Sejm debatował w środę nad projektem wprowadzającym opłaty od tak zwanych małpek oraz słodzonych napojów. Ministerstwo Zdrowia uzasadniało, że ma ona wspierać prozdrowotne wybory konsumentów. Z kolei według opozycji to kolejna danina na rzecz państwa, wymierzona w rodzimy przemysł i nie pomoże w walce z otyłością. - To typowa zbiórka pieniędzy przez rządzących w obszarach, które można jeszcze opodatkować - powiedział Dariusz Klimczak z PSL-Kukiz'15.
Projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów zakłada wprowadzenie opłat od alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml oraz słodzonych napojów.
Jak wskazywał wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, to projekt oczekiwany przez ekspertów zajmujących się zdrowiem publicznym, popierany przez Światową Organizację Zdrowia. Wskazywał na rosnące spożycie cukru w ostatnich latach i związany z tym nasilający się problem otyłości, również wśród dzieci i młodzieży. Mówił, że złe nawyki żywieniowe przekładają się na zapadanie Polaków nie tylko na cukrzycę, ale także choroby układu krążenia i nowotworowe.
Rozwiązania zawarte w projekcie mają też pomóc w walce z problemami alkoholowymi. Zdaniem wiceministra udział w sprzedaży tak zwanych małpek w ostatnich latach wzrósł i jest istotnym zagrożeniem dla zdrowia Polaków.
Opozycja krytykuje
Marek Rutka z Lewicy wskazywał, że "za setkami tych małpek kryją się ludzkie dramaty. Nabywane są głównie w drodze do pracy i z pracy, 60 procent małpek to smakowe, wybierane głównie przez ludzi młodych i kobiety". Zdaniem posłów opozycji takie regulacje to jednak nic innego jak kolejna danina na rzecz państwa. - Jeśli weźmiemy do rąk te 20 stron ustawy i je przeczytamy, to, panie ministrze, nie ma tu słowa o zdrowiu, o profilaktyce, o chorobach cywilizacyjnych związanych z otyłością (...). To żaden projekt, który walczy z otyłością Polaków, tylko 41. podatek pisowski wprowadzony od 2015 roku - mówił Jarosław Urbaniak z Koalicji Obywatelskiej.
Również Dariusz Klimczak z PSL-Kukiz'15 dziwił się łączeniu ograniczenia spożycia tak zwanych małpek i słodzonych napojów, a pierwotnie jeszcze suplementów diety. Jego zdaniem te sprawy powinny być rozpatrywane osobno. - Co łączy te zagadnienia? Pieniądze, które mają popłynąć szerokim strumieniem do budżetu państwa. To typowa zbiórka pieniędzy przez rządzących w obszarach, które można jeszcze opodatkować - powiedział. Wiceminister odpierał te zarzuty, mówiąc, że "jest to opłata, a nie podatek; podlega innemu reżimowi legislacyjnemu". Barbara Dziuk z Prawa i Sprawiedliwości wnioskując o skierowanie projektu do dalszych prac, argumentowała, że jego celem jest kształtowanie prozdrowotnych zachowań konsumentów, a opłaty będą wpływały do NFZ i samorządów. - Takie rozwiązania wprowadzają opłaty na tego rodzaju dodatki do żywności, które zagrażają życiu i zdrowiu - powiedziała. Konrad Bergowicz z Konfederacji sprzeciwiał się natomiast temu, że rządzący chcą tymi zapisami dyktować Polakom, "co mają jeść, pić i ile ważyć".
"Prezent dla ponadnarodowych wielkich korporacji"
Posłowie opozycji pytali też, dlaczego objętość butelki ma determinować wysokość opłaty. - Jak to jest, że alkohol wlany do butelki ćwierćlitrowej szkodzi, a do półlitrowej nie szkodzi? - pytał Urbaniak. Dziwił się, co wspólnego z walką z otyłością mają kofeina, guarana i tauryna. Pytał dalej, dlaczego wyłączono z opłat suplementy diety. Wiceminister odpowiadał, że resort doszedł do wniosku, iż będzie to przedmiotem szerszej nowelizacji.
