Unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs uważa, że Unia Europejska nie jest obecnie lepiej niż w styczniu przygotowana na ewentualne wstrzymanie przez Rosjan dostaw gazu przez Ukrainę. A Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo od niedzieli nie dostaje od RosUkrEnegro ok. 5 mln m sześc. na dobę zakontraktowanych gazu ziemnego i musi gaz uzupełniać z podziemnych zapasów.
Dostawy gazu ziemnego ze Wschodu stanowią ok. 78 proc. zakontraktowanych ilości planowanych ilości - twierdzi PGNiG. I prowadzi rozmowy z RosUkrEnergo w sprawie ich zwiększenia, ale prezes PGNiG mówi, że więcej gazu może popłynąć dopiero na przełomie kwietnia i maja. To ostatni dzwonek, żeby spowrotem zaczać napełniać magazyny na przyszłą zimę.
- Mamy wszelkie powody uważać, że do tego czasu uda nam się taki kontrakt zawrzeć. Będzie to ostatni moment, aby zacząć zatłaczanie gazu do magazynów przed sezonem zimowym - poinformował dziennikarzy prezes PGNiG Michał Szubski.
Gazprom znowu grozi
Tymczasem o tym, że Gazprom znowu może zakręcić Ukrainie kurek z gazem, ostrzegł w czwartek rosyjski dziennik "Kommiersant". Według gazety, która powołała się na źródło w Radzie Dyrektorów Gazpromu, dostawy paliwa na Ukrainę mogą zostać wstrzymane 8 marca, jeśli ukraiński Naftohaz do tego czasu nie zapłaci za rosyjski gaz odebrany w lutym.
W niedzielę Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ostrzegł, że jeśli Ukraina nie ureguluje w terminie należności za odebrany w lutym rosyjski gaz ziemny, to jego kraj zażąda od Kijowa płacenia z góry za surowiec. - Nie chcemy powrotu do starego scenariusza. Jeśli jednak odmówią płacenia, to będziemy zmuszeni coś przedsięwziąć - podkreślił prezydent Rosji.
Unia jeszcze spokojna
Piebalgs zapewnił jednak, że Komisja Europejska nie otrzymała żadnej informacji od strony rosyjskiej o zamiarze wstrzymania dostaw przez Ukrainę.
- Na dziś nie otrzymałem żadnego pisma od strony rosyjskiej w tej sprawie; powiedziałbym więc, że na dziś dostawy dla UE nie są zagrożone i wierzę, że Naftohaz zapłaci za dostawy - powiedział PAP Piebalgs.
Dodał, że na Ukrainie i w Rosji wciąż przebywają unijni obserwatorzy, którzy rozpoczęli monitoring przesyłu gazu z Rosji prze Ukrainę w styczniu tego roku. - Na naszą korzyść przemawia fakt, że zbliża się wiosna. Prawdziwym wyzwaniem nie jest ten sezon, ale następna zima - podkreślił Piebalgs. - Musimy zadbać o to, żeby wszystkie magazyny były wypełnione w ciągu lata i żebyśmy mieli taki plan działania, żeby uniknąć nawet najmniejszego ryzyka odcięcia dostaw - dodał.
1 stycznia Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę, uzasadniając to brakiem kontraktu na 2009 rok i długami Naftohazu za paliwo dostarczone w 2008 roku. 7 stycznia rosyjski koncern przerwał tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy do innych krajów Europy, co z kolei uzasadnił bezprawnym przejmowaniem tego surowca przez stronę ukraińską i wyłączeniem przez nią rurociągów, którymi transportowane było rosyjskie paliwo. Dostawy rosyjskiego gazu do Polski przez Ukrainę wznowiono 21 stycznia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Robert Stachnik