Jaką grę prowadzi rząd ws. stoczni z unijnymi urzędnikami? Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes otrzymała późnym popołudniem zapewnienie, że Polska akceptuje jej propozycję ratowania przemysłu stoczniowego. Unijny plan zakłada sprzedaż majątku, spłatę długów i likwidację stoczni. Jednocześnie jednak rzecznik resortu skarbu zapewnia, że rząd nie godzi się na likwidację stoczni i będzie walczył, by nadal mogły budować statki.
- Dzisiejszy ruch nie oznacza, że rząd zgodził się na likwidację stoczni - powiedział portalowi tvn24.pl rzecznik ministerstwa skarbu Maciej Wewiór. - Chcemy pójść trzecią drogą. Mamy nadzieję, że uda się tak zagospodarować majątek stoczni, aby nadal można produkować w nich statki - wyjaśnił.
- To się opłaca Hiszpanom, Norwegom, więc i nam się będzie opłacało, musimy tylko zmienić zasady gry - mówi Wewiór.
Rząd liczy, że Komisja się na to zgodzi - O to apelowaliśmy - powiedział rzecznik. - Teraz wszystko zależy tylko i wyłącznie od dobrej woli komisarz Kroes. To faktycznie Bruksela decyduje dziś o polskich stoczniach - podkreślił Wewiór.
Dzięki rządowemu planowi stocznie wreszcie zaczną na siebie zarabiać - uważa. Do tej pory każdy odpływający statek zatapiał 30 milionów zł. Trzeba było do niego dokładać. To wina decyzji podejmowanych przez prawie pięć ostatnich lat. Tym już zajmuje się na nasz wniosek prokuratura - wyjawił rzecznik
Czy tego chciała Bruksela?
Komisja Europejska czekała na odpowiedź polskiego rządu, czy zgadza się na rozwiązanie polegające na sprzedaży majątku trwałego, spłacie długów i likwidacji stoczni, co - jej zdaniem - daje szansę na zachowanie miejsc pracy w zakładach, które powstaną w miejsce likwidowanych stoczni.
Jak ostrzegała komisarz Neelie Kroes, w przypadku braku zgody polskiego rządu, KE podjęłaby decyzję o zwrocie pomocy publicznej przyznanej stoczniom Szczecin i Gdynia po wejściu Polski do UE w 2004 roku, co oznaczałoby ich upadłość.
Plan ratunkowy
Według planu Kroes, majątek stoczni ma zostać podzielony i sprzedany, a wpływy ze sprzedaży miałyby pójść na spłatę długów stoczni. W miejsce zlikwidowanych zakładów miałyby powstać nowe, które mogłyby także produkować statki, ale niekoniecznie.
Tymczasem polski rząd chce sprzedać majątek czysto produkcyjny pojedynczym inwestorom, by nadal produkowali statki, a zbędny majątek miałby zostać wydzielony i sprzedany osobno. Poza tym, polskie prawo nie przewiduje powołanie spółek "wydmuszek" przeznaczonych do likwidacji, jak chce tego Bruksela.
Statki czy nie - to bez znaczenia
Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak uważa, że ważniejsze jest zapewnienie pracy stoczniowcom, niż to, co zakłady będą produkowały.
Czy to będą statki, czy też inne obiekty, to już patrzmy na to z mniejszą dociekliwością pawlak
- Ważne, abyśmy potrafili wykorzystać majątek, zasoby i doświadczenie (stoczni). Wielką wartością w tych przedsiębiorstwach są nie tyle obiekty, co ludzie i ich kwalifikacje - powiedział Pawlak w Polskim Radiu.
Jego zdaniem, należy "sprawnie wykorzystać majątek stoczni" i doprowadzić do tego, aby pracownicy tych zakładów "mogli szybko i efektywnie podejmować nowe wyzwania i produkować nowe rzeczy".
- Czy to będą statki, czy też inne obiekty, to już patrzmy na to z mniejszą dociekliwością - powiedział wicepremier.
Ważne, kto kupi
Na informacje o przyjęciu przez Polskę unijnych propozycji dot. stoczni natychmiast zareagowali związkowcy.
W opinii przewodniczącego "Solidarności" Stoczni Gdynia Dariusza Adamskiego, ważne jest, w jaki sposób będzie odbywać się sprzedaż majątku.
- Problem polega na tym, czy będzie to swobodny przetarg, w którym każdy przyjdzie i będzie kupował, co będzie chciał. W takiej sytuacji przemysłu stoczniowego na pewno się nie odtworzy. Chyba, że będzie to konkretny inwestor narodowy, który spróbuje ten 'rozebrany samochód' scalić i zrobić z tego sensowne przedsięwzięcie - powiedział.
To skandal, że minister polskiego rządu przystaje na haniebne propozycje komisarz Kroes, która jest nastawiona na likwidację polskiego przemysłu okrętowego Stocznia nowa S80
Związkowcy z drugiego z zagrożonych zakładów - Stoczni Szczecińskiej Nowa - nadal nie wyrażają zgody na "wyprzedaż majątku, puszczenie ludzi na bruk i likwidację stoczni". Zapowiadają kolejne protesty w obronie swoich miejsc pracy. Według przewodniczącego stoczniowej "S" w "Nowej" Krzysztof Fidura, realizacja propozycji komisarz Kroes to bardzo głęboka ingerencja w polski przemysł stoczniowy.
W opinii Jacka Kantora z "Solidarności 80" w tej stoczni, "to skandal, że minister polskiego rządu przystaje na haniebne propozycje komisarz Kroes, która jest nastawiona na likwidację polskiego przemysłu okrętowego".
Gdańsk na razie bezpieczny
Na razie negatywna decyzja nie grozi stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bowiem została już sprywatyzowana i otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa. Komisarz Kroes domaga się jednak przesłania jak najszybciej osobnego planu restrukturyzacji dla tego zakładu.
Źródło: RMF FM, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24