Jedni mówią "spekulacja", inni "zwykła realizacja zysków". Co tak naprawdę wydarzyło się dziś na GPW? Przed samym końcem notowań WIG20 spadał ponad 9 proc., ale ostatecznie podskoczył i oddał niecałe 5 proc. Dziwną końcówką sesji zajęła się już Komisja Nadzoru Finansowego - dowiaduje się TVN CNBC Biznes.
Jeszcze kilkanaście minut przed zakończeniem sesji nikt nie przewidywał przełomu. Krótko przed godziną 16:10 WIG20 tracił prawie 9 proc., znajdując poniżej poziomu 1700 punktów. I nagle - gdy przyszedł czas na fixing, czyli ustalenie ostatecznych kursów spółek na koniec notowań - w przeciągu chwili, indeks największych spółek skoczył gwałtownie w górę. Zdaniem ekspertów, ten finał sesji przejdzie do historii – jako "fixing cudu".
"Strojenie okienek"
Taka sytuacja na rynkach się zdarza. Jest możliwa szczególnie w sytuacji, gdy cała sesja mija pod znakiem niskich obrotów. Wtedy jej finisz może dużo zmienić, kiedy pojawia się wiele zleceń na kupno akcji spółek po znacznie wyższych kursach, niż kursy ostatnich transakcji w trakcie sesji. W żargonie giełdowym to się nazywa "strojeniem okienek", żeby całkowity obraz rynku wyglądał lepiej niż to wynikało z przebiegu sesji.
Gwałtowny skok cen akcji spowodował chwilowe wstrzymanie obrotów. Stosuje się je zawsze, kiedy kurs akcji rośnie albo spada o więcej niż 10 procent. Zazwyczaj trwa to kilka minut i notowania są wznawiane. W środę wyskoki ponad 10% zdarzyły się w samym końcu sesji, więc GPW automatycznie pozawieszała spółki, ale już nie zdążyła ich odwiesić, bo sesja się skończyła.
Wśród spółek, które najmocniej podrożały w samej końcówce sesji, był przede wszystkim PKN Orlen. Kurs paliwowego koncernu zakończył sesję na 3-procentowym plusie. Kilka minut wcześniej jego akcje traciły jednak 10 proc. Ponadto bardzo mocno zostały zmienione na plus m.in. kursy PGNiG i Lotosu.
Rekiny podtapiły?
Pojawia się pytanie, dlaczego grupa graczy lub jeden duży gracz nie kupował akcji w trakcie całej sesji? Pytanie ważne, choćby dla tych inwestorów, którym w trakcie dnia puściły nerwy i sprzedali swe akcje po bardzo niskich cenach. Sprawą zajął już się KNF. Jak powiedział TVN CNBC Biznes Łukasz Dajnowicz, rzecznik komisji – skok na finiszu WIG20 zawdzięcza jednemu domowi maklerskiemu.
- Wielcy giełdowi inwestorzy mają tak wiele pieniędzy, że przy sporych obrotach są w stanie rozhuśtać tę łódkę giełdową. Na tym polega giełda - zarabiasz na huśtaniu, jednak jeśli huśtniesz za mocno, na pokład naleje się woda, i to już nie jest spokojne żeglowanie - tłumaczył Marek Tejchman Z TVN CNBC Biznes.
- Komisja Nadzoru Finansowego ustala, co dokładnie miało dzisiaj miejsce. Wiemy już, że zlecenie pochodziło z jednego domu maklerskiego. Wyjaśniamy tę sytuację pod kątem ewentualnej manipulacji - powiedział TVN CNBC Biznes rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz.
Dodał, że jeszcze we wrześniu KNF pytała Giełdę Papierów Wartościowych, czy rozważa wprowadzenie mechanizmów zabezpieczających przed takimi sytuacjami, np. wprowadzenie dodatkowych wąskich widełek na wahania kursów na zamknięcia.
A skąd w ogóle wcześniejsze spadki?
Jak oceniają analitycy, inwestorzy zdecydowali się dzisiaj na realizację zysków. I to z kilku powodów. Po pierwsze, ze zwykłej ostrożności. Zwłaszcza, że piątkowo-poniedziałkowym wzrostom towarzyszył wyraźny spadek obrotów, co stawiało duży znak zapytania nad ich trwałością.
Po drugie, cieniem na nastrojach położyła się sytuacja na rynku surowcowym. Spadek cen ropy do najniższego poziomu od stycznia 2007 roku to co prawda bardzo dobra wiadomość dla gospodarki, ale jednocześnie jest to impuls do sprzedaży spółek paliwowych. Podobny impuls płynął z rynku miedzi.
- Trzecim czynnikiem, który przemawiał za realizacją zysków, mogły być obawy inwestorów, że Wall Street wraca do październikowych dołków, co musiałby przełożyć się na wyraźniejsze cofnięcie również warszawskich indeksów. Tym samym, po co kupować akcje już teraz, skoro za kilka dni będzie można to zrobić nieco taniej - tłumaczy Marcin Kiepas, analityk XTB.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES