Po porannej huśtawce od późnego przedpołudnia złoty silnie zyskiwał. Przed 17 umocnił się nawet o ponad 16 groszy do euro. Powodem była sprzedaż przez rząd euro z funduszy unijnych na rynku walutowym. Wszyscy zadają sobie jednak pytanie, czy to tylko chwilowa korekta, czy już trwałe odwrócenie trendu, zwłaszcza, że złoty we wtorek osłabł do poziomu bliskiego historycznemu minimum do euro.
Na koniec dnia za euro płacono 4,78 zł, za dolara 3,81 zł, a za franka szwajcarskiego 3,23 zł. To znaczy, że złoty zyskał w ciągu dnia do euro 13 groszy, do dolara prawie 10 groszy i tyle samo do franka. Umocnienie zaczęło się około 11.30, dlatego też obserwatorzy rynku podejrzewają, że właśnie wtedy rząd rzucił na rynek euro.
Część analityków jednak sądzi, że powodem umocnienia złotego przed południem była twarda wypowiedź szefa klubu parlamentarnego PO, że "Polska zdecydowała o wejściu do systemu ERM2 bez zmiany konstytucji", oraz że "oficjalne rozmowy z EBC na temat przystąpienia do ERM-2 trwają od kilku dni".
- Złoty zareagował zdecydowanym umocnieniem na słowa przewodniczącego klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego - napisał na stronach xtb.pl Marcin R. Kiepas.
- Informacje o determinacji rządu w sprawie przystąpienia do strefy euro wspierają złotego. Automatycznie rodzi się jednak pytanie, czy w obecnej sytuacji rynkowej i przy pewnej niechęci Narodowego Banku Polskiego do szybkiego przystąpienia do ERM2, te starania zostaną z sukcesem sfinalizowane w najbliższych miesiącach - dodał.
Już wtorkowa wypowiedź premiera Donalda Tuska, który zapowiedział możliwość rządowej interwencji na rynku walutowym, minimalnie umocniła złotego i nie pozowoliła polskiej walucie osiągnąć historycznego minimum. Przypomnijmy - złoty najsłabszy w historii swego wolnego kursu był w relacji do euro w lutym 2004 roku, kiedy za euro płacono 4,94 zł.
Czy umocnienie będzie trwałe?
Analitycy zastanawiają się jednak, czy umocnienie polskiej waluty będzie trwałe. Teraz tego nikt nie wie.
- Taki jednorazowy zabieg nie zadziała, jeśli rynek finansowy będzie chciał celowo osłabiać złotówkę dalej - mówi o działaniach Ministerstwa Finansów Ryszard Petru. Zdaniem ekonomisty SGH dobrze stało się jednak, że rząd zareagował. - Poczekajmy kilka dni, tydzień. Jeśli złotówka przestanie się osłabiać, będzie to znaczyło, że wymiana zadziałała - podkreślał Petru na antenie TVN24.
Awersja do ryzyka
Niektórzy eksperci sądzą, że interwencja rządu sprzyjała korekcie, która i tak w końcu musiała nastąpić, skoro złoty był bliski swojej najniższej w historii wartości, ale w średnim terminie polska waluta będzie dalej postrzegana jako ryzykowna, więc zagraniczni inwestorzy nie będą chcieli jej kupować.
- Zwiększa to prawdopodobieństwo korekcyjnego umocnienia złotego, ale tylko w najbliższym czasie. Nie znaczy to bowiem, że w ten sposób uda się trwale odwrócić deprecjację złotego - podkreśla Grotek. Analityk dodaje, że w tej sytuacji na nieco dalszy plan zeszły wydarzenia zagraniczne, jednak w dalszym ciągu rośnie awersja do ryzyka i to ten czynnik będzie decydujący dla przebiegu kolejnych sesji na rynku walutowym.
Tylko euro może nas uratować
Dla notowań złotego w dłuższej przyszłości najważniejsze zostaje więc pytanie, czy rynek trwale uwierzy, że Polska faktycznie i z determinacja będzie zdążać do strefy euro.
- Jeżeli rynek zacznie w to wątpić, umocnienie złotego może mieć tylko przejściowy charakter. Gdy jednak uwierzy, że wszystko zakończy się happy endem, a zwłaszcza gdyby okazało się, że Europejski Bank Centralny będzie wspierał Narodowy Bank Polski w procesie stabilizacji kursów, to złoty zdecydowanie zyskałby na wartości - napisał Kiepas.
Jeśli więc rynek uwierzy rządowi - żadne interwencje nie będą już potrzebne.
Źródło: bankier.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu