- Przygotowywaliśmy budżet w czasach trudnych dla światowej gospodarki i chcieliśmy by był odpowiedzialny, ostrożny i bezpieczny, a także wykonalny - stwierdził premier Donald Tusk po wtorkowym posiedzeniu rządu, podczas którego Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy budżetowej na rok 2010. Dziura budżetowa wyniesie 52,2 mld zł.
Jak podkreślił, budżet 2010 "zawiera w sobie elementarne potrzeby ludzi, o które rząd musi zadbać". - Kierowaliśmy się potrzebami społecznymi. Są więc gwarancje dla ludzi, których wynagrodzenia zależą od budżetu - podkreślił premier. Wymienił tu gwarancje podwyżek dla nauczycieli, stabilne, waloryzowane emerytury i pieniądze dla wsi.
Tusk podkreślił też, że "dzięki dyscyplinie i wewnętrznej solidarności" rząd uzyskał "efekty oparte na realiach". - Deficyt jest duży, ale bezpieczny, są też zapisane duże środki na inwestycje i prywatyzację. Zrobiliśmy to, nie podwyższając podatków - stwierdził szef rządu.
Zaapelował też do posłów, by ten budżet zaakceptowali. - Specyfika roku 2010 r. i fakt, że ten budżet jest bezpieczny i prorozwojowy, pozwala mi się zwrócić do wszystkich posłów, także opozycji, żeby ten budżet przyjęli - powiedział.
"Nieprzyjemne skutki kryzysu"
Dokument zachwalał też minister finansów Jacek Rostowski. - Jest to odpowiedzialny i ostrożny budżet na czasy, które są czasami bardzo niepewnymi - rozpoczął. Jak dodał, zasadnicze parametry budżetu nie zmieniły się w porównaniu z jego wstępnym projektem, zaakceptowanym przez rząd dwa tygodnie temu. - Nastąpiły jedynie nieduże przesunięcia między niektórymi pozycjami - zapewnił.
Jest to odpowiedzialny i ostrożny budżet na czasy, które są czasami bardzo niepewnymi. rostows
Przyznał, że 52,2 mld deficytu, to dużo, "ale ten deficyt jest bezpieczny". - Są to nieprzyjemne skutki kryzysu. Oczekujemy, że od 2011 r. ten deficyt będzie konsekwentnie zmniejszany - zapewnił.
Z kolei wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak zwrócił uwagę, że "dobra sytuacja gospodarcza Polski, sprawia, że możemy pozyskiwać środki na rynkach międzynarodowych". - Ważne dla budżetu są także środki europejskie i wpływy z prywatyzacji - zaznaczył. Jak dodał, w budżecie zapisano także 400 mln zł na inwestycje początkowe w górnictwie.
Szczegóły budżetu
Wcześniej CIR podało, że zgodnie z zaakceptowanym przez Radę Ministrów projektem, dochody wyniosą 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł. Deficyt nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Projekt przewiduje, że przychody z prywatyzacji wyniosą ok. 25 mld zł.
CIR poinformowało, że w 2010 r. dochody, wydatki i deficyt "krajowego" budżetu po raz pierwszy zostaną oddzielone od budżetu środków Unii Europejskiej. Projekt ustawy budżetowej przygotowano także w układzie zadaniowym. Przy planowaniu budżetu wzięto pod uwagę: realny wzrost PKB o 1,2 proc. i inflację na poziomie 1,0 proc.
Strategia na lata
CIR podało także, że Rada Ministrów przyjęła "Strategię zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2010-2012", przygotowaną przez ministra finansów. Zawiera ona prognozy wielkości państwowego długu publicznego, spójne z założeniami polityki fiskalnej, przyjętymi w projekcie ustawy budżetowej na 2010 r.
Specyfika roku 2010 r. i fakt, że ten budżet jest bezpieczny i prorozwojowy, pozwala mi się zwrócić do wszystkich posłów, także opozycji, żeby ten budżet przyjęli. premier Donald Tusk
"Zakłada się, że relacja długu do PKB przekroczy próg 50 proc. w 2010 r. Zgodnie z ustawą o finansach publicznych, przekroczenie progu 50 proc. w 2010 r. oznaczać będzie konieczność przyjęcia w ustawie budżetowej na 2012 r. relacji deficytu budżetowego do dochodów nie wyższej niż założona w budżecie na 2011 r. W latach 2010-2012 relacja długu do PKB będzie utrzymywać się blisko progu 55 proc. (54,5-54,8 proc.)" - czytamy w komunikacie.
Innego zdania jest Narodowy Bank Polski. Jak wynika z jego wtorkowego raportu, w 2010 r. dług publiczny znacznie przekroczy jednak 55 proc.
W Sejmie do końca miesiąca
Projekt ustawy budżetowej wraz z uzasadnieniem ma trafić do Sejmu najpóźniej 30 września. Parlament ma cztery miesiące na prace nad ustawą. W tym terminie będzie ona musiała zostać przekazana prezydentowi do podpisania. W przeciwnym razie prezydent może rozwiązać Sejm (a z nim także Senat).
Źródło: tvn24.pl, PAP