Koniec rządowo-samorządowego eldorado w branży zamówień publicznych - pisze wtorkowy "Puls Biznesu". Rynek ten po raz pierwszy w historii zanotował spadek. Poprawa dla firm ma nadejść dopiero w 2017 roku.
Jak podał Urząd Zamówień Publicznych, w 2011 r. wartość przetargów wyniosła 144 mld zł, czyli o 23 mld mniej niż w poprzednim, rekordowym roku (167 mld zł, wzrost o 32 proc.).
Po hamulcach
Dotąd ten rynek do podziału między przedsiębiorców stale rósł, ale przez kilka najbliższych lat będzie coraz mniejszy. Jak wyjaśnia "PB", rynek zamówień jest bowiem ściśle powiązany z cyklem wdrażania przez Polskę funduszy unijnych. Do 2010 r. wartość ogłaszanych kontraktów rosła, bo publiczne instytucje rozdzielały fundusze UE przyznane nam na lata 2007-13 i rozpisywały coraz więcej przetargów.
Teraz ten boom hamuje. - Większość dostępnych Polsce funduszy została już rozdysponowana. Dlatego skończył się czas, w którym rozpisywano masowo przetargi, a zaczął etap realizacji tych zamówień i dokonywania płatności - tłumaczy w rozmowie z gazetą główny ekonomista BGK Tomasz Kaczor.
Bez rekordu
Z kolei Jerzy Kwieciński, wiceszef Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości, ocenia, że jeśli negocjacje w UE dotyczące funduszy unijnych na lata 2014-20 znacząco się nie przedłużą, to "pieniądze z tego rozdania zaczną płynąć do Polski najwcześniej w 2015 r.". - To oznacza, że kolejny szczyt rynku zamówień, porównywalny z tym z 2010 r., powinien być w 2017 r. - przewiduje Kwieciński.
Istnieje też - jak pisze gazeta - duże ryzyko, że nie pobijemy już rekordu z 2010 r., a wartość zamówień nie przekroczy 166 mld zł.
Źródło: "Puls Biznesu"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24