- Czekają nas czasy, kiedy naciśniemy guzik, wskażemy gdzie samochód ma jechać i nas zawiezie - mówi w TVN24 BiS Łukasz Byśkiniewicz z TVN Turbo. Pod kołami samochodów bez kierowców wyrastają jednak nowe kłody. A wszystko z powodu złego stanu dróg.
- Autonomiczne samochody działają na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że mają wbudowany system map, który ma pamiętać drogę, którą wcześniej już ktoś przejechał. Drugi sposób jest bardziej popularny. Polega na tym, że samochód widzi pasy na jezdni dzięki systemowi, który obserwuje drogę i prowadzi po niej auto - tłumaczy Paul Lewis z amerykańskiego think tanku Eno Center.
System nie działa jednak "zbyt dobrze kiedy pada deszcz, czy śnieg. Albo kiedy droga jest źle oznaczona lub zniszczona".
I to właśnie z drugim problemem muszą zmierzyć się Amerykanie. Z danych tamtejszego Departamentu Transportu wynika bowiem, że w złym stanie jest aż 65 proc. amerykańskich dróg. A to winduje koszty produkcji i eksploatacji autonomicznych aut.
Taki stan rzeczy irytuje jednego z głównych propagatorów samochodów bez kierowcy. - Ciężko powiedzieć, gdzie znajduje się linia. Potrzebujemy lepszych oznaczeń na drogach w Kalifornii. To szaleństwo. Gdybyśmy byli w Niemczech, Japonii, czy Chinach, to byłoby nam dużo łatwiej. Tam wyraźnie widać linie - podkreśla Elon Musk, prezes Tesli.
Dla kogo?
Jak zauważa w rozmowie z TVN24 BiS Łukasz Byśkiniewicz z TVN Turbo, "trwa wojna producentów w stworzeniu samochodu w pełni autonomicznego". - Takie samochody są testowane w Ameryce. Z dnia na dzień dowiadujemy się o kolejnych modelach, które potrafią takie cuda - dodaje.
Jego zdaniem takie pojazdy będą kuszącą propozycją "dla tych osób, które nie lubią jeździć samochodem". - Mogą być one wykorzystywane na krótkich dystansach, aby gdzieś dojechać blisko. Samochód może np. zawieźć dziecko do przedszkola - zauważa.
Byśkiniewicz nie ma wątpliwości, że "czekają nas czasy, kiedy naciśniemy guzik, gdzie samochód ma jechać i nas zawiezie".
Przyczyny różnic
Eksperci twierdzą, że infrastruktura drogowa ma się lepiej w innych częściach świata, ponieważ zarządza się nią odgórnie i całościowo. W Stanach Zjednoczonych zaś często jest to w gestii poszczególnych władz stanowych.
Różnice widać też w wydatkach. W ciągu ostatnich 20 lat Amerykanie wydali na drogi jedną trzecią tego, co Unia Europejska i jedną szóstą tego, co Chiny.
- Jeżeli spojrzymy na Chiny to tam inwestycje w infrastrukturę są ogromne, ponieważ rozwijają ją tak jak Stany Zjednoczone robiły to 50, czy 60 lat temu. Tworzą cały system nowych dróg. My bazujemy na systemie, który już mamy. Poprawiamy go żeby działał sprawnie - mówi Lewis.
Na szczęście wygląda na to, że niektóre stany dostrzegły problem. Władze Kalifornii mają ogłosić niedługo nową strategię rozwoju, której głównym punktem będzie rozwój infrastruktury oraz wprowadzenie autonomicznych autobusów miejskich.
Autor: mb/gry / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock