszym sygnałem dla tego są dane z tak zwanej inflacji producenckiej, które spadły miesiąc do miesiąca (...), co by pokazywało, że mniej więcej w lipcu czy sierpniu dochodzimy do szczytu odczytów inflacyjnych - dodał.
Dyrektor PIE stwierdził, że "później powinniśmy schodzić do poziomu mniej więcej może 10 procent na koniec tego roku". - Wskaźnik inflacji zaczął rosnąć jesienią zeszłego roku, dlatego też ta baza porównawcza jest zupełnie inna i dlatego tak wysokich odczytów inflacji nie powinniśmy się spodziewać - tłumaczył Arak.
Podwyżki stóp procentowych NBP
Szef PIE był dopytywany, czy nie ma poczucia, że można było zrobić więcej w walce z inflacją, jeżeli chodzi o politykę prowadzoną przez Narodowy Bank Polski. - Trochę nie wyobrażam sobie, co jeszcze mógłby zrobić bank centralny. Od jesieni zeszłego roku prowadzi stopniowe podwyższanie stóp procentowych - odpowiedział.
Na uwagę, że NBP może zbyt późno rozpoczął cykl podwyżek stóp, Piotr Arak zauważył, że "to jest temat dosyć szeroko dyskutowany". - Ogółem jest tak, że w połowie zeszłego roku zarówno Rezerwa Federalna (amerykański odpowiednik NBP - red.), jak i Europejski Bank Centralny były krytykowane za mówienie o tym, że inflacja jest tymczasowa. Wtedy dwaj szefowie najważniejsi, czyli Christine Lagarde i Jerome Powell, mówili, że inflacja jest tymczasowa. Ta komunikacja najważniejszych banków centralnych skłaniała inne kraje do tego, żeby podejmować decyzję o późniejszych podwyższeniach stóp procentowych - wskazał gość programu "Jeden na jeden" w TVN24.
Zwrócił przy tym uwagę, że EBC zdecydował się na pierwszą podwyżkę stóp "dopiero w połowie tego roku, przy inflacji w państwach bałtyckich sięgającej ponad 20 procent".
Adam Glapiński "jest osobną barwną"
Arak zauważył, że już w okres COVID-19 "wchodziliśmy z podwyższonym wskaźnikiem inflacji, który utrzymywał się na wysokim poziomie przez cały okres pandemii". - Natomiast (polski) bank centralny, podobnie jak wszystkie inne, musiał decydować o obniżce stóp procentowych, po to, żeby zmniejszyć szok wywołany pandemią, który miał charakter podażowy, popytowy - powiedział dyrektor PIE.
Piotr Arak w tym kontekście był zatem pytany o późniejsze wypowiedzi - po pierwszej, drugiej fali pandemii - prezesa NBP Adama Glapińskiego na temat prognoz dotyczących inflacji, czy wysokości stóp procentowych. - Jest tak, że wiele osób spodziewało się tego, że inflacja, która będzie wynikiem tego kryzysu, ze względu na kryzys podażowy, z którym mieliśmy do czynienia w 2021 roku, odłożony popyt, czyli to, że duża część konsumentów po tym okresie lockdownów częściej zaczęła chodzić do restauracji, część firm zaczęła podnosić cenniki i wartości produktów, czy usług, chcąc odbić sobie trochę te koszty związane z lockdownami i zmniejszonym zainteresowaniem konsumentów. I to było dosyć naturalne, wkalkulowane, że będzie jakieś podbicie inflacyjne, ale nikt nie przewidywał tego, że będzie wojna, że nastąpi rosyjski szantaż energetyczny - wyjaśniał.
- Decyzje podejmowane przez bank centralny w tym momencie i w ostatnich miesiącach są odpowiednie. Tak samo reakcja banku centralnego w pandemii - dodał Arak.
Dopytywany o styl i zachowanie prezesa Glapińskiego, dyrektor PIE stwierdził: "nie jest mi oceniać to, co robi i w jaki sposób". - Decyzje, sposób komunikacji, rozmowa z rynkiem, konferencje prasowe, które się odbywają, są podobne do tego, co się dzieje w innych krajach - ocenił gość "Jeden na jeden" w TVN24.
- Prezes Glapiński, jeśli ktoś czyta to, co publikuje od lat, jego książki dotyczące myśli gospodarczej, ekonomicznej, jest osobną barwną. Nie da się ukryć, że nasz szef banku centralnego potrafi opowiadać, wypowiadać się w sposób barwny - podsumował Piotr Arak.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock