Poszukując inwestora dla upadających stoczni w Gdyni i Szczecinie, rząd zobowiązał się do zakupu gazu z Kataru za wyższą niż inne kraje cenę - pisze "Gazeta Wyborcza". Teza ta jednak opiera się wyłącznie na poszlakach, na jej potwierdzenie brak twardych dowodów.
Gazeta przypomina, że sprawa sprzedaży majątku stoczni przebiegała pod czujnym okiem Unii Europejskiej, a na rządzie ciążyła presja czasu. Dodatkowo buntowali się stoczniowcy w obawie o swoje miejsca pracy.
Początkowo informowano, że nabywcą majątku obu polskich stoczni będzie, zarejestrowana na holenderskich Antylach, spółka United International Trust. Potem jednak podano, że inwestorem będzie kapitał z Kataru, a produkcja statków zostanie wznowiona.
Transakcja wciąż owiana tajemnicą
Do dziś rząd nie ujawnił, kto właściwie zakupił polskie zakłady. Nieznane są również szczegóły transakcji. Wiadomo tylko, że spółka pochodzi z Kataru i zapłaciła za obie stocznie 380 mln zł. Jednocześnie pracownicy otrzymali zapowiadane odprawy - w sumie niemal 600 mln zł.
Gazeta podkreśla, że negocjacje dotyczyły tylko ceny. Nie wzięto natomiast pod uwagę innych czynników, które są zazwyczaj uwzględniane w przypadku prywatyzacji zakładu. Chodzi m.in. o zobowiązanie do zainwestowania kapitału i zatrudnienia określonej liczby osób oraz o pakiety socjalne.
Przepłaciliśmy?
Tymczasem w końcu czerwca minister skarbu Aleksander Grad wraz z szefami PGNiG podpisali w Katarze 20-letni kontrakt z Qatargasem. Katarski koncern ma dostarczać do Polski 1 mln ton skroplony gazu rocznie. Polska zapłaci za 550 dol. za tonę, ale cena może się zmieniać w zależności od ceny ropy.
Jednocześnie - pisze "Gazeta Wyborcza" powołując się na portal internetowy Platts, poświęcony światowemu rynkowi towarów i energii - 10 dni wcześniej Qatargas podpisał umowę z japońskimi firmami energetycznymi. Dotyczy ona dostawy 6 mln ton skroplonego gazu rocznie do roku 2021. Cena tony wynosi około 450 dol. i także jest powiązana z cenami ropy naftowej.
Wynika z tego - podsumowuje gazeta - że PGNiG będzie płacić o 100 mln dol. więcej rocznie niż Japończycy. A stracą na tym ci, którzy będą musieli zapłacić za katarski gaz - czyli polscy odbiorcy.
Szansa na "poważne zastrzyki pieniędzy"
O nadziejach na szeroką współpracę z Katarem mówił - tuż po podpisaniu umowy - premier Donald Tusk. Jego zdaniem, podpisanie umowy z Katarem na dostawy gazu to szansa, że "inwestorzy z tej części świata będą zainteresowani współpracą strategiczną z Polską. Tusk przypomniał, że polskie rządy od wielu lat podejmowały starania, by zdywersyfikować źródła dostaw gazu, tak by uniezależnić się od dostaw z Rosji.
Jego zdaniem, nawiązanie współpracy może być szansą na "poważne zastrzyki pieniędzy inwestycyjnych w naszym kraju".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24