Do końca kwietnia powinna być gotowa precyzyjna analiza strat, jakie poniosły polskie firmy na opcjach walutowych. Szacunki mówiące o kilkunastu miliardach złotych są "bardzo zdecydowanie" wyolbrzymione - uważa wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.
Jego zdaniem, w przekazach medialnych, a także np. w analizach organizacji gospodarczych skala strat, szacowana na kilkanaście miliardów złotych, została "bardzo zdecydowanie" wyolbrzymiona, a opinie były rozbieżne. Teraz szczegółowe analizy wykonywane są w Komisji Nadzoru Finansowego i resorcie finansów.
Według Szejnfelda, jedynie kiedy potwierdzi się, że skala problemu jest duża, zasadne będzie wprowadzenie rozwiązań, wypracowanych już wstępnie przez rząd, organizacje gospodarcze oraz banki.
Które toksyczne, a które to "hazard"
- Instrumenty do ewentualnego zadziałania, by rozwiązać problem, są już określone i mamy je w ręku. Jedyne, co przedłuża czas, to proces analizy stanu faktycznego, a nie medialnego problemu opcji - powiedział Szejnfeld, uczestniczący w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Za równie ważną jak skala strat, wiceminister uznał strukturę opcji.
- Chodzi o rzetelne zbadanie, jaką ilość umów w całej puli podmiotów - banków i firm - można uznać za toksyczne, nieetyczne czy zawiązane na granicy prawa lub poza prawem, jaka ilość jest związana z czystym hazardem - grą biznesową, w której raz się wygrywa, raz się przegrywa, a jaka jest pula tych, którzy uczciwie podeszli do ochrony swojego biznesu i zostali poszkodowani - wyjaśnił Szejnfeld.
Kto za to zapłaci?
Wiceminister uważa, że państwo - kosztem wszystkich obywateli, bo z zaangażowaniem publicznych środków - powinno zadziałać "tylko wtedy, jeżeli skala jest duża, a sytuacja jest groźna, a nie w każdej sprawie". - Każde z rozwiązań pociąga za sobą pewne skutki finansowe, a jeśli tak, to trzeba mieć świadomość, że płacą za to wszyscy. Dlatego należy takie rozwiązania podjąć tylko wtedy, gdy sprawa jest zasadnicza - zastrzegł.
W okresie, gdy złoty umacniał się, przedsiębiorstwa sprzedające swoje usługi bądź towary za waluty obce, w obawie przed zmianami kursowymi, zawierały z bankami umowy o tzw. opcje walutowe. Firmy miały się w ten sposób zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym. Gdy złoty się osłabił, banki skorzystały z możliwości kupna waluty w ramach opcji, co w wielu przypadkach postawiło firmy w trudnej sytuacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24