Opozycja podkreślała też, że projekt jest wymierzony w rodzimy przemysł i zwalnia z opłaty cukrowej sieci handlowe. - Ten projekt ustawy zawiera zapisy dotyczące zwolnienia z tego podatku sieci handlowych, które sobie zaimportują napoje, to znaczy, gdy się kupi od polskiego producenta napój, zrobiony z polskiego jabłka, od polskiego sadownika, to on będzie droższy, a gdy się kupi z Niemiec, Francji, skądkolwiek, to będzie tańszy - mówił Urbaniak. W imieniu klubu PO wniósł o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Również Marek Rutka z Lewicy mówił, że projekt wygląda "na prezent dla ponadnarodowych wielkich korporacji producentów napojów kosztem rodzimych, często rodzinnych firm z kilkudziesięcioletnią tradycją". Wiceminister zdrowia zapewniał, że nie ma mowy o dyskryminacji polskich producentów. Posłowie opozycji wskazywali także na zbyt krótkie - ich zdaniem - vacatio legis. - W Wielkiej Brytanii wprowadzano tak zwany sugar tax w ciągu trzech lat - argumentował Rutka. Lewica opowiedziała się jednak za skierowaniem projektu do pracy w komisjach.
Wcześniej Ministerstwo Zdrowia zadeklarowało poparcie przesunięcia terminu wejścia w życie nowych regulacji o kwartał, czyli na 1 lipca 2020 roku.
Podatek cukrowy
Na początku lutego rząd przyjął projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów. Teraz projekt trafił do prac w Sejmie.
Regulacje zakładają wprowadzenie opłat od napojów słodzonych i energetycznych. Ma ona część stałą i zmienną. Opłata stała to 50 gr za litr napoju z dodatkiem cukru lub substancji słodzącej, dodatek 10 gr za litr napoju z dodatkiem substancji aktywnej (kofeina lub tauryna), opłata zmienna to 5 gr za każdy gram cukru powyżej 5 gram/100 ml w przeliczeniu na litr napoju.
Ponadto skierowany do Sejmu projekt przepisów wprowadza opłaty od alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml, czyli tak zwanych małpek. Opłata będzie pobierana w momencie sprzedaży do sklepu.
Proponowana opłata wynosi 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml. Przykładowo oznacza to 1 zł od 100 ml małpki wódki 40 procent, 2 zł od 200 ml małpki wódki 40 procent i 88 gr od 250 ml małpki wina 14 procent. Środki z opłaty trafią w 50 procent do gmin, a w 50 procent do NFZ na edukację, profilaktykę oraz świadczenia w zakresie opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień.
Ponadto resort zdrowia, w porozumieniu z ministerstwami sportu i edukacji, wprowadził do projektu zapis o corocznym przekazywaniu 117 milionów złotych z Narodowego Funduszu Zdrowia na wspieranie szkolnych klubów sportowych w ramach profilaktyki pierwotnej oraz promocji zdrowego stylu życia. W pierwszym roku działania ustawy kwota będzie proporcjonalnie mniejsza.
Organizacje przeciwne
Tak zwany podatek cukrowy krytykowały organizacje zrzeszające przedsiębiorców. Według nich, wprowadzenie nowej daniny ma jedynie zwiększyć wpływy do budżetu i może uderzyć w producentów nektarów i napojów owocowych.
"Tytuł projektu jest mylący, bo sugeruje, że wspiera on jakkolwiek prozdrowotne wybory konsumentów. Tymczasem oczywiste jest, że chodzi tylko o zebranie kilku dodatkowych miliardów złotych wpływów do budżetu. Chodzi tylko o zebranie kilku dodatkowych miliardów złotych wpływów do budżetu" - stwierdził prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak.
Zastrzeżenia do projektu ustawy zgłosiła również Polska Izba Handu.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock