Niemcy bacznie przyglądają się temu, co na ich ulicach fotografują samochody Google, zbierające materiały do usługi Street View. Minister ds. ochrony danych osobowych Ilse Aigner (CSU) mówi o konieczności prawnego uregulowania tej praktyki. Między innymi chciałaby ograniczyć zaglądanie obiektywem w oczy ogródkowych krasnali.
Street View to seryjnie przygotowane, panoramiczne zdjęcia, pozwalające dokładnie obejrzeć i odbyć wirtualny spacer po okolicy. Obiektywy aparatów Google rejestrują szczegóły budowli, ale i przejeżdżające czy parkujące samochody, a także przechodniów. Choć twarze i tablice rejestracyjne są potem zamazywane, to nie zawsze uniemożliwia to rozpoznanie konkretnych osób.
Minister Aigner ujawniła, że w Berlinie trwają prace nad przepisami, które mają uregulować taką działalność. I tak, zdjęcia ulic miałyby trafiać do Sieci jeśli mieszkańcy okolicy nie sprzeciwią się pokazywaniu swego otoczenia. Jeśli sprzeciw będzie, to fotografie musiałyby zmienić się nie do poznania: budowle powinny stać się nierozpoznawalne, nie mogłoby być widać numerów domów, twarze i samochody także musiałyby zostać przerobione tak, by nie można ich było rozpoznać.
Nie podglądać krasnali
Ponadto pani minister chce ograniczyć wysokość, z jakiej aparaty Google fotografują okolicę. Obecnie są one umieszczane na 2,5-metrowym wysięgniku, miałyby zostać obniżone do 1,8 m. Wszystko po to, by "nie zaglądały" przez płoty i nie pokazywały ogrodowych krasnali, czy ich opalających się właścicieli.
- Oczekuję też, że koncern [Google - red.] poda publicznie, gdzie i jak długo fotografie przechowuje, oraz jakie prywatne lub komercyjne dane z nimi zestawia. Obywatele maja prawo wiedzieć, co dziej się z ich danymi - stwierdziła Ilse Aigner.
Źródło: DPA
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu