250 butelek wódki znaleziono w pomieszczeniach zajmowanych przez związek "Sierpień 80". Według konkurencyjnych związków alkohol miał trafiać do strajkujących. Tymczasem sytuacja w Budryku wciąż się zaognia. Do kopalni próbowali wejść górnicy, którzy mimo strajku chcą pracować. W ruch poszły pięści.
- Pracownicy kopalni analizują m.in. legalność przechowywania znacznej ilości alkoholu na terenie zakładu - poinformował rzecznik Budryka Mirosław Kwiatkowski. Związkowców z uczestniczącego w strajku "Sierpnia 80" poproszono już o usunięcie alkoholu z terenu kopalni. O dużej ilości alkoholu przechowywanego w pomieszczeniach „Sierpnia 80” poinformowali dyrekcję kopalni przedstawiciele związków, których górnicy chcą pracować. Mieli oni zasugerować dyrektorowi, że wódka może trafiać stamtąd do uczestników strajku. Dyrektor w obecności ochrony i policji poprosił szefa "Sierpnia 80" o otwarcie biura. Wewnątrz rzeczywiście znajdowała się duża ilość alkoholu, którą związkowiec określił na 250 butelek
Z oskarżeniami nie zgadza się szef „Sierpnia 80” i jeden z liderów protestu Krzysztof Łabądź. - Alkohol został kupiony jeszcze w grudniu. Jak co roku miał znaleźć się w rozdawanych przez nas paczkach świątecznych - przekonywał. Według Łabędzia wódka nie trafiła do górników przed Świętami ponieważ już wtedy trwał strajk. - Zamierzaliśmy rozdać alkohol po zakończeniu strajku – dodał szef "Sierpnia 80" w kopalni "Budryk".
Bójka w kopalni Konflikt między związkami nie zakończył się jednak na tym. Do kopalni próbowała wejść grupa górników, którzy mimo strajku chcą pracować. - Wywiązała się szamotanina, w ruch poszły pięści. Protestujący, na wyraźne polecenie swoich liderów, uruchomili też gaśnicę przeciwko pracownikom chcącym wejść na teren kopalni - mówił rzecznik "Budryka" Mirosław Kwiatkowski. Do kopalni próbowało się dostać ok. 500 osób. Wprawdzie górnikom, którzy nie strajkują, nie udało się przedrzeć do zakładu, to zapowiedzieli, że jeszcze wrócą.
Jeszcze przed incydentem, za zgodą strajkujących, do kopalni weszło ponad 100 osób. Przeszło 40 z nich zjechało na dół. To jednak za mało, aby można było kontynuować rozpoczęte we wtorek przygotowania do wznowienia wydobycia węgla. Pracownicy ci wykonują jedynie prace zabezpieczające i kontrolują wyrobiska.
Będą kolejne rozmowy Przedstawiciele strajkujących poinformowali, że pojadą do Jastrzębia Zdroju, gdzie o godz. 14. mają rozmawiać z radą nadzorczą Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Jak powiedział jeden z liderów strajku, Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra", zaproszenie na te rozmowy podpisał odpowiedzialny za górnictwo wiceminister gospodarki Eugeniusz Postolski.
Przywitanie kilofami Wcześniej protestujący od ponad 40 dni górnicy zdecydowali o wznowieniu okupacji kopalni "Budryk". Zapowiedzieli, że na teren zakładu będą mogli znowu wejść tylko ci, którzy zadeklarują udział w strajku, a kopalni nie będzie można opuścić bez zgody komitetu strajkowego. W poniedziałek niestrajkująca część ekipy po raz pierwszy przyszła przed bramę. Protestujący przywitali ich wtedy obelgami, a jako jeden z argumentów mieli ze sobą kilofy.
We wtorek jednak załoga weszła do środka i zjechała na dół bez większych problemów. Jednak strajkujący górnicy zdecydowali we wtorek wieczorem o przywróceniu okupacyjnej formy protestu. Oznacza to, że nie będą wpuszczać do kopalni pracowników, chcących podjąć pracę.
Strajkujący odrzucili porozumienie Jeden z liderów strajku, Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra", powiedział, że strajk okupacyjny na powierzchni prowadzi ok. 170 górników, a pod ziemią ponad 130, z których 30 od ponad dwóch tygodni prowadzi głodówkę. Pięć innych osób głoduje na powierzchni.
Według związkowców, do pracy na dole zjechało we wtorek ok. 100 górników, a według dyrekcji kopalni - tylko na rannej zmianie pracę podjęło ponad 300 osób, z czego duża część pod ziemią.
Także we wtorek strajkujący odrzucili efekty trwających od rana w kopalni analiz płacowych, prowadzonych przy udziale przedstawicieli komitetu strajkowego i specjalistów z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wypracowali jednak nową propozycję, którą zamierzają przedstawić zarządowi spółki.
Spółka nadal jest gotowa rozmawiać - Jesteśmy gotowi rozmawiać - jak chce zarząd JSW - o tempie i mechanizmach standaryzacji płac w spółce, w odniesieniu do poszczególnych grup zawodowych. Chcemy przy tym, aby początkiem standaryzacji było wyrównanie stawek w "Budryku" do najniższych płac w kopalniach JSW w poszczególnych grupach pracowniczych etapowo do końca tego roku - powiedział Bednarski.
Zarząd JSW proponował wcześniej, by wyrównanie płac w skali całej spółki nastąpiło do końca 2010 roku. Był to krok naprzód wobec poprzedniej propozycji, która zakładała taką standaryzację do końca roku 2011. Ponadto zarząd JSW proponuje załodze "Budryka" średnią podwyżkę o ok. 750 zł za ubiegły rok i ok. 490 zł w tym roku, co oznacza wzrost średniej płacy za rok 2008 do kwoty ponad 5,4 tys. zł, wobec niespełna 4,2 tys. zł za rok 2006 i 4,9 tys. zł za rok 2007.
Źródło: TVN24, PAP