Co prawda szef rządu zapewniał ostatnio, że problemu z koronawirusem już nie ma, ale artystom wcale nie dał zielonego światła do koncertowania, a więc zarabiania jak dawniej. A to poważny problem. Zresztą nie tylko dla samych artystów. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Czują się niesłuchani i niezauważani. Polscy artyści, technicy estradowi, oświetleniowcy i dźwiękowcy nagłaśniają teraz swoje problemy. - Zostaliśmy zatrzymani w marcu. Przestaliśmy robić koncerty. To, co się teraz dzieje, to jest mniej niż 1 procent tych imprez, które powinny się odbywać - mówi Piotr ZIKE Zajkiewicz z Polskiej Izby Techniki Estradowej.
Zerowe przychody
Od początku pandemii artyści nie mogli wyjść na scenę. Teraz ruszają pojedyncze koncerty, z minimalną widownią. - Cała branża tak naprawdę cierpi. Nie tylko artyści, ale też technicy, oświetleniowcy, ludzie, którzy dostarczają sprzęt - mówi piosenkarka Natalia Przybysz
Łącznie są to setki tysięcy osób, które praktycznie zostały bez pracy. A szczyt sezonu jest teoretycznie w pełni. - Branża artystyczna to jest 300 tysięcy osób. Dochody w naszej branży spadły o 100 procent. Od marca mamy zerowe przychody - wyjaśnia Zajkiewicz.
- Skończyła się pomoc, którą zaoferował nam rząd. Tak naprawdę nie ma żadnych perspektyw dla naszego środowiska - dodaje Joanna Krawiec z Izby Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich.
Ograniczenia
Życie kulturalne w teorii wraca, ale ograniczenia zostają. Od 17 lipca na 5 metrów kwadratowych będzie można wpuścić jedną osobę. - To zapis absurdalny, bo żeby zorganizować rentowne wydarzenie, potrzeba ogromnych przestrzeni - dodaje Krawiec.
Dlatego manifestujący przed Zamkiem Królewskim technicy liczą na większą pomoc ze strony państwa: zwolnienia z ZUS-u i dodatkowe dopłaty. Bo kredyty na sprzęt sięgają milionów złotych. - Większa część firm zbankrutuje, zostanie wykupiona przez banki bądź przez firmy zagraniczne - tłumaczy Zajkiewicz.
Dla porównania Wielka Brytania ogłosiła właśnie największy w historii plan wsparcia dla branży artystycznej o równowartości niemal 8 miliardów złotych. Pomoc ma trafić zarówno do teatrów, jak i małych piwnic, w których grane są koncerty dla młodzieży. - To bardzo dobre wiadomości, to uchroni nas przed całkowitym upadkiem branży - mówi dyrektor artystyczny Matthew Warchus.
Na pomoc może liczyć też francuski sektor kultury. - Najwięcej, bo ponad 700 milionów euro pomocy doraźnej otrzymają teatry, opery, orkiestry i zespoły muzyczne. Od początku kryzysu na pomoc kulturze Francja przeznaczyła już 5 miliardów euro - mówi Anna Kowalska, korespondentka TVN24 BiS w Paryżu.
Ci, którzy pracują przy polskich koncertach czują się pominięci. - Rząd niemiecki zaproponował dla swojej branży estradowej ponad miliard euro, w Wielkiej Brytanii jest podobna pomoc. A w Polsce? W Polsce pozwolono nam pikietować - zaznacza Zajkiewicz.
Gdzie trafiły pieniądze?
Z przedstawicielami resortu kultury nie udało nam się porozmawiać. W odpowiedzi na nasze pytania, otrzymaliśmy informację, że ministerstwo szacuje, że na kulturę przeznaczy 5 miliardów złotych. Ale nie wiadomo, ile tych środków faktycznie trafi do przedstawicieli branży artystycznej.
- Te pieniądze nie trafiły do naszej branży. Poszły na szeroko zakrojoną kulturę - biblioteki, muzea, pomniki. I bardzo dobrze. (…) Równie dobrze (te pieniądze – red.) mogły pójść na badania NASA, ale to nas nie obejmuje - komentuje Zajkiewicz.
- Jak się okazało jesteśmy na końcu łańcucha pokarmowego naszej gospodarki. To jest dosyć przykre. Branża związana z eventami sportowymi jest lepiej traktowana. A wierzę, że bez kultury trudno byłoby komukolwiek przetrwać tą pandemię - konkluduje Przybysz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24