Bliski kompromis w sprawie polskich stoczni. Przedsiębiorstwa w Gdyni i Szczecinie nie będą musiały zwracać pomocy publicznej, bo rząd sprzeda je w przetargu i jednocześnie spłaci część ich zadłużenia wobec wierzycieli, m.in. armatorów, ZUS i fiskusa – dowiedział się dziennik "Polska".
We wtorek wieczorem plan ratunkowy dla stoczni był tematem debaty w Parlamencie Europejskim. W jej trakcie unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes powiedziała, że przyszłość stoczni jest teraz w rękach polskiego rządu.
A ratunek jest pilnie potrzebny, bo na początku października komisarz Kroes odrzuciła plany restrukturyzacji stoczni przygotowane przez inwestorów.
"Już wydano zbyt dużo"
Stocznie nie muszą już zwracać pomocy. Pod warunkiem jednak, że rząd znajdzie inwestorów, którzy zapewnią im finansowanie na długie lata, bez konieczności wspierania ich w przyszłości publicznymi pieniędzmi. Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji
Spółka ISD miała zainwestować w połączone zakłady w Gdyni i Gdańsku 545 mln zł, a konsorcjum Mostostal Chojnice i Ulstein – 620 mln zł w Stocznię Szczecińską.
Dodatkowo rząd chciał wesprzeć inwestorów kwotą 1,2 mld zł i to bardzo nie spodobało się pani komisarz. Argumentowała, że kolejne rządy w ciągu czterech lat wydały na stocznie już ok. 5 mld zł i nie poprawiło to ich wyników finansowych.
Ale można wydać jeszcze 1,2 mld zł
Ostateczne odrzucenie planów inwestorów byłoby równoznaczne z koniecznością zwrotu przez stocznie 5 mld zł pomocy do budżetu. A to oznaczałoby bankructwo i zostawienie na lodzie ponad 15 tys. pracowników.
A jednak taki scenariusz się najpewniej nie ziści z powodu kryzysu gospodarczego. Państwa europejskie musiały wydać 2,2 bln euro na pomoc bankom zagrożonym kryzysem finansowym.
Tak gigantyczna pomoc państwowa zbladła przy 1,2 mld zł pomocy polskiego rządu dla stoczni. Dlatego komisarz Kroes uznała, że stocznie nie muszą już zwracać pomocy. Pod warunkiem jednak, że rząd znajdzie inwestorów, którzy zapewnią im finansowanie na długie lata, bez konieczności wspierania ich w przyszłości publicznymi pieniędzmi.
Kto spłaci długi stoczni?
– Mam nadzieję, że nasze rozwiązanie Komisja Europejska już teraz zaakceptuje – powiedział "Polsce" Maciej Wewiór, rzecznik ministerstwa skarbu.
Sprzedaż stoczni nie będzie jednak taka prosta. Ich majątki są zabezpieczone na poczet ogromnych wierzytelności.
Stocznia Gdynia jest zadłużona m.in. wobec ZUS-u i armatorów na ok. 1,2 mld zł, a Szczecin na ok. 400 mln zł. Według polskiego prawa zabezpieczonego majątku nie można sprzedać. I właśnie dlatego rząd zamierza przynajmniej częściowo spłacić wierzycieli. Resztę długów pokryłby inwestor wyłoniony w przetargu. Na równych prawach mogliby w nim wystartować ISD Polska, Mostostal i Ulstein.
Zdaniem związkowców lepiej byłoby, gdyby resort prowadził negocjacje tylko z jednym inwestorem, który miałby pomysł na kontynuowanie działalności stoczniowej.
– To jest jedyne rozwiązanie. Jeśli stocznie sprzeda się wielu inwestorom i każdy będzie chciał prowadzić inną działalność, to wielu pracowników może stracić pracę – przekonuje Krzysztof Fidura z Solidarności Stoczni Szczecińskiej.
Źródło: "Polska", APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24