Cena ropy na amerykańskim rynku poszła w górę o ponad 2 dolary i znów przekroczyła granicę 90 dolarów za baryłkę. Główne przyczyny kolejnej podwyżki, to obniżenie stopy procentowej w USA oraz mroźna i śnieżna zima w tym kraju.
W przewidywaniu redukcji stopy procentowej, co z reguły ożywia gospodarkę i zwiększa popyt na paliwa, cena ropy we wtorek początkowo poszła ostro w górę. Jednak wzrost ten został wyhamowany, gdy okazało się, że Rezerwa Federalna (Fed), czyli bank centralny USA, obniżył swą główną stopę, nazywaną stopą funduszy federalnych, tylko o 0,25 pkt proc., do 4,25 pkt procentowego. Wg wielu ekspertów, tak skromna obniżka stopy nie gwarantuje utrzymania wysokiej koniunktury, a nawet nie zabezpiecza gospodarki przed recesją. Rozczarowanie decyzją Fed spowodowało we wtorek silny spadek na amerykańskim rynku akcji, którego główne wskaźniki obniżyły się tego dnia o 2,14 - 2,53 procent.
Część ekspertów rynku naftowego twierdzi jednak, że wtorkowy wzrost cen ropy spowodowany był nie tyle optymizmem po umiarkowanej obniżce stopy procentowej, co problemami pogodowymi w USA, które mogą się odbić na dostawach i dystrybucji ropy i paliw. Środkowy Zachód USA został sparaliżowany przez potężną, mroźną burzę śnieżną, która spowodowała m.in. przestój w największym w Stanach Zjednoczonych śródlądowym terminalu naftowym w Cushing w stanie Oklahoma, skąd rozwożone są na wszystkie strony kraju transporty ropy i paliw. Mróz w takich stanach jak Kansas, Oklahoma i Missouri utrudnia też swobodny przepływ rurociągami znad Zatoki Meksykanskiej. Dodatkowo, silna mgła utrudnia przeładunki w portach naftowych na wybrzeżu Teksasu, grożąc ich częściowym nieruchomieniem.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24