Rząd ma we wtorek zająć stanowisko ws. prezydenckiego projektu obniżenia wieku emerytalnego. Swoje pomysły przedstawiły także związki zawodowe i minister finansów. - Nie mogę zaakceptować takiego podejścia, że wszyscy - również ja - przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat - komentował na antenie TVN24BiS Jeremi Mordasewicz z Konfederacji "Lewiatan".
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, "jak mówi się komuś w Europie, że Polska obniża wiek emerytalny, to wszyscy witają to z ironicznym uśmiechem". Jest to jednak poważne zamierzenie rządu - jeden z postulatów wyborczych PiS.
Premier Beata Szydło zapowiedziała już w ubiegłym tygodniu, że Komitet Stały Rady Ministrów udzielił pozytywnej rekomendacji prezydenckiemu projektowi ustawy obniżającej wiek emerytalny. Przewiduje on obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Jutro po posiedzeniu rządu będzie można powiedzieć, jaka jest ostateczna opinia.
- W tej chwili moim celem, moim założeniem jest to, żebyśmy do końca roku przyjęli ustawę zmieniającą wiek emerytalny; tak, jak się do tego zobowiązaliśmy - podkreśliła premier w ubiegłą środę.
Wcześniejsza emerytura
Resort finansów chce jednak powiązać obniżony wiek ze stażem pracy - 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Miałby to być dodatkowy - poza wiekiem - element uprawniający do przejścia na emeryturę. Związki zawodowe postulują z kolei wprowadzenie możliwości przechodzenia na emeryturę niezależnie od posiadanego wieku, po przepracowaniu 35 lat przez kobiety i 40 lat przez mężczyzn.
Prezydencki projekt nie zawiera takich zapisów - ani jako osobnego kryterium przejścia na emeryturę, ani jako powiązanego z obniżonym wiekiem emerytalnym. Obecnie wiek przejścia na emeryturę jest stopniowo podwyższany do 67 lat, niezależnie od płci. W 2020 r. mężczyźni mają w tym wieku przechodzić na emerytur , a kobiety - w 2040 r.
- Trzeba porównać trzy warianty - mówił Jeremi Mordasewicz na antenie TVN24BiS. Zdaniem Jeremiego Mordasewicza rozwiązanie proponowane przez związkowców kosztowałoby nas dwa razy więcej, niż projekt prezydencki. - I o ile to ostatnie rozwiązanie (red. resortu finansów) mogę zrozumieć - pozwalamy przejść na emeryturę osobom, które mają długi staż pracy, mogą się czuć zmęczone życiem, to nie mogę zaakceptować takiego podejścia, że wszyscy - również ja - przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat - komentował przedstawiciel pracodawców.
Na koszt podatników
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza takie rozwiązanie jest bardzo groźne. - Jest to podwójne uderzenie w gospodarkę. Z jednej strony kurczy nam się liczba osób pracujących, z drugiej wzrasta liczba osób pobierających świadczenia, co oznacza, że do deficytu ZUS-u rzędu 44-45 mld zł dorzucimy kolejne 15 mld zł - przestrzegał gość TVN24BiS.
Przypomina, że w okresie transformacji, w ciągu ostatnich 25 lat nasze życie wydłużyło się o ok. 5 lat. - Kobieta 60-letnia ma przed sobą 24 lata życia, w tym 12 lat w zdrowiu - mówił ekspert Konfederacji "Lewiatan".
Zdaniem Mordasewicza argument o dobrowolności jest bardzo łatwo "odbić". - Skoro tak jest, że pozostawiamy więcej wolności, to w ogóle znieśmy wiek emerytalny - mówił. - To jest absurd. Ponieważ 90 proc. kobiet i mężczyzn osiągnąwszy wiek emerytalny, natychmiast sięga po emeryturę - dodał.
Ekspert z Konfederacji "Lewiatan" prognozował, jak będzie wyglądała finansowa przyszłość takiego emeryta.
- Na początku ktoś taki otrzymuje emeryturę w wysokości 2 tys. zł i kolejne 2 tys. zł sobie dorabia. Rodzina świetnie sobie żyje. Ale to jest zaledwie 1/3 okresu emerytalnego. Następnie jest czas, kiedy nie mamy siły już dorabiać i musimy żyć z pieniędzy, które otrzymujemy. A potem wchodzimy w trzecią fazę, kiedy ktoś musi się nami zająć, bo jesteśmy niesamodzielni - stwierdził Mordasewicz. - W okresie tym powinniśmy mieć zgromadzone środki, chyba, że zakładamy, że nie mamy środków, mieszkanie przekażemy dzieciom, a społeczeństwo niech nas utrzymuje. To jest po prostu nieuczciwe, bo to jest prywatyzacja korzyści i upublicznienie kosztów, czyli przerzucenie na podatników tych dodatkowych 15 mld zł - wyliczał gość TVN24BiS.
Przywileje grup
Mordasewicz tłumaczy, dlaczego w pewnym sensie powinniśmy obawiać się kryzysu. - W nowym systemie emerytalnym wprowadziliśmy powiązanie wysokości emerytury z dalszym oczekiwanym czasem życia, co oznacza, że dostaniemy emeryturę w zależności od tego, ile jeszcze będziemy pracować z wyjątkiem uprzywilejowanych grup, czyli górników, rolników, sędziów, prokuratorów. To są kosztowne przywileje i je powinniśmy odebrać - mówi Mordasewicz. Prognozuje psucie systemu w przyszłości. Choć przejście na emeryturę będzie możliwe wcześniej i nie będzie ona zbyt wysoka, to należy się spodziewać nacisków, by nastąpiły podwyżki tych świadczeń.
Autor: ag//ms / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock