Czy rząd czekał z nowelizacją budżetu na wyniki eurowyborów, aby uznać to, o czym wszyscy mówili już dużo wcześniej? - O tym, że będzie nowelizacja mówiliśmy już dawno - bronił się wiceminister gospodarki Adam Szejfeld w programie "24 godziny". - Więc czemu tego nie robiliście? - dopytywał ekonomiczny doradca prezydenta Ryszard Bugaj.
We wtorek minister finansów Jacek Rostowski powiedział w końcu, jak rząd zamierza nowelizować budżet. Prognoza PKB na ten rok została obniżona z 3,7 proc. do 0,2 proc., a deficyt zwiększony z 18,2 mld zł do 27 mld zł. Minister powiedział też, gdzie rząd zamierza oszczędzać i gdzie szukać dodatkowych środków. Chociaż ekonomiści informację Rostowskiego odebrali pozytywnie, to opozycja nie zostawia na nim suchej nitki. Szef SLD Grzegorz Napieralski mówi, że to najgorszy minister finansów od 20 lat i powinein zostać zdymisjonowany, a wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat zarzuca rządowi po raz kolejny jedynie pozorność działań.
Wyborcza zwłoka?
- Teraz dopiero minister Rostowski zrobił to, co do niego należy. Tylko dlaczego tak późno? - pytał w programie "24 godziny" w TVN24 doradca prezydenta ds. ekonomicznych Ryszard Bugaj. - Ja nie wiem. Może to premier tak chciał? - próbował odpowiadać sam sobie. Wiceminister gospodarki Adam Szejfeld odpierał sugestie, jakoby rząd czekał z informacją o nowelizacji do zakończenia się eurowyborów. - Mówimy od tym od kilku miesięcy. Ale budżet to nie chorągiewka na wietrze i nie można go zmieniać co dwa tygodnie. Dlatego powtarzaliśmy, że zmienimy go w połowie roku, gdy będziemy mieli więcej danych - wyjaśniał Szejnfeld.
Wcześniej, później - żadna różnica
Ryszard Bugaj nie dawał się jednak przekonać. - Już dawno było wiadomo, że założenia do ustawy są nierealne. Ale minister Rostowski powtarzał jednak, że w drugim półroczu przyjdą "tłuste miesiące", wpływy będą rosły i deficytu nie trzeba będzie ruszać - mówił Bugaj i przypominał, że wszystkie prognozy już dawno były dużo niższe od tych, których tak długo i tak kurczowo trzymał się rząd. - Gdy ustalaliśmy budżet po raz pierwszy, założyliśmy 4,8 proc. wzrostu PKB (dopiero w autopoprawce na początku roku rząd zmienił ją na 3,7 proc. - red.), a prognoza Komisji Europejskiej mówiła wtedy o 5 proc. - odpierał zarzuty Szejfeld.
Podkreślił też, że wcześniejsza nowelizacja i tak nic by nie zmieniła, a ta oparta o najnowsze założenia sprawi, że najprawdopodobniej będzie to pierwsza i ostatnia nowelizacja.
Gdzie był premier?
Podczas programu po raz kolejny padło pytanie o nieobecność premiera Donalda Tuska podczas prezentowania nowych założeń. Szef rządu zwykle pojawiał się na konferencjach po zakończeniu posiedzenia Rady Ministrów. Wcześniej w "Faktach po faktach" rzecznik rządu Paweł Graś mówił, że prosił go o to sam minister Rostowski.
- Premier ma dużo zadań, był zajęty - mówił z kolei Szejnfeld. - Donald Tusk powinien był się z tym zmierzyć sam. Mógł powiedzieć chociażby, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi - strofował premiera Ryszard Bugaj.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24