Sprzedać dwie stocznie, zwrócić dług wobec państwa i zacząć na nowo - to plan unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, z która rozmawiała "Gazeta Wyborcza". Komisja Europejska nie akceptuje polskich planów restrukturyzacji stoczni, ale chce wspólnie z polskim rządem znaleźć rozwiązanie.
Gdybym zaakceptowała nierealny plan biznesowy, oznaczałoby to, że nie wykonuję swych obowiązków wobec pracowników stoczni. Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji
Wydmuszka na sprzedaż
- Rozmawiałam już o tym z pięcioma waszymi rządami. Na spotkaniu z ministrem Gradem tłumaczyłam, że mamy pozytywny scenariusz, podobny do tego, jaki zastosowaliśmy w przypadku greckich linii lotniczych Olympic Airways. Chodzi o pogrupowanie majątku dwóch stoczni i wystawienie go na sprzedaż. W ten sposób zostałaby firma-wydmuszka, która za uzyskane ze sprzedaży pieniądze spłaciłaby długi wobec państwa i w końcu została zlikwidowana - przedstawia swój plan unijna komisarz.
- Dzięki temu nabywcy majątku mogliby dalej prowadzić na miejscu stoczni działalność gospodarczą bez gigantycznego obciążenia, jakim byłaby konieczność zwrócenia pomocy publicznej, którą stocznie dostały przez lata. Te firmy mogłyby swobodnie rozpocząć nową działalność i zatrudnić więcej ludzi, niż przewidywały plany restrukturyzacyjne, które otrzymaliśmy 12 września. To byłby dla stoczni i pracowników nowy początek - podkreśla Neelie Kroes.
"Mogą produkować coś innego"
Przedstawione przez Polskę plany ratowania stoczni są nie do zaakceptowania dla Komisji Europejskiej.
- Po prostu nie dają nadziei na rynkowe funkcjonowanie stoczni - uważa komisarz i proponuje polskiemu rządowi: "Niech to będzie wspólny plan, zróbmy to razem".
- Jest kilku potencjalnych inwestorów, którzy chcą rozpocząć działalność na terenie stoczni. Gdy nie będzie długów, będą tym bardziej zainteresowani. Dajmy im szansę. W obecnych warunkach na rynku bardzo trudno byłoby osiągnąć konkurencyjną pozycję, spłacając setki milionów pomocy. Chodzi o duże pieniądze - tłumaczy Kores.
Realizacja unijnego planu może oznaczać, że stocznie przestaną produkować statki.
- Można produkować coś innego. To same firmy o tym zdecydują. Umiejętności pracowników wszystkich trzech stoczni mogą zostać wykorzystane nie tylko do budowy statków, lecz także konstrukcji stalowych, w innych zbliżonych dziedzinach. Zważywszy na zbliżającą się recesję, być może trzeba będzie angażować się w branże, które mają nieco większe szanse na zyski niż przemysł stoczniowy - mówi komisarz.
Szybko nowy plan dla Gdańska!
Neelie Kores czeka teraz na osobny plan restrukturyzacyjny dla już sprywatyzowanej stoczni gdańskiej i - jak twierdzi - "jest bardzo prawdopodobne, że się dogadamy", jeśli obie strony wykażą "pewną elastyczność i dobrą wolę".
Unia nie wyznaczyła sztywnego terminu, w którym taki plan miałby do niej trafić, "ale im szybciej tym lepiej".
Minister Grad zapowiedział 8 września, że osobny plan zostanie przygotowany - i wysłany do Brukseli - dopiero w przypadku negatywnej decyzji Komisji Europejskiej.
Komisarz Kroes uważa, że stocznia gdańska ma szansę dalej produkować statki.
- Sytuacja Gdańska jest nieco inna niż pozostałych stoczni. Gdańsk otrzymał mniej pomocy od państwa. To plus. Jest prywatny właściciel, a zakład ma na tyle dobrą pozycję, że po restrukturyzacji będzie mógł utrzymać się na rynku.
Nie udało wam się przedstawić skutecznego planu. Przedstawcie więc plan likwidacji i sprzedaży majątku. Teraz decyzja należy do polskiego rządu - czas się skończył Kroes 2
Kiedy wreszcie decyzja?
- Proponuję polskiemu rządowi: dostarczcie plan dla Gdańska. Jeśli chodzi o pozostałe dwie stocznie, nie udało wam się takiego planu przedstawić. Przedstawcie więc plan likwidacji i sprzedaży majątku. Teraz decyzja należy do polskiego rządu, czas się skończył - ostrzega Nelie Kroes.
Źródło: Gazeta Wyborcza