Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka ostrzegł w piątek na posiedzeniu rządu w Mińsku, że jeśli Gazprom nie ureguluje w pełni długu za tranzyt gazu, to jego kraj wstrzyma tranzyt rosyjskiego gazu i ropy przez swoje terytorium. Nie jesteśmy im nic winni - odpowiada na to Gazprom.
Białoruś w czasie trwającego od początku tygodnia kryzysu ograniczyła już raz tranzyt gazu, bo uznała, że Gazprom za tranzyt jej jej winien 260 mln dolarów.
Sama uregulowała 187 mln dolarów długu u Gazpromu, który w poniedziałek przykręcił kurek dla Białorusi. Rosja poinformowała w czwartek UE, że dostała pieniądze i znowu tłoczy gaz.
Jednak teraz Łukaszenka mówi, że Gazprom nie uregulował swoich długów znowu grozi wstrzymaniem tranzytu na Zachód. Na uregulowanie należności daje 48 godzin.
Co na to Gazprom?
Na to rzecznik rosyjskiego Gazpromu Siergiej Kuprijanow oznajmił, że zgodnie z warunkami istniejącego kontraktu ze stroną białoruską koncern nie ma wobec niej zadłużenia. W czwartek Gazprom oznajmił, że zapłacił Białorusi za tranzyt 228 mln dolarów, według stawki 1,45 USD za przesył 1000 metrów sześciennych gazu na dystansie 100 km. Strona białoruska informowała wcześniej, że stawka za tranzyt wynosi 1,88 USD i szacowała wysokość rosyjskiego zadłużenia za tranzyt na 260 mln dolarów.
Czy Łukaszenka zatrzyma tez ropę
Łukaszenka oświadczył na spotkaniu z ministrami: - Niezapłacenie przez Gazprom w pełnym zakresie za usługi powinno doprowadzić do wstrzymania wszelkich usług dla Federacji Rosyjskiej (dotyczących) transportu surowców węglowodorowych - ropy i gazu. Oznajmił, że rząd "ma możliwość porozumienia" i ma na to dwie doby. Dodał: - Może już się porozumieliście - chciałbym o tym od was usłyszeć.
Łukaszenka mówił też o potrzebie rozwijania nowych kierunków współpracy gospodarczej i handlowej Białorusi m.in. z Chinami i Wenezuelą.
Wcześniej w tym tygodniu białorusko-rosyjski spór gazowy toczył się wokół zaległych płatności Mińska za dostarczony gaz. W środę rano Gazprom ograniczył dostawy gazu na Białoruś o 60 proc. w stosunku do normalnego przepływu, żądając uregulowania długu w wysokości 192 mln dolarów. Ograniczenia spowodowały zakłócenia części dostaw rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej. W czwartek, po zapłaceniu przez stronę białoruską 187 mln dolarów, Gazprom wznowił dostawy gazu na Białoruś.
Nie kończący się spór o tranzyt
Do listopada 2009 roku Gazprom płacił - w zależności od magistrali - 1,45 i 0,43 USD za przesył 1000 metrów sześciennych gazu na odległość 100 km. Białoruś podniosła wówczas stawkę tranzytową dla magistrali Biełtransgazu do 1,88 dolara. Rosyjski koncern nie zaakceptował podwyżki i nadal próbuje płacić 1,45 USD. Strona rosyjska twierdzi, że taka opłata powinna obowiązywać do 2011 roku.
Gazprom utrzymuje też, że zgodnie z kontraktem ze stroną białoruską podwyższenie opłat za tranzyt możliwe jest tylko przy jednoczesnym podniesieniu hurtowej ceny gazu na rynku wewnętrznym Białorusi. Władze w Mińsku podwyżki takiej na razie nie planują.
Jednocześnie rzecznik Kuprijanow oświadczył w piątek, że obie strony porozumiały się w sprawie aneksu do kontraktu na 2010 rok i zamierzają podpisać go w najbliższym czasie.
Na razie nie odcięli
Marlene Holzner, rzeczniczka komisarza UE ds. energii Guenthera Oettingera, oświadczyła, że tranzyt gazu do Unii jest w pełni realizowany.
- Dotychczas nie mamy oficjalnych gwarancji ze strony rządu Rosji ani rządu Białorusi, jednak możemy stwierdzić, że strumień rosyjskiego gazu przez Białoruś na Litwę i do Polski płynie na nowo w pełnym zakresie - oznajmiła. Dodała: - Komisja Europejska będzie nadal śledzić sytuację i w razie konieczności kontaktować się z przedstawicielstwami Rosji i Białorusi.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA