Polskie bezpieczeństwo gazowe znów pod znakiem zapytania. – Rosyjscy partnerzy nie wykazują zainteresowania najważniejszą dla nas kwestią, czyli nową umową - tłumaczy na łamach "Rzeczpospolitej" prezes PGNiG Michał Szubski. - Obawiam się, że znów będziemy w sytuacji bez wyjścia - dodaje.
Jak podaje "Rzeczpospolita", Rosjanie nie chcą rozmawiać z Polską o dodatkowych dostawach gazu w 2010 r. Możliwy skutek? Grozi nam deficyt tego surowca, a za uzupełnienie niedoboru trzeba będzie słono zapłacić.
Kontakty Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa z rosyjskim Gazpromem od dawna są dość chłodne. – Od początku proponowaliśmy, by wszystkie sporne sprawy traktować jednakowo, ale mam wrażenie, że nasi partnerzy dążą do rozwiązania problemów istotnych jedynie dla siebie - mówi na łamach "Rz" prezes PGNiG Michał Szubski.
– Rosyjscy partnerzy nie wykazują chęci do kompromisu i zainteresowania najważniejszą dla nas kwestią, czyli nową umową dostawy 2,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie – dodaje.
Zdani na import
Jak tłumaczą przedstawiciele PGNiG nie ma żadnej pewności, że rozmowy dotyczące dodatkowych dostaw gazu w 2010 roku nie rozpoczną się w styczniu. To zaś stawia PGNiG w wyjątkowo trudnym położeniu negocjacyjnym: na ustalenie warunków będzie mało czasu. A bez dodatkowej umowy z Rosjanami w Polsce w 2010 r. zabraknie gazu - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Import surowca jest konieczny. Z własnych złóż wydobywamy tylko ok. 4,3 mld metrów sześciennych rocznie - czyli 1/3 naszego zapotrzebowania. Resztę trzeba kupić za granicą - od Gazprom Exportu i zależnej od Gazpromu spółki RosUkrEnergo.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24