Nasze ciepłownie będą mogły kopcić dłużej - oszczędzimy więc pieniądze, nie musząc ich pospiesznie modernizować. Kraje członkowskie UE zgodziły się odsunąć w czasie surowe redukcje zanieczyszczeń przemysłowych. Do końca 2023 r. będą mogły funkcjonować istniejące ciepłownie - choć zanieczyszczają środowisko.
- Dla nas było bardzo ważne, żeby polskie ciepłownictwo nie ucierpiało. Otrzymaliśmy taką możliwość, że polskie ciepłownie o mocy poniżej 200 MWt utrzymają te same normy emisji, które mają do tej pory, przez następne 15 lat. Duże instalacje przemysłowe przez następne 12 lat, do końca roku 2020, będą mogły utrzymać niezaostrzone standardy emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu i pyłów - powiedział dziennikarzom minister środowiska Maciej Nowicki.
Minister uznał to za sukces, bowiem dotąd wiele krajów Europy Zachodniej było przeciwnych takim rozwiązaniom. - Trudno było znaleźć kompromis, ale uzyskany kompromis jest bardzo korzystny dla Polski i innych nowych krajów UE - ocenił min. Nowicki.
Przemysł ciepłowniczy w Polsce musi podejmować decyzje o swojej modernizacji nowicki
Połowa Polaków grzana przez ciepłownie
Minister przypomniał, że z ciepłowni korzysta ponad połowa Polaków (70 proc. mieszkańców miast). W jego opinii szybkie zaostrzenie norm ochrony środowiska spowodowałoby ich zamknięcie i przejście na dużo gorsze dla środowiska indywidualne ogrzewanie.
Polska, wspierana m.in. przez Wielką Brytanię, zabiegała, by także wielkie zakłady przemysłowe (przede wszystkim ważne dla Polski elektrownie węglowe) musiały respektować surowe limity emisji dopiero od 2023 r. Jednak kraje "prośrodowiskowe", które jednocześnie są eksporterami nowoczesnych ekologicznych technologii: Francja, Niemcy, Austria, Dania i Holandia nie chciały się zgodzić na jakiekolwiek ulgowe traktowanie. Według znalezionego kompromisu limity mają obowiązywać nowo powstałe zakłady już od 2016 r., a okres przejściowy do roku 2020 dotyczy instalacji istniejących obecnie.
Modernizować się trzeba
Złagodzono też obowiązek korzystania z przyjaznych środowisku, ale kosztownych "najlepszych dostępnych technologii": kraje członkowskie będą mogły, ale nie musiały, zobowiązać zakłady do ich stosowania.
Nowicki przekonywał, że mimo ustępstw na rzecz przemysłu dyrektywa przyczyni się do poprawy czystości powietrza i wód. - Przemysł ciepłowniczy w Polsce musi podejmować decyzje o swojej modernizacji i albo będzie budował wysoko sprawne instalacje do odsiarczania i odpylania, albo będzie przechodził na gaz czy biomasę. Nie ma innego wyjścia. Taka modernizacja musi się dokonywać, żebyśmy my w polskich miastach także mieli czyste powietrze - powiedział.
Niewykluczone, że przepisy zostaną na powrót zaostrzone, kiedy dyrektywa wróci jesienią do drugiego czytania w Parlamencie Europejskim, wyczulonym na kwestie ochrony środowiska i zdrowia obywateli. Nowa dyrektywa ma zastąpić obecną dyrektywę z 1996 roku o zintegrowanym zapobieganiu i ograniczaniu zanieczyszczeń.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24