Zarządy Jastrzębskiej Spółki Węglowej i strajkującej od 12 dni kopalni "Budryk" w Ornontowicach przedłożyły górnikom projekt porozumienia, przewidującego średni wzrost wynagrodzeń w kopalni w tym roku o ok. 17 proc. Chociaż wygląda to na duży ukłon w stronę protestujących decyzji o zakończeniu strajku wciąż nie ma.
- Przygotowaliśmy propozycję porozumienia, która wychodzi naprzeciw stronie społecznej. Nieprzyjęcie tego porozumienia będzie oznaczało, że strona społeczna jest bardzo nieodpowiedzialna za to, co dzieje się w kopalni i za całą tę sytuację. Porozumienie jest realne i zbliżone do warunków jakie są w JSW - powiedział przed piątkowymi rozmowami prezes JSW, Jarosław Zagórowski.
Zasadniczym postulatem jest wyrównanie płac w "Budryku" do średniej w kopalniach JSW, której częścią stanie się wkrótce samodzielny dotąd "Budryk". Według związkowców, oznaczałoby to średnią podwyżkę o ok. 700 zł.
Jak powiedział Zagórowski, przedstawione przez zarząd porozumienie przewiduje m.in. wyrównanie płac w "Budryku" do wskaźnika wzrostu wynagrodzeń obowiązującego w 2007 w JSW. Zawiera także wszystkie elementy wynikające z wcześniej wynegocjowanego porozumienia, którego wobec sprzeciwu trzech związków ostatecznie nie podpisano. W sumie oznacza to ok. 17 proc. wzrostu w tym roku, czyli prawie dwa razy tyle, co w 2007 roku w kopalniach JSW.
Jeśli podsumujemy te wszystkie elementy, to jest najwyższy wzrost w całym sektorze górniczym za rok 2007. I to jest już wyraźne zbliżenie się do poziomu kopalń JSW" - podkreślił prezes JSW.
Konsekwencje zostaną wyciągnięte Zagórowski pytany o szanse na spełnienie nowych, dołożonych w czwartek postulatów protestujących, dotyczących m.in. możliwości wypisania urlopu na strajkowe dni, wykluczył możliwość, aby protestujący nie ponieśli konsekwencji za strajk. - Myśmy tego strajku nie wywołali. Strajk wywołali liderzy związkowi i konsekwencje trzeba będzie za to ponieść. Kopalnia poniosła straty, zdewastowane są budynki, policja skierowała wnioski do prokuratury. My nie możemy tak zadziałać, aby związkowcy nie ponieśli za to konsekwencji - podkreślił.
Prezes kopalni Piotr Bojarski podkreślił, że za czas strajku górnicy nie otrzymają wynagrodzeń, dostaną je natomiast związkowcy, bo tak przewiduje prawo.
Według Zagórowskiego, odrzucenie propozycji zarządu przez protestujących będzie oznaczać "przykład braku odpowiedzialności za załogę tej kopalni".
Przełamać impas Przedstawiciele protestujących deklarowali przed rozmowami, że jeżeli rozpoczną się merytoryczne negocjacje, zdecydują o uruchomieniu jednej ze ścian wydobywczych w strajkującej od 17 grudnia kopalni. W razie fiaska rozmów załoga ma zdecydować w głosowaniu, czy podjąć okupację pod ziemią. Na razie górnicy, którzy spędzili w kopalni święta, strajkują rotacyjnie na powierzchni.
Rozmowy w sprawie "Budryka" toczą się w Urzędzie Gminy w Ornontowicach. Podobnie jak w czwartek, protestujący związkowcy z czterech związków są w jednej sali, w innej przedstawiciele pozostałych związków, które nie popierają protestu i godzą się na wynegocjowane wcześniej warunki. Przedstawiciele zarządów JSW i kopalni przemieszczają się między piętrami i rozmawiają kolejno z obiema grupami.
Mediatorem w rozmowach jest b. dyrektor "Budryka", b. senator i b. wiceminister gospodarki, Jerzy Markowski. Jak mówił, problemem w rozmowach jest m.in. konflikt między działającymi w zakładzie związkami. Protest zorganizowały: "Kadra", "Sierpień 80" i Jedność Pracowników Budryka". W czwartek dołączył Związek Zawodowy Ratowników Górniczych. Pięć innych związków nie popiera akcji.
Źródło: PAP, tvn24.pl