- Nasza branża jako pierwsza została zamrożona i pewnie jako jedna z ostatnich zostanie odmrożona. To jest wielki problem całej grupy ludzi, którzy pracują przy organizacji imprez artystyczno-rozrywkowych, targów, konferencji, sympozjów, festiwali, tras koncertowych - mówił w TVN24 Tomasz Grewiński z Izby Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich.
- Nasze plany nie istnieją. Nie wiemy, kiedy wróci normalność i kiedy będziemy mogli wrócić do pracy - powiedział Grewiński.
Dodał, że na początku wydawało mu się, że "gdy przyjdzie lato, to wszystko wróci do normy". - Ale tak nie jest z kilku powodów. Nie możemy normalnie pracować. Są dozwolone pewne imprezy w dużym rygorze sanitarnym i to są małe imprezy. Kluby muzyczne są na przykład zamknięte - kontynuował.
"Sytuacja jest tragiczna"
Tomasz Grewiński mówił też, że sytuacja nie wróciła do normy z powodu logistyki, ale "również pewnych zachowań: część ludzi boi się przychodzić na koncerty, część ludzi nie ma pieniędzy na wydarzenia kulturalne". Jego zdaniem minie wiele miesięcy, zanim sytuacja wróci do normalności.
- Sytuacja jest tragiczna. Pierwszy to aspekt finansowy - ci ludzie nie mają z czego żyć, nie zarabiają, nie pracują. Nasi koledzy z techniki estradowej nie mają żadnej pracy, (...) często mają kredyty na sprzęt nagłośnieniowy lub oświetleniowy albo leasingi. Często to są jednoosobowe działalności gospodarcze. Przychodzą windykatorzy i żądają spłaty kredytu, banki nie chcą udzielać dalszych kredytów, ponieważ nasza branża jest "zaznaczona na czerwono" i żadne formy pomocy bankowej nie istnieją - tłumaczył Grewiński.
Według menedżera jedyną rzeczą, która może pomóc osobom z branży eventowej, jest "pomoc państwa - taka, która się odbywa w Niemczech czy Francji". - Takiej pomocy oczekujemy od polskiego rządu. Rozmawiamy z ministerstwem rozwoju i z ministerstwem kultury i edukujemy, jak wygląda cała branża. Zorganizowanie festiwalu czy koncertu to nie tylko zespół - stwierdził.
Dodał: - To jest ogrom ludzi, którzy dbają, żeby postawić scenę, zrobić nagłośnienie, oświetlenie, by zapewnić transport, bazę noclegową, ochronę. Potrzebna jest straż pożarna, pogotowie. Przy organizacji koncertu pracują setki, jeśli nie tysiące osób.
Imprezy w reżimie sanitarnym
Szacuje się, że dzięki branży eventowej pracę ma około 220 tysięcy osób. Jej wkład w gospodarkę to około 35 miliardów złotych, czyli 1,5 proc. W różnego rodzaju eventach uczestniczyło w zeszłym roku ponad 16 milionów osób.
W marcu działalność firm z tego sektora została całkowicie zawieszona z powodu epidemii COVID-19. Obecnie, jak czytamy na stronach rządowych, w imprezach kulturalnych i rozrywkowych może uczestniczyć więcej niż 150 osób - obowiązuje jednak określony reżim sanitarny.
"W pomieszczeniach, w tym w klubach muzycznych i salach widowiskowo-sportowych, a także w amfiteatrach oraz muszlach koncertowych może być zajęte co drugie miejsce na widowni (nie więcej jednak niż 50 proc. miejsc). (...) Na obiektach sportowych na otwartym powietrzu (otwartych lub półotwartych, z miejscami siedzącymi dla widzów lub bez) może być zajęte co drugie miejsce na widowni, w rzędach naprzemiennie (nie więcej jednak niż 50 proc. miejsc dla publiczności)" - czytamy. Dodano, że "w przypadku braku wyznaczonych miejsc, widzowie muszą zachować odległość minimum 1,5 m oraz że "obowiązkowe jest zasłanianie nosa i ust".
"Na otwartym powietrzu jednocześnie liczba widzów, słuchaczy, zwiedzających lub uczestników to maksymalnie 1 osoba na 5 m2. Zachować należy co najmniej 1,5 m odległości od innych osób poprzez wyznaczenie miejsc dla publiczności znakami poziomymi. Jeśli nie jest możliwe zachowanie 1,5 m odległości od innych osób, wówczas obowiązkowe jest zakrywanie nosa i ust" - napisano.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock