Wysokie ceny paliw mogą zmienić obraz ulic i autostrad na całym świecie. Duże i wygodne samochody ustępują miejsca małym i ekonomicznym.
Nadchodzą ciężkie czasy dla luksusowych marek aut. Wszystko wskazuje na to, że z powodu rosnących cen paliw na drogi będzie wyjeżdżać coraz mniej dużych i paliwożernych aut. Amerykańskich kierowców nie stać już na pick-upy i SUV-y. Zastępują je autami o wiele mniejszymi.
Zapotrzebowanie na tańsze samochody może jeszcze wzrosnąć, bo producenci zapowiadają podwyżki cen. Koncerny bronią się jak mogą, bo oprócz malejącej sprzedaży dopadła je rosnąca inflacja, a zatem wzrost kosztów.
Koncerny bronią się, ale muszą się przestawić
Wielka trójka producentów aut ze Stanów Zjednoczonych, Ford, General Motors i Chrysler przestawia produkcję na mniejsze, tańsze w użyciu samochody. Koszty tną także europejskie koncerny, a japońska Toyota redukuje plany sprzedaży.
Jeżeli nie można już polegać na zyskach ze sprzedaży aut klasy S czy klasy E, trzeba zrekompensować to sprzedażą małych samochodów Howard Hendriks, Merill Lynch
- Zważywszy na to, że wszyscy producenci aut zarabiają najwięcej na większych autach, to jest poważny problem - komentuje sytuację Harold Hendrix z Merill Lynch.
- Zwłaszcza dla producentów marek luksusowych. to może całkowicie zmienić ich model biznesowy. To będzie bardzo trudne zadanie dla producentów marek luksusowych - dodaje.
Chociaż SUV-y to droższy segment samochodowego rynku, producenci sprzedają ich coraz mniej, a to zwiększa ich straty. Ford ogłosił właśnie 9 miliardów dolarów strat w drugim kwartale i zapowiedział, że trzy zakłady produkujące pick-upy przestawią produkcję na mniejsze i oszczędniejsze samochody.
Moda na SUV-y się skończyła - informuje Howard Wheeldon z BGC Partners. - Będziemy widzieli stopniowy spadek sprzedaży aut typu SUV, i znowu staną się one produktami niszowymi, jak 10 lat temu, kiedy powstały.
To jest nieuniknione!
- To jest nieuniknione, nieuniknione! - przekonuje do trendu na rynku samochodowego Bob Lutz, wiceprezes General Motors. - I to nie jest inflacja spowodowana wzmożonym popytem, przez ludzi który kupują zbyt wiele produktów. To jest inflacja spowodowana przez koszty i nie mamy innego wyjścia, tylko musimy te koszty przerzucić na końcowego konsumenta, inaczej zbankrutujemy.
Problemy wielkich koncernów wykorzystują małe firmy, które na Międzynarodowych Targach Motoryzacji w Londynie zaprezentowały elektryczne samochody, w tym pierwszy samochód na baterie, w którym może się zmieścić cała rodzina. Zachętą dla klientów są spore oszczędności w opłatach.
- Głównym wsparciem dla naszego biznesu jest możliwość poruszania się po Londynie bez opłat za wjazd do centrum, parkowanie i ładowanie baterii też jest za darmo - Steve Hartridge, dyrektor Going Green.
Elektryczne samochody kosztują około 10 tysięcy funtów. Minusem jest żywotność baterii - po jednym ładowaniu trudno przejechać więcej niż 100 kilometrów.
Dla tych, których nie stać na kupno nowego oszczędnego samochodu specjaliści polecają oszczędną jazdę.
- W zmniejszeniu zużycia pomagają takie drobiazgi, jak płynne przyspieszanie, przewidywanie ukształtowania drogi, pozbywanie się zbytecznego bagażu, albo relingów na dachu i upewnianie się, że opony są dobrze napompowane - informuje Steve Hartridge.
Według badań brytyjskiej Energy Saving Trust, dzięki oszczędnej jeździe kierowcy na całym świecie mogą zaoszczędzić 12 miliarów dolarów.
Źródło: TVN CNBC Biznes