Rząd coraz bardziej spuszcza z tonu, jeśli chodzi o szybkie wejście do strefy euro. - W obecnej sytuacji rynkowej wejście Polski do systemu ERM2 mogłoby być trudne - stwierdził Marek Rozkrut, dyrektor departamentu polityki finansowej, analiz i statystyki w Ministerstwie Finansów.
- Jeśli chodzi o przystąpienie do mechanizmu EMR-2, obecne uwarunkowania mogą to utrudniać. Mogą utrudniać wyznaczenie parytetu. Istnieje też ryzyko zwiększonych wahań kursowych w tym mechanizmie - powiedział Rozkrut podczas seminarium na temat polskiej drogi do euro.
Data coraz bardziej ruchoma
Wypowiedź szefa departamentu polityki finansowej to nie pierwsza wypowiedź przedstawiciela rządu, która tonuje wcześniejsze gorące deklaracje o chęci jak najszybszego wejścia do strefy euro.
Minister finansów jacek Rostowski mówił niedawno w TVN24, że chociaż chciałby wprowadzić Polskę do systemu ERM2, czyli dwuletniego korytarza walutowego, tak aby wspólną walutę przyjąć 1 stycznia 2012 roku, to ta ostatnia data "jest celem, a nie dogmatem".
Polska chce wejść do ERM2 w pierwszej połowie roku, o ile sytuacja na rynkach finansowych się uspokoi. Ekonomiści mówią, że złoty, który od swego rekordowej siły z lata minionego roku stracił do euro 1/3, poddawany może być w ERM2 spekulacjom inwestorów liczących na to, że władze monetarne będą interweniować w jego obronie.
Mechanizm ERM2 to wymagany prawem europejskim "przedsionek euro". W czasie pobytu w tym korytarzu walutowym (inaczej zwanym też "walutowym wężem") kandydujące państwo musi m.in. utrzymywać swą walutę w przedziale +/- 15 procent od ustalonego kursu. Pilnowanie takiego kursu może wymagać kosztownych interwencji na rynku walutowym.
Źródło: rp.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu