Gazprom ogłasza koniec wojny z Białorusią. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył w piątek, że nie widzi żadnych problemów, które uniemożliwiałyby podpisanie z Białorusią aneksu do kontraktu z 31 grudnia 2006 roku określającego warunki tranzytu gazu w 2010 roku.
- Jestem przekonany, że w najbliższym czasie aneks zostanie podpisany. Innych wariantów nie ma. Stosowne polecenia i pełnomocnictwa zostały wydane - oznajmił na konferencji prasowej w Moskwie po Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Gazpromu.
- Wojna gazowa (z Białorusią) dobiegła końca - podkreślił.
Miller oświadczył też, że jego koncern zapłacił za tranzyt gazowego paliwa przez białoruskie terytorium zgodnie z obowiązującym kontraktem.
- Żadnego zadłużenia nie mamy i nie mieliśmy. Na mocy kontraktu na każdy rok podpisywany jest aneks. Na ten rok aneksu nie ma - wyjaśnił.
"Zwyciężyła przyjaźń"
Szef Gazpromu przekazał, że szczegóły aneksu na 2010 rok uzgodnił w czwartek wieczorem przez telefon z wicepremierem Białorusi Uładzimirem Siemaszką. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów.
- Zwyciężyła przyjaźń - powiedział.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka ostrzegł w piątek na posiedzeniu rządu, że jeśli Gazprom w ciągu 48 godzin nie ureguluje w pełni długu za tranzyt gazu, to jego kraj wstrzyma przesył rosyjskiego gazu i ropy przez swoje terytorium.
O co w tej wojnie chodziło?
W czwartek Gazprom oznajmił, że zapłacił Białorusi za tranzyt 228 mln dolarów - według stawki 1,45 USD za przesył 1000 metrów sześciennych gazu na dystansie 100 km. Strona białoruska informowała wcześniej, że stawka za tranzyt wynosi 1,88 USD, i szacowała wysokość rosyjskiego zadłużenia za tranzyt na 260 mln dolarów.
W środę rano rosyjski koncern ograniczył dostawy gazu na Białoruś o 60 proc. w stosunku do normalnego przepływu. Jako powód podał dług Mińska za surowiec dostarczony w pierwszych czterech miesiącach 2010 roku. Gazprom oszacował go na 192 mln dolarów. Przykręcenie kurka spowodowało zakłócenie dostaw rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej. W czwartek, po zapłaceniu przez stronę białoruską 187 mln dolarów, Gazprom wznowił dostawy gazowego paliwa na Białoruś.
Do listopada 2009 roku Gazprom płacił 1,45 USD za przesłanie 1000 metrów sześciennych gazu na odległość 100 km. Białoruś podniosła wówczas stawkę tranzytową do 1,88 dolara. Rosyjski koncern nie zaakceptował podwyżki i nadal próbował płacić 1,45 USD.
Strona rosyjska twierdzi, że taka opłata powinna obowiązywać do 2011 roku. Natomiast Białoruś mówi, że jest to stawka z 2008 roku. Według strony białoruskiej, już w 2009 roku powinna była wynosić 1,74 USD.
Gazprom utrzymuje też, że zgodnie z kontraktem podwyższenie opłat za tranzyt możliwe jest tylko przy jednoczesnym podniesieniu hurtowej ceny gazu na rynku wewnętrznym Białorusi. Władze w Mińsku podwyżki takiej na razie nie planują.
Gazprom połknie Naftohaz?
Miller poinformował też w piątek, że jego koncern zaproponował już ukraińskiemu Naftohazowi pola gazowe, które gotów jest wnieść do ich joint venture.
- Do fuzji moglibyśmy dojść przez powołanie wspólnego przedsiębiorstwa. Składamy już propozycje dotyczące konkretnych złóż, które Gazprom mógłby wnieść do tego joint venture. Ze strony ukraińskiej do wspólnego przedsiębiorstwa wniesiony zostanie system przesyłu gazu i aktywa wydobywcze - powiedział Miller.
Szef Gazpromu nie sprecyzował, które konkretnie pola gazowe rosyjski koncern gotów jest wnieść do joint venture z Naftohazem.
- Ich wielkość będzie zależeć od wyceny aktywów Naftohazu. Jeśli z naszej strony trzeba będzie wnieść złoża z 800 mld metrów sześciennych surowca, to uczynimy to. Jeśli wycena aktywów Naftohazu będzie wyższa, to wniesiemy pola z 1 bln metrów sześć. - oświadczył.
Pod koniec kwietnia premier Rosji Władimir Putin zaproponował połączenie Gazpromu i Naftohazu. Miller sprecyzował wówczas, że chodzi o wymianę aktywów między dwoma koncernami. Jako przykład wymienił wymianę aktywów między Gazpromem a jego niemieckimi i włoskimi partnerami.
Wiadomo, że Rosja od dawna próbuje przejąć kontrolę nad systemem przesyłu gazu na Ukrainie, przez który płynie 80 proc. rosyjskiego surowca eksportowanego do krajów Unii Europejskiej. Poprzednie władze w Kijowie - zarówno prezydent Wiktor Juszczenko, jak i była premier Julia Tymoszenko - kategorycznie się temu sprzeciwiały.
W kwietniu, w zamian za obniżkę cen importowanego z Rosji gazu, Janukowycz zgodził się, by stacjonująca na Krymie rosyjska Flota Czarnomorska mogła pozostać tam co najmniej do 2042 roku, a więc 25 lat dłużej, niż początkowo zakładano. Prozachodnia opozycja na Ukrainie uznała to za zdradę interesów narodowych.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA