Obecne wahania złotego są zbyt duże i w takich warunkach nie można myśleć poważnie, aby wejść do ERM2 - uważa pełnomocnik rządu do spraw euro, wiceminister Ludwik Kotecki. Dodaje, że to komplikuje, ale nie przekreśla rządowych planów na wprowadzenie wspólnej waluty.
Ostatnie dni marca, po trwającym jakiś czas odrabianiu start, przyniosły ponowne osłabienie się złotego. Ta zmienność kursu budzi niepewność co do przyszłych losów naszej waluty. Te obawy podziela też rząd. Jak mówi Kotecki, złoty jest teraz niedowartościowany. Ocenił, że kurs odpowiadający obecnym uwarunkowaniom gospodarczym "jest gdzieś pomiędzy 3,30 a 4,70 zł za euro".
Podobnie sądzi wielu ekonomistów polskich i zagranicznych. Nikt nie potrafi jednak powiedzieć, kiedy nominalna wartość polskiej waluty będzie zgodna z faktyczną.
Wiara wciąż żywa
Dlatego - jak mówi Kotecki - decydowanie się teraz na wchodzenie do mechanizmu ERM2, dwuletniej poczekalni przed przyjęciem euro, w którym trzeba pilnować kursu waluty, byłoby błędem. - My te wahania monitorujemy. I w takich warunkach nie można myśleć poważnie o tym, żeby po pierwsze wchodzić do węża walutowego, w ramach którego musi złoty +poruszać się+; po drugie wyznaczać kurs centralny tego wchodzenia. Skoro mamy takie duże wahania, to może być kłopot. Oczywiście jest to do zrobienia, ale pozostaje duża niepewność w tym momencie, kiedy byśmy wyznaczali kurs centralny - powiedział.
Jak wcześniej mówił już wiceminister, wejście powinien poprzedzić 2-3- miesięczny okres stabilizacji kursu złotego. Mimo tego Kotecki podkreśla, że rząd podtrzymuje harmonogram przewidujący wejście Polski do strefy euro 1 stycznia 2012 roku, cały czas zaznaczając, że "data ta nie jest dogmatem, tylko celem". Czasu jednak jest coraz mniej. Minister finansów Jacek Rostowski mówił wcześniej, że chce, aby Polska weszła do ERM2 do 30 czerwca. Aby tak się stało, złoty musiałby teraz umocnić się na pewien czas przestać wahać.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu