W czwartek po południu złoty mocno traci na wartości w stosunku do głównych walut: euro, dolara i franka. Szwajcarska waluta znów przebiła poziom 5 złotych.
W czwartek około godziny 11.00 za euro trzeba było zapłacić 4,84 zł, dolar kosztował niemal 4,90 zł, a frank - prawie 4,99 zł.
Po godz. 15.00, kiedy rozpoczęła się konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego, złoty osłabiał się jeszcze mocniej.
O godz. 16.00 euro kosztowało ponad 4,86 zł. Za dolara trzeba było zapłacić 4,95 zł, za franka - ponad 5,01 zł.
- Złoty wyraźnie osłabił się wobec euro, a czynniki stojące za tym ruchem są dwa. Pierwszy jest międzynarodowy, czyli powracająca aprecjacja dolara na globalnych rynkach. Aprecjacja ta związana jest po pierwsze z tym, że ostatnie dane amerykańskiego PMI w usługach okazały się lepsze od europejskich, a po drugie w minutes z EBC pojawiła się informacja, że część członków EBC głosowała za podwyżką stóp o jedyne 50 pb, co sugeruje, że - pomimo wysokiej inflacji bazowej - pojawiają się głosy sygnalizujące możliwe spowalnianie cyklu podwyżek stóp w strefie euro. To spowodowało, że rynek przestał zakładać, że tylko w USA jest możliwe spowolnienie podwyżek na dalszych etapach, ale również w strefie euro, w efekcie czego mamy umocnienie dolara wobec euro, które wspiera osłabianie się złotego - powiedział Jarosław Kosaty z Santander Bank Polska.
- Drugi czynnik - krajowy - związany jest ze wczorajszą decyzją RPP o braku podwyżki stóp procentowych, nawet o 25 pb., które zakładał rynek. Dzisiejsza konferencja prezesa NBP potwierdziła przypuszczenia rynku, że NBP zamierza wstrzymać się na jakiś czas z dalszymi podwyżkami stóp procentowych i obserwować sytuację. W momencie gdy mamy do czynienia z dalszym wzrostem inflacji i nie ma oznak, że ta inflacja zaczyna schodzić w dół, to rynek odczytał to jako czynnik, który może potencjalnie osłabiać złotego i taką też mamy reakcję rynku - dodał.
Jak wskazał, kurs złotego będzie zależał w najbliższym czasie od sentymentów na rynkach globalnych.
- W sytuacji gdy RPP nie zamierza podnosić stóp procentowych, nawet przy takim odczycie inflacji jak we wrześniu, to kurs złotego będzie zależał od sentymentów na rynkach globalnych, a te najprawdopodobniej będą się dalej psuły - ocenił ekonomista Santarder Bank Polska.
- Na horyzoncie mamy potencjalny kryzys gazowy w Europie, są obawy recesyjne na świecie w związku ze spowalnianiem globalnej gospodarki. W takim otoczeniu należy zakładać, że dolar raczej nie zakończył jeszcze trendu aprecjacyjnego, a to w naturalny sposób będzie wywierać presję na polskiego złotego jako walutę rynków wschodzących - dodał.
Konferencja Adama Glapińskiego
Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się utrzymać stopy procentowe NBP na niezmienionym poziomie. - To jest zatrzymanie cyklu podwyżek, a nie formalny koniec cyklu podwyżek - podkreślił podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.
- To cały czas jest otwarty formalnie cykl. Zatrzymujemy wzrost cen, wzrost stóp procentowych, przyglądamy się sytuacji. Przyglądamy się do listopada. W listopadzie będzie opublikowany kolejny raport o inflacji, który dla NBP, dla wszystkich obserwatorów jest najważniejszym dokumentem, pozwalającym w najlepszy sposób przyjrzeć się najbliższym kwartałom - wyjaśnił Glapiński.
Prezes NBP zaznaczył, że "nie oznacza to, że w czasie tak silnych szoków i nieprzewidywalnych wydarzeń w pełni możemy przewidzieć przyszłość". - W tej chwili to ryzyko, ta niepewność jest szczególnie duża. Co jest ryzykiem numer jeden - rozwój sytuacji wojennej na terenie Ukrainy - stwierdził.
- Zakładając, że wszystkie podstawowe czynniki kształtują się tak jak w tej chwili, to ten raport o inflacji przedstawi nam najbliższą rzeczywistość i najbardziej prawdopodobną, przewidywaną, projektowaną przyszłość w kilku następnych kwartałach - powiedział Glapiński.
Glapiński wskazał, że najbliższe kwartały będą najważniejsze.
- W tej chwili mamy te dane, jakie mamy. Upoważniają nas one, żeby przerwać cykl podwyżek, poczekać na listopadową projekcję, zobaczyć, jakie będą dane GUS-u i ponownie pochylić się nad tym zagadnieniem. Nie mówimy, że na dobre przestaliśmy podwyższać stopy procentowe - podkreślił Glapiński.
Prezes NBP zwrócił uwagę, że dotychczasowe działania RPP, 11 kolejnych podwyżek - najdłuższy cykl podwyżek w historii funkcjonowania RPP - w znaczący sposób ograniczyły popyt na kredyt ze strony sektora prywatnego, a szczególnie ze strony gospodarstw domowych.
- Mówię o czymś, co jest korzystne z punktu widzenia walki z inflacją, a co dla gospodarstw domowych jest przykre i bolesne. Bez trwałego wzrostu kredytów trudno oczekiwać utrzymania się wysokiej inflacji w średnim okresie - podsumował Glapiński.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